Wielki zapomniany łódzkiej kultury wraca dzięki nieżyjącemu przyjacielowi

Czytaj dalej
Fot. dzięki uprzejmości stowarzyszenia im. A. Tansmana w Łodzi
Łukasz Kaczyński

Wielki zapomniany łódzkiej kultury wraca dzięki nieżyjącemu przyjacielowi

Łukasz Kaczyński

Hitlerowcy spalili jego nagrania i nuty. Czy uda się przywrócić pamięć o Pawle Kleckim? Obchodzący 20-lecie Festiwal „Tansman” reanimuje muzykę autorstwa przyjaciela Juliana Tuwima.

Pianista Artur Rubinstein jest patronem Filharmonii Łódzkiej, ma pasaż swego imienia, nawet rzeźbę uliczną. Kompozytorka i skrzypaczka Grażyna Bacewicz (z bratem Kiejstutem) patronuje Akademii Muzycznej, a świadomość doniosłej światowej twórczości Aleksandra Tansmana, od 20 lat przywraca Stowarzyszenie Promocji Kultury jego imienia. A Paweł Klecki... Paul Kletzki, bo tak świat zapamiętał tego jednego z największych dyrygentów, łodzianin i artysta o tragicznej biografii w rodzinnym mieście jest nieobecny. To może się zmienić.

Osoba i twórczość Kleckiego mocno zaistniały w programie jubileuszowego Międzynarodowego Konkursu i Festiwalu Indywidualności Muzycznych im. A. Tansmana „Tansman ’16”. Jeden z najlepszych polskich ansambli, Orkiestra „Sinfonia Varsovia” pod dyrekcją Maestro Jerzego Maksymiuka zagra we wtorek dla łodzian (za darmo - wstęp jest bezpłatny!) m.in. Sinfoniettę op. 7 Kleckiego na wielką orkiestrę smyczkową. Będzie to światowe prawykonanie. Koncert poświęcony będzie pamięci przyjaźni Kleckiego i Tansmana. Zabrzmi też tego drugiego V Symfonia à Paul Klecki. Znamienne jest miejsce, w jakim do tego dojdzie - Filharmonia Łódzka, powstała z Łódzkiej Orkiestry Symfonicznej, której pierwszy skład współtworzyli m.in. Tansman i Klecki.

Oprócz muzyki, która dała im miejsce w XX-wiecznej muzyce, łączyła ich też przyjaźń. Do grona tych „trzech muszkieterów”, jak mieli być nazywani przez swoje rodziny, należał też poeta Julian Tuwim. Znali się od najmłodszych lat, razem rozwijali. Znały się też ich rodziny, a ojców łączyły interesy. Ojciec Aleksandra był przedsiębiorcą na wielką skalę. „Przedsiębiorstwo Mosze Tansmana rozkwitało. Nieoceniony wkład w jego rozwój miał Izydor Tuwim, ojciec Juliana, pracownik Azowsko-Dońskiego Banku Handlowego. Importera luksusowych dóbr i jego finansowego doradcę wspierali bracia Kleccy, którzy przy ulicy Piotrkowskiej prowadzili kantor” - pisał Wojciech Wendland ze Stowarzyszenia Promocji Kultury im. Tansmana. W pierwszym składzie Łódzkiej Orkiestry Symfonicznej Tansman występował jako pianista, Klecki jako skrzypek (jako dziecko uczył się u Róży Schindler-Suess - uczennicy Józefa Joachima, tak jak Artur Rubinstein). Tworzyli też własny kwartet. Zainspirowany poetyckimi próbami Tuwima, Tansman napisał jeden z pierwszych utworów, „Pieśni do słów Juliana Tuwima”. Wykonano go w teatrze „Scala” (ul. Nowocegielniana 18), co odnotowała prasa, ale partytura zaginęła. W 1915 roku Tansman, rok później Tuwim byli już studentami prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Klecki zapisał się na filozofię (wcześniej w rok skończył studia z dyrygentury i kompozycji w Konserwatorium Warszawskim). Wkrótce drogi przyjaciół na stałe rozeszły się. Krótko po odzyskaniu niepodległości przez kraj. Tylko Tuwim został. Pierwszy wyjechał Tansman, gdy po potrójnym zwycięstwie w pierwszym konkursie kompozytorskim wolnej Polski stał się ofiarą nagonki o antysemickim podłożu. Do Paryża dotarł 1919 roku. Rok później Klecki jako ochotnik bronił kraju przed najazdem bolszewickim, rok później przyznano mu I nagrodę za kompozycję symfoniczną na konkursie Filharmonii Warszawskiej. Wkrótce zaczął dalsze studia w Berlinie, pod opieką Wilhelma Furtwänglera, dyrygenta i kompozytora Berliner Philharmoniker. Postawił na dyrygenturę, ale nie przestał komponować. Jako dyrygent debiutował w 1923 roku prowadząc koncert, w którym wykonano też jego utwory. Były popularne w całych Niemczech on zaś był najmłodszym dyrygentem prowadzącym Filharmoników Berlińskich. Około 1933 roku był sławny w Europie. Szybciej niż w ojczyźnie.

