Tȟašúŋke Witkó

Wódz nadaje: Kopanie studni w czasie pożaru

Wódz nadaje: Kopanie studni w czasie pożaru
Tȟašúŋke Witkó

Prawie cztery lata temu, w lipcu roku 2018, na jednym ze swoich wieców Donald Trump nazwał Amerykanów „głupcami”, którzy łożą pieniądze na ochronę Niemiec. Aby udowodnić tę specyficzną tezę, 45. prezydent Stanów Zjednoczonych opisał zdumiewające zjawisko: Berlin kupuje od Moskwy gaz i płaci jej za to miliardy Euro, a następnie, owe finanse pozyskane przez Rosję, są wydatkowane przez nią na zbrojenia. Finalnie doszło do sytuacji, w jakiej wojska USA stacjonujące na terenie RFN strzegły to państwo przed agresją ze strony Kremla, którego szkatuła była hojnie napełniana przez samego chronionego. Trudno w zwyczajnym, codziennym życiu wyobrazić sobie podobną sytuację, ale polityka uprawiana przez krótkowzroczne niezguły wypracowała wiele podobnych paradoksów.

Trump, człowiek interesu, przypomniał wówczas, że nad Potomakiem wydaje się na zbrojenia niemalże 4 proc. PKB, zaś nad Sprewą jedynie 1,5 proc. Kilka dni po opisanym wystąpieniu, już na brukselskim szczycie NATO, przedsiębiorczy oficjel zażądał, by kraje członkowskie Sojuszu Północnoatlantyckiego solidarnie podniosły swoje budżety obronne do progu 4 proc. PKB. Pełen oburzenia klangor dał się wówczas słyszeć od teutońskiej strony, ale po upływie lat widać, że rację mieli politycy z Białego Domu, a w Urzędzie Kanclerza Federalnego odbywa się dziś „kopanie studni w czasie pożaru”.

„Kopaniu studni w czasie pożaru”, czyli gorączkowym reformom armii u naszych zachodnich sąsiadów, towarzyszy rozgoryczony głos generała Alfonsa Maisa, który po zbrodniczym ataku Rosji na Ukrainę powiedział, że Bundeswehra nie jest w stanie wywiązać się ze swoich zobowiązań sojuszniczych, a jej zdolność bojowa jest praktycznie żadna. Jakby tego było mało, głos zabrał także czterogwiazdkowy generał w stanie spoczynku, Egon Ramms. Oficer, publicznie i na wprost stwierdził, że niemiecka armia nie potrafiłaby obronić terytorium swojego kraju. Coś, co może być szokujące dla przeciętnego człowieka, nie zaskakuje nikogo, kto choć trochę interesował się życiem publicznym za Odrą i długotrwałą, postępującą degrengoladą tamtejszych sił zbrojnych. Niełożenie na wojsko było i jest jednym ze składników sukcesu gospodarczego Niemiec, bowiem zaoszczędzone środki można pompować do krwioobiegu finansowego państwa. Jeśli nałożyć na to preferencyjne ceny kopalin energetycznych, po jakich Putin sprzedawał je Merkel, wówczas mamy praktycznie wyjaśnione źródło hegemonii ekonomicznej Berlina na Starym Kontynencie.

Starym Kontynentem rządzą infantylni osobnicy, których Bałkany, Czeczenia czy Gruzja niczego nie nauczyły. Ci ludzie wciąż wierzą, że pokoju w Europie nic nie zakłóci, a wojny mogą toczyć się co najwyżej w Afryce. My, Polacy, jesteśmy od nich o wiele mądrzejsi, dzięki tragicznym doświadczeniom, jakie nabywaliśmy przez wieki trwania naszej państwowości. Nie dajmy się zwieść wyliczeniom, ilu głodnych można nakarmić za kwotę, jaką mamy wydać na zakup czołgów, bowiem syci będziemy tylko wówczas, gdy posiądziemy bezpieczeństwo. Dobrze, że obecnie gwałtownie się zbroimy, dzięki czemu nie czeka nas w przyszłości „kopanie studni w czasie pożaru”.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.