Dorota Abramowicz

Zbiórka dla Antosia: Nie wolno wystawiać na próbę chęci pomocy

Zbiórka dla Antosia: Nie wolno wystawiać na próbę chęci pomocy Fot. Karolina Misztal
Dorota Abramowicz

Z Alicją Stolarczyk, prezes zarządu Fundacji Hospicyjnej rozmawia Dorota Abramowicz


Zbiórka pieniędzy na uratowanie oczu dwuletniego Antosia Rudzkiego okazała się wielkim kłamstwem. Celebryci, politycy i zwykli ludzie o dobrych sercach wpłacili pół miliona złotych na apel oszusta.

Boli, gdy słyszę o podobnych zdarzeniach. Pracuję w miejscu, gdzie mamy wiele potrzeb, stykam się z ludzkim cierpieniem i walką o zdrowie, a potem - o godne odchodzenie. W sytuacji, gdy ktoś uznaje, że tak istotne dla ludzkiego istnienia kwestie mogą stać się przedmiotem zysku, jestem skrajnie zbulwersowana. Po pierwsze zdrowie ludzkie jest najważniejsze. Po drugie otwartość ludzka na pomoc drugiemu człowiekowi nie powinna być wystawiana na próbę.

Czy przez to jako społeczeństwo stajemy się bardziej gruboskórni?
Zacznijmy od tego, że morze potrzeb jest olbrzymie, a państwo nie jest w stanie zapełnić każdej luki. Zwłaszcza, jeśli mamy do czynienia z chorobą rzadką, trzeba wykonać bardzo drogi zabieg lub zapłacić za eksperymentalne leczenie, to często ci pojedyńczy ludzie się w tym nie mieszczą. Jedyną szansą dla nich są apele o pomoc . I kiedy nagle okazuje się, że z tej samej metody zbiórki pieniędzy korzysta osoba nieuczciwa, odbija się to na tych biednych ludziach oraz wspierających ich organizacjach, które działają w sposób uczciwy i otwarty. To rzuca na nie cień.

Czy Fundacja Hospicyjna może też mieć przez to kłopoty?
Nam to raczej nie grozi. Organizacje takie jak nasza, jawne, otwarte, można do nas zapukać, przyjść, zadzwonić - są łatwe do zweryfikowania. Takie afery bardziej grożą pojedynczym, szukającym ratunku ludziom.

W jaki sposób możemy się ustrzec przed oszustami?

Metoda jest bardzo prosta. Jeśli o pieniądze prosi fundacja, to żyjemy w takich czasach, gdy możemy wszystkiego się o niej, jako organizacji pozarządowej, dowiedzieć. W internecie znajdziemy jej cele, priorytety, dokładne rozliczenia zebranych pieniędzy. Jeśli nie jest to organizacja pozarządowa, musi za nią stać ktoś wiarygodny.

I tu właśnie pojawia się problem. Zbiórkę pieniędzy na Antosia wsparł, przekazując 100 tys. złotych, jeden z najbardziej wiarygodnych Polaków - Robert Lewandowski. Uwiarygodnili ją aktorzy, piosenkarze, celebryci...
To prawda, ale w tym przypadku prawdopodobnie nie sprawdzili się ich menedżerowie, którzy powinni zebrać informacje o akcji. Jeśli w przypadku tej zbiórki nie było żadnej dokumentacji medycznej, sygnowanej przez znanych z imienia, nazwiska i miejsca pracy lekarzy, nie należało w to wchodzić. Znam przykład koleżanki, dla której zbieraliśmy pieniądze na bardzo poważny, ratujący życie zabieg za granicą. Ale tu, oprócz osobistej znajomości, było także poręczenie medyczne, w którym powszechnie znani lekarze potwierdzali, iż zabiegu nie można przeprowadzić w Polsce, a za granicą trzeba zapłacić określoną kwotę. Pieniądze zebraliśmy, operacja się udała.

Pod lekarza też można się podszyć, a dokument sfabrykować.
Nic nie stoi na przeszkodzie, by zadzwonić do kliniki i zadać lekarzom kilka pytań.

Wielu żąda surowej kary dla człowieka, który wyłudził pieniądze na leczenie dziecka. To dobry pomysł?
Może zamiast zamykać w więzieniu skierować tę osobę, jako wolontariusza, do takiego miejsca jak nasze? I nie po to, by przez pracę w hospicjum kogokolwiek napiętnować, ale by pokazać młodemu człowiekowi prawdę życia i prawdę cierpienia. A także, by uświadomić mu, jak można w jak najlepszy sposób pomóc innym.

Rozmawiała : Dorota Abramowicz

Dorota Abramowicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.