Wysychają rzeki i studnie. Rosną ceny żywności i rachunki za wodę. W niektórych miastach "wyschły" krany. No to mamy problem...

Czytaj dalej
Jacek Pająk

Wysychają rzeki i studnie. Rosną ceny żywności i rachunki za wodę. W niektórych miastach "wyschły" krany. No to mamy problem...

Jacek Pająk

Tak jak kiedyś mieliśmy emigracje „za chlebem”, tak teraz zapowiadają się wędrówki ludów „za wodą”. W Afryce to się dzieje od lat, ale za chwilę krany mogą wyschnąć wokół Morza Śródziemnego i bardziej na północ Europy. Mamy już do czynienia z chyba największym kryzysem klimatycznym i hydrologicznym od lat. Mimo deklaracji politycznych nikt na razie nie potrafi sobie z tym poradzić. No cóż, w końcu sami sobie zgotowaliśmy ten los...

Pod względem chemicznym ma prosty skład: dwa atomy wodoru połączone z jednym atomem tlenu. Tak powstaje tlenek wodoru. Występuje w różnych postaciach - lodu, cieczy, pary. Z niego składają się oceany, morza, jeziora czy rzeki, które zajmują prawie 80 procent powierzchni naszego globu, oraz chmury. Jest dobrym rozpuszczalnikiem itp., itd. Dzięki niej powstało życie i dzięki niej wciąż trwa. Chodzi oczywiście o... wodę.

Paradoksalnie, choć oblewa Ziemię, to staje się jednym z najbardziej deficytowych dóbr na świecie.

W „Mad Maksie”, kultowym australijskim filmie fantastyczno-naukowym z 1979 r., reżyser George Miller roztaczał już wtedy apokaliptyczną wizję świata przyszłości, gdzie dosłownie i w przenośni usycha człowieczeństwo. Nasza planeta zamienia się w pustynię, gdzie w walce o resztki wody i paliwa cofamy się do zachowań z ery kamienia łupanego.

Wprawdzie to nam jeszcze nie grozi, ale świat przedstawiony we wspomnianym filmie staje się coraz mniej „fiction”, a coraz bardziej „science”.

Profesor Ewa Bińczyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika twierdzi, że scenariusz z filmu „Mad Max” może się ziścić już około 2050 roku, bo nasza planeta tak się rozpuszcza (na przykład lodowce na biegunach), a przez to paradoksalnie do tego stopnia wysusza, że przestawia się nawet oś ustawienia naszej Matki Ziemi. Globalna temperatura wzrosła ostatnio o 1 stopień. Wydaje się, że to mało, ale jak wzrośnie jeszcze o stopień, to znikną choćby rafy koralowe.

Czy „globalne ocieplenie” to jedna wielka ściema lewackich pseudoekologów (jak twierdzą ci z prawej strony), czy też (jak uważa wielu naukowców) bardzo realne zagrożenie. A do tego dochodzą wielkie pieniądze (i polityka), czyli interesy globalnych energetycznych (i nie tylko) lobbystów, którym zależy, żeby na przykład w dalszym ciągu „ocieplać” nasz glob głównie węglem. Trochę na zasadzie powiedzenia: „po nas choćby potop”.

Nie jestem jakimś tam ekooszołomem, ale staram się dość twardo stąpać po ziemi, naszej lokalnej w szczególności. Na Widawce na przykład są miejsca, gdzie ta rzeka ma już tylko 9 centymetrów głębokości (dla porównania - poziom alarmowy wynosi na niej prawie 2 metry!).

Prawie suchą stopą można przejść przez Wartę czy Pilicę - na co narzekają na przykład kajakarze. Na Zalewie Sulejowskim niektórzy żeglarze w ogóle odpuścili sobie wypływanie z przystani, bo tak niskiego poziomu wody nie notowano tam od lat.

Wysychają rzeki i studnie. Rosną przez to ceny żywności i rachunki za wodę. W niektórych miastach - tak jak w Skierniewicach - zabrakło nawet wody w kranach. I to nie jest już „ściema”, a w najbliższych dniach prognozy nie przewidują większych opadów. Obym się mylił...

