Wszystko przez jednego upartego „kanara” z pociągu do Warszawy

Czytaj dalej
Fot. archiwum PZR
Robert Małolepszy

Wszystko przez jednego upartego „kanara” z pociągu do Warszawy

Robert Małolepszy

Historia rugby w Łodzi ma prawie 100 lat. Ta najnowsza zaczęła się w pociągu z Koluszek do stolicy. Reprezentacja Polski grała w naszym mieście osiem razy - ostatnio w 2008 r. Kolejny mecz w sobotę

Przy Górniczej 9 lat temu przegraliśmy 12:13 z Ukrainą. W sobotę na nowym stadionie Widzewa mecz numer dziewięć - zagramy się z Holandią.

Ryszard Wiejski, Stanisław Musiałczyk, Zdzisław Jezierski i Bogdan Pilarczyk - te cztery nazwiska kibice rugby powinni znać, jeśli chcą uważać się za znawców historii tego sportu w Łodzi. To oni w 1968 roku założyli sekcję rugby w Klubie Sportowym Budowlani. Idea zrodziła się w pociągu, którym dwaj pierwsi podróżowali z Łodzi do Warszawy. Jechali, jak co tydzień, na… trening rugby. Obaj skończyli warszawski AWF. Tam zaczęli biegać za jajem. Rugby to taki sport, że jak raz się go spróbuje, to już nie można się od niego oderwać.

Wiejski - łodzianin, który z jajowatą piłką zetknął się po raz pierwszy na studiach (po roku był w kadrze juniorów, po dwóch reprezentował Polskę w kategorii seniorów), jeszcze dwa lata po zakończeniu uczelni waletował w akademiku, a potem mieszkał kątem przy rodzinie - byle tylko dalej grać. Żonę, którą poznał na uczelni - odesłał na ten okres do rodziców, bo młodzi małżonkowie nie mieli gdzie zamieszkać w Warszawie. W końcu jednak wrócił z rodziną do Łodzi, zaczął pracę w szkole jako nauczyciel wf, a na treningi i mecze dojeżdżał jak już wspomnieliśmy do Warszawy.

- Zawsze jeździliśmy na tzw. układ. Za grę nikt oczywiście nam nie płacił. Pensja młodego nauczyciela była marna. Dogadywaliśmy się więc z konduktorem. W Koluszkach wsiadali kontrolerzy. Długo nam się udawało - przeskakiwaliśmy z wagonu do wagonu. Ale w końcu kanar nas namierzył. Do dziś pamiętam, jak wytykał nam, że my nauczyciele dajemy zły przykład - wspomina Wiejski, przez lata trener Budowlanych, a potem selekcjoner reprezentacji Polski w czasach jej największej potęgi, która miała miejsce w latach 80-tych XX wieku.

- W tym pociągu postanowiliśmy, że koniec z tułaczką. Zakładamy, czy raczej reaktywujemy klub w Łodzi, bo przecież wcześniej istniał choćby Włókniarz. Przyjęli nas Budowalni - dodaje Wiejski.

Rugby zaczęło się w ŁKS

Wspomniany Włókniarz to lata 50. XX wieku. Historia rugby w Łodzi jest jednak znacznie dłuższa, sięga maja 1925 roku. Pierwsza sekcja powstała w Łódzkim Klubie Sportowym, jej założycielem i trenerem był Czesław Rębowski, lekkoatleta, działacz sportowy i harcerski. Wśród najbardziej znanych, zawodników wymieniano mistrzów Polski w boksie Tomasza Konarzewskiego (Union Łódź), Jana Gerbicha (Towarzystwo Sportowe Krusche i Ender Pabianice), Erwina Stibbe’a (Union Łódź) oraz taternika Kazimierza Jarocińskiego.

Mecz z Orłem Białym, najlepszą drużyną rugby w przedwojennej Polsce, rozegrany w czerwcu 1926 roku był początkiem rozpadu zespołu. Próby reaktywacji podejmowane w 1928 i 1929 roku nie powiodły się.

W pociągu postanowiliśmy, że koniec z tułaczką i reaktywujemy klub w Łodzi

Od maja 1926 do października tego roku w rugby grano w Wojskowym Klubie Sportowym. W latach 1936-1937 przy sekcji gier Klubu Pracowników „Zjednoczone” działa drużyna, którą założył i trenował były lekkoatleta ŁKS Zdzisław Starosta.

Po reaktywowaniu rugby w Polsce, w 1956 roku Leszek Latek, Roman Balcerzak, Zygmunt Wasilewski założyli sekcję w Zrzeszeniu Sportowym Start. Trenerem został Latek. W początkach 1958 roku doszło do przejęcia sekcji przez Klub Sportowy Włókniarz. Polski Związek Rugby dokooptował go jako dziewiąty do rozgrywek ligowych.

