Wielkie pożary wysypisk śmieci. Co się za nimi kryje? Mafia czy impotencja państwa?

Czytaj dalej
Fot. Patryk Bartela
Sławomir Sowa

Wielkie pożary wysypisk śmieci. Co się za nimi kryje? Mafia czy impotencja państwa?

Sławomir Sowa

Co się kryje za serią nagłych pożarów wysypisk odpadów? Czy łatwa odpowiedź "mafia śmieciowa" na pewno załatwia sprawę? Czy tak naprawdę nie jest parawanem dla impotencji organów państwa?

Trzeba było wielkiego pożaru składowiska odpadów w Zgierzu i całej serii podobnych pożarów w całej Polsce, aby zmusić do działania organy państwa. Na razie diagnoza jest prosta. "Zero tolerancji dla mafii śmieciowej" - zapowiedział bohatersko w Zgierzu wiceminister środowiska Sławomir Mazurek. "Miarka się przebrała" - dołożył swoje premier Mateusz Morawiecki i twardo oznajmił, że sprawę ma zbadać Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jak to będzie z tą mafią śmieciową, to się jeszcze okaże. A zanim ABW wyłapie wszystkich śmieciowych mafiosów, warto zadać sobie parę pytań.

Dlaczego miarka przebrała się dopiero teraz? Czy wcześniej nie istniała świadomość, że z gospodarką odpadami w Polsce jest coś nie tak? Czy w tej kwestii, mimo dwóch i pół roku rządów PiS, nadal istnieje tylko państwo teoretyczne zdiagnozowane przez Bartłomieja Sienkiewicza w podsłuchanej rozmowie?

Jak działa to państwo, widać na przykładzie wysypiska w Zgierzu. W kwietniu ubiegłego roku starosta zgierski wydaje roczne pozwolenie dla spółki na gromadzenie odpadów, bo - jak twierdzi - przepisy nie dają mu innej możliwości. Ludzie zgłaszają, że na składowisku coś podejrzanie śmierdzi, że nie wiadomo, co tam wjeżdża, ale starosta wejść na teren składowiska nie może. Dwie rzeczywistości: papierowa i ta wyczuwalna nosem.

Drugi element tej papierowej rzeczywistości - Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska wszczyna postępowania dotyczące nielegalnego wwozu zmieszanych odpadów komunalnych i gospodarowania odpadami niezgodnie z pozwoleniem, ale odpady dalej sobie wjeżdżają, jak gdyby nigdy nic. Składowisko kontrolują strażacy, też alarmują i też nic.

Zawiadomienia z inspekcji ochrony środowiska trafiają do prokuratur i sobie krążą: Prokuratura Krajowa, Prokuratura Rejonowa w Zgierzu, Prokuratura Rejonowa w Pabianicach, Prokuratura Okręgowa w Łodzi... Tytułem uzupełnienia - w tym czasie odpady też sobie krążą: z Anglii i Niemiec na składowisko w Zgierzu. - Wstępnie ustaliliśmy, że na wysypisko miały być wyrzucane nieszkodliwe dla środowiska gruzy, papier i tektura, podczas gdy okazało się, że były tam też składowane odpady komunalne i materiały budowlane. Czy były one szkodliwe dla otoczenia? Wykaże to śledztwo - mówił Dziennikowi Łódzkiemu przedstawiciel łódzkiej Prokuratury Okręgowej. A kiedy mówił? 10 grudnia 2017 roku...

Policzmy jeszcze raz te wszystkie instytucje, które alarmowały, wnioskowały, śledziły i tak dalej, i tak dalej: starosta zgierski, prezydent Zgierza, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, straż pożarna, prokuratura. Pewnie jeszcze coś by się znalazło. Zadziwiające jak wiele instytucji robiło co mogło i... nic. A inni robili, co chcieli.

Dziś prokuratura mówi, że najbardziej prawdopodobna przyczyna pożaru składowiska w Zgierzu to podpalenie. Kto miałby tego dokonać? Może ktoś chciał zatrzeć jakieś ślady lub dowody, a może - bo i takie słuchy krążą - ktoś po prostu miał dość nieskuteczności instytucji, które nie potrafiły położyć kresu udręce mieszkańców.

Deklaracje idą w dobrym kierunku: nowe przepisy, kontrole, większy rygor przy wydawaniu zezwoleń, nowe instrumenty dla służb państwowych. Mądry Polak po smrodzie...

Sławomir Sowa

Komentarze

1
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Zdzisław Smolak

 Niemal w ogóle (bo już poniżej 5%) odpadów komunalnych nie deponuje się na składowiskach w ośmiu krajach: w Austrii, Belgii, Danii, Niemczech, Holandii, Norwegii, Szwecji i Szwajcarii. Co łączy te kraje? Otóż we wszystkich tych krajach od „zawsze” gospodarką odpadami komunalnymi zajmują się gminne przedsiębiorstwa pilnowane przez wyborców kartką wyborczą aby za rozsądną cenę odzyskać to co może być ponownie wykorzystane i zagospodarować odpady bezpiecznie i zgodnie z wymogami prawa i ochrony środowiska. System gospodarki odpadami w Polsce jest chory od dawna - od końca XX wieku gdy aferałowie zdecydowali, że odpady muszą przynosić zyski tym którzy chcą kręcić lody na comiesięcznych opłatach obywatelskich za śmieci. Dlatego jedynymi wydziałami gospodarki odpadami w urzędach gminnych są zazwyczaj rozbudowane referaty do spraw organizacji przetargów na „wyłonienie” owych operatorów kręcenia lodów. Większość szefów gmin szczyci się nawet tym, że dzięki temu nawet nie muszą wiedzieć co się dzieje ze śmieciami z ich gmin według zasady sformułowanej przez ministra Mazurka: „  „zapakować do kontenera, wywieźć i problem z głowy”. Nie trzeba dodawać, że o żadnej zasadzie „non profit” której pilnują w krajach wyznaczających standardy dla całej Europy wybieralni lokalni decydenci – w Polsce nie ma o tym mowy. Dla prywatnych firm jedynym wyznacznikiem sukcesu i ich misją są rosnące słupki zysków – a ponieważ te zyski są tworzone z wpłacanych opłat za odbiór odpadów –

wtedy każda metoda aby jak największą cześć opłat przenieść na kupkę oznaczoną jako „zysk” - jest działaniem „misyjnym”. Czy ktoś słyszał o pożarach odpadów w Austrii, Belgii, Danii, Holandii, Norwegii, Szwecji, Szwajcarii czy w Niemczech? Jeśli więc ktoś mówi o „chorobie” nie wskazując systemowego praźródła patologii – to znaczy, że tak naprawdę nadal nie ma woli przywrócenia publicznego naturalnego monopolu w gospodarce odpadami – czyli zasad, dzięki którym patologie są eliminowane w zarodku…

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.