Jacek Pająk

Komentarze

3
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Jacek Zarazek

Widzę, że nikt nie podejmuje dyskusji. Czyżby problem klimatu nikogo nie obchodził. Jednak korzystając z uprzejmego z zaproszenie pana redaktora, zacytuję jeszcze co na ten temat sądzą inni.
"Modele prognoz klimatycznych są tak preparowane, aby tworzyć fałszywe ,,dowody" na antropogeniczne zmiany klimatu. Czy straszenie globalnym ociepleniem wkrótce dobiegnie końca? Rosnąca liczba ekspertów mówi otwarcie o oszustwie szerzonym przez głosicieli zmian klimatu. Klimatologia jest pełna sfałszowanych statystyk, naciąganych danych i innych nieuczciwości, chociaż alarmiści straszący zmianami klimatycznymi twierdzą, że stanowisko nauki na temat globalnego ocieplenia jest ,,zgodne”, a prawda jest taka, że ten tak zwany konsensus opiera się w całości na kłamliwych danych i fałszywych ,,modelach" prognostycznych. Już samo to neguje istnienie jakichkolwiek ,,uzgodnionych" opinii w tej sprawie. Nie brakuje też specjalistów krytycznych wobec aktualnych hipotez dotyczących zmian klimatu. Marc Morano, ekspert reprezentujący sceptyczne podejście, wielokrotnie kwestionował dogmaty w sprawie zmian klimatycznych i obnażał bezmyślność tak zwanej ,,klimatologii”. W niedawnym wywiadzie wyjaśnił, że według nauki dwutlenek węgla nie jest żadnym zanieczyszczeniem. Coraz większa liczba naukowców ośmiela się mówić głośno o biologicznych faktach. Są wśród nich między innymi pracujący dla NASA geolog i astronauta Harrison H, Schmitt i klimatolog z MIT Richard Lindzen. Marc Morano oznajmił, że najbardziej martwi go cała medialna wrzawa wokół zmian klimatu. Jego zdaniem stwierdzenia pokroju ,,zmiany klimatyczne są prawdziwe i stają się coraz bardziej częścią naszego codziennego życia" umożliwiają orędownikom globalnego ocieplenia zrzucanie winy za wszystko na zmiany klimatu. Bardzo niepokojące jest także dogmatyczne podejście do nauki o klimacie. Nawet organizacje rządowe takie, jak amerykańska Narodowa Służba Oceaniczna i Atmosferyczna (NOAA), dopuszczają się oszustw tworząc wyniki ,,pasujące" do narracji o zmianach klimatycznych. Jak mówi Morano, większość modeli klimatycznych ,,jest naginanych przez programistów, aby uzyskać pożądane rezultaty", i, co najgorsze, nawet nie uwzględniają one występujących w przyrodzie czynników.
(Źródło: Na podstawie https://tinyurl.com/y2w33ywx)

Jacek Zarazek

Faktycznie, mamy problem z tym klimatem. Z jednej strony "wielu naukowców" uważa, że wszystko co złe w klimacie jest dziełem człowieka - zdaniem znanego bojówkarza z Parlamentu Europejskiego, pana Verhofstadta, ci naukowcy stanowią aż 99%! Z drugiej strony jednak jest grupa naukowców, którzy stwierdzają, że w dziejach Ziemi mieliśmy już kilka okresów klęsk klimatycznych, w których wyginęła większa część życia na planecie, a potem życie odrodziło się znowu w jeszcze większej obfitości. To z kolei, wskazywałoby na czynniki niezależne od człowieka. Nie należy nie wierzyć naukowcom, bo zaraz nazwą człowieka "ciemniakiem" albo wręcz "pisiorem". Jednak ktoś nieco zaznajomiony z "produkcją" naukowców zauważa bez trudu, że dzielą się oni na dwie grupy. Pierwsza grupa to tacy, którzy udowodnią wszystko, czego od nich wymagają ich mocodawcy za odpwiednio wysoki grant lub inne korzyści majątkowe, a druga, bardzo nieliczna (to pewnie ten 1%, który został Verhofstadtowi), którzy mówią tylko to, co ich zdaniem jest prawdą. Ta pierwsza grupa jest wykorzystywana przez organizatorów "przemysłu klimatycznego". Osobiście nie widzę nic złego w samej idei "przemysłu klimatycznego" - zapewnia mnóstwo miejsc pracy, promuje odpowiedzialność za środowisko - ale jego realizacja budzi poważne zastrzeżenia, zwłaszcza, gdy jest wykorzystywana do niecnych celów politycznych. Wydaje się, że ten przemysł przestał już być narzędziem do dbania o środowisko, a stał się wyłącznie maszynką do robienia pieniędzy i prowadzenia wojen gospodarczych mających na celu podporządkowanie słabszych krajów silniejszym.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.