- Do pewnego stopnia podzielił los Tansmana. Został zapomniany w swoim rodzinnym mieście. Tymczasem na świecie uznany był za jednego z największych dyrygentów epoki - mówił nam Andrzej Wendland, prezes Stowarzyszenia im. Tansmana i dyrektor Festiwalu „Tansman”. - Pewnie zostałby pierwszym Polakiem następcą wielkiego Fürtwanglera, gdyby Hitler nie doszedł do władzy. Klecki, który był pochodzenia żydowskiego, został wraz ze swymi dziełami wpisany na listę „twórczości zdegenerowanej”. Jego protektor nie był w stanie mu pomóc.

Rękopisy utworów cudem ocalały we Włoszech. Ale Klecki powtarzał: moja muzyka nie istnieje

Zamieszkał we Włoszech, kontynuując karierę po sąsiedzku z mediolańską La Scalą. Uczył w Scuola Superiore di Musica. Miał też krótki epizod w Związku Sowieckim, gdzie w 1937 roku kierował orkiestrą filharmonii w Charkowie. Wydalony wrócił do Mediolanu. Gdy w 1939 roku i tu wprowadzono ustawę rasową, a w 1940 roku jego nazwisko wpisano do rasistowskiego „Leksykonu Żydów w muzyce”, udał się do neutralnej Szwajcarii. Choć niedawna jego kompozycje wydawały największe oficyny muzyczne Niemiec, dzieła Kleckiego hitlerowcy spalili, zaś mosiężne matryce, z których drukowano nuty kazali stopić.

W 1940 roku zaczął Klecki pracę z genewską Orchestre de la Suisse Romande, w 1943 kierował festiwalami muzyki w Lozannie. Ale rok wcześniej umarł jako kompozytor - gdy hitlerowcy wymordowali w Polsce jego rodzinę, w obliczu Zagłady uznał, że twórczość artystyczna nie jest możliwa. Jaką muzykę pisał? Krytyk muzyczna Dorota Szwarcman pisze na swym blogu „Co w duszy gra”: bliską tradycji niemieckiej. „Słychać w niej neoromantyczne oddźwięki Brahmsa, Mahlera. Ale też echa modernizmu czy ekspresjonizmu [...] Trudno jednoznacznie określić stylistykę, jest to swego rodzaju eklektyzm, ale niezwykle spójny. No, co tu dużo gadać - piękny przykład entartete Musik [„muzyka zwyrodniała”- tak naziści określali twórczość, która nie odpowiadała ich ideologii - ŁK]”.

Yehudi Menuhin, amerykański wirtuoz skrzypiec (i dyrygent), a po prawej łodzianin Paul Kletzki
dzięki uprzejmości stowarzyszenia im. A. Tansmana w Łodzi Nastoletni A. Tansman. Obydwa zdjęcia publikujemy jako pierwsi

A jednak „rękopisy nie płoną”. W 1965 roku robotnicy pracujący na budowie w Mediolanie znaleźli dwie skrzynie. Zawierały utwory Kleckiego, który zanim opuścił Włochy ukrył skrzynie w piwnicach hotelu „Metropole”. Był przekonany, że po bombardowaniach nic z nich nie zostało. Wysłano do Szwajcarii, ale Klecki przemilczał to. Co więcej, jak pisze Wojciech Wendland, nigdy tych skrzyni nie otworzył. Powtarzał, że jego muzyka nie istnieje. Ale nie umarł jako dyrygent. Dyrygował na całym świecie: w Europie, Ameryce Południowej i USA, m.in. inaugurował (na życzenie sławnego dyrygenta Arturo Toscaniniego) otwarcie po wojnie Teatro alla Scala, w latach 1954-55 był głównym kapelmistrzem Royal Liverpool Philharmonic Orchestra, był dyrektorem orkiestr symfonicznych Liverpoolu, Dallas i Szwajcarii Romańskiej jako następca Ernesta Ansermeta. Kierował też dziełami Tansmana, obaj spotykali się, ale dość rzadko. Zawartość skrzyni z utworami odkryto dopiero po jego śmierci w 1973 roku. Rekonstruowana, jego muzyka coraz częściej pojawia się w salach koncertowych. Także w Łodzi. Za zgodą spadkobierców Stowarzyszenie im. Tansmana w Łodzi dokonało ponownego opracowania partytur i głosów orkiestrowych, by można je dziś wykonywać.

- Łódź ma krótką acz burzliwą historię. W dwóch ostatnich dekadach XIX wieku narodziło się grono wybitnych łodzian, każdy z nich zrobił międzynarodową karierę, sławiąc miasto. W kolejności urodzenia byli to Rubinstein, Tansman i Klecki- uważa Andrzej Wendland. - Poza Rubinsteinem o pozostałych zapomniano. A przecież, jak mówił Czesław Miłosz: „miasto, które nie pamięta o swoich poetach przemija i umiera”. Tu mam na myśli oczywiście „poetów dźwięku”.

Łukasz Kaczyński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.