Na Włókniarzu z NRD

Sekcja Włókniarza była na tyle mocna (zdobyła nawet mistrzostwo Polski, upadła w 1962 roku), że to właśnie na jej obiekcie rozegrano pierwszy w historii oficjalny mecz reprezentacji. 24 sierpnia 1958 roku w Łodzi biało-czerwoni zmierzyli się z NRD. - Premiera udała się znakomicie - pisał w Przeglądzie Sportowym legendarny dziennikarz tej gazety Lech Cergowski. - Reprezentacja pokonała silnego przeciwnika, szczycącego się 10-letnią tradycją, A było już niewesoło, do 60 minuty mało było wierzących w sukces Polski - relacjonował dziennikarz.

- Po pierwszej połowie przegrywaliśmy 0:8. Wtedy przyłożenie było warte tylko trzy punkty, więc strata była poważna. Musieliśmy co najmniej dwa razy przedrzeć się na pole punktowe rywali i kopnąć na bramkę - wspomina jeden z uczestników tamtego meczu - Andrzej Ważyński. - W drugiej połowie to jednak my zaczęliśmy przeważać. Trzy razy przyłożyliśmy, zwyciężyliśmy 9:8 (punkty Głuszek 6, Bartkowiak 3).

- Polacy wygrali ambicją i kondycją, czym przewyższali rywali - pisał w kolejnym artykule Cergowski.

24 sierpnia 1958 roku w Łodzi biało-czerwoni zmierzyli się z NRD. Mecz był na stadionie Włókniarza
Krzysztof „Mudin” Lewandowski Mecz Polska - Ukraina, ostatnie spotkanie kadry w Łodzi

Krew na koszulkach

Na kolejny mecz kadry łódzcy kibice rugby czekali do 1980 roku. Do naszego miasta przyjechała jedna z najsilniejszych drużyn świata - Francja.

- Przegraliśmy 0:42 - wspomina Mirosław Żórawski, dziś dyrektor sportowy MasterPharm Budowlanych Łódź, wcześniej zawodnik kadry, trener i zawodnik Budowlanych, przez wiele lat szkoleniowiec reprezentacji Polski juniorów, który mecz obejrzał z trybun. - Dopiero zaczynałem przygodę z rugby. Potem byłem na wszystkich rozegranych w Łodzi meczach kadry. Pamiętam, że Polacy występowali w białych koszulkach. Po meczu ich barwy były już biało-czerwone. Krew lała się obficie - dodaje popularny „Żóraw”.

- Francuzi, czego zawsze byłem wielkim przeciwnikiem, poza tym, że dobrze grali w rugby, to jeszcze się bili, co oczywiście nie jest zgodne z przepisami, ale w tamtych latach było elementem gry, zwłaszcza u nich- wspomina Wiejski.

Dwa lata później gościliśmy Portugalię. To był jeden z największych triumfów biało-czerwonych w historii. Rozgromiliśmy gości 38:13. Dwa tygodnie później w Puławach pokonaliśmy Hiszpanię 32:6. Dziś oba wyniki wzięlibyśmy w ciemno.

Po raz ostatni Polacy zagrali oficjalny mecz w Łodzi w 2008 r. Na stadionie Budowlanych przy Górniczej podjęliśmy Ukrainę. Trenerem był mieszkający we Francji Tomasz Putra, który zaczynał wtedy pracę w Polsce i eksperyment ze ściąganiem do kadry zawodników polskiego pochodzenia, mieszkających na co dzień nad Sekwaną.

- Przegraliśmy minimalnie, 12:13 - wspomina jeden z trzech grających w tamtym spotkaniu łódzkich rugbistów Michał Królikowski (dziś zawodnik KS Budowlani, na co dzień strażak). - Mam nadzieję, że w sobotę z Holandią wygramy. Jestem dumny, bo mój syn będzie wyprowadzał zawodników na murawę. Zagra też w przerwie w meczu mikrusów - cieszy się Królikowski. - Holandia? - ciężki rywal, ale wiem od chłopaków z kadry, bo mam tam wciąż wielu kumpli, że atmosfera w drużynie jest świetna. Wierzę, że nasz trener Blikkies Groenewald (pochodzi z RPA) dobierze odpowiednią taktykę i wygramy, a mecz na nowym, pięknym stadionie Widzewa będzie wielkim wydarzeniem, które przejdzie do historii polskiego rugby - kończy Królikowski.

My także mamy taką nadzieję. Mecz zaczyna się o godz. 18. Bilety są wciąż do kupienia. Transmisję przeprowadzi Polsat Sport Extra i Super Polsat.

Osoby mające informacje, zdjęcia lub pamiątki związane z łódzkim rugby w latach 1920-1939 i 1945-1966 proszone są o kontakt Jackiem Wierzbickim, tel. 604-353-162, mail rugbus@ op.pl.

Robert Małolepszy

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.