Co dla Polski oznacza postępowanie Komisji Europejskiej?

Czytaj dalej
Fot. Szymon Starnawski
Joanna Labuda, Mikołaj Woźniak

Co dla Polski oznacza postępowanie Komisji Europejskiej?

Joanna Labuda, Mikołaj Woźniak

Polska nie realizuje decyzji o relokacji uchodźców, więc Komisja Europejska rozpoczyna postępowanie w sprawie łamania prawa. Co to dla nas oznacza i czy powinniśmy przyjąć uchodźców? - Wolimy być mądrzy przed szkodą. Nie będzie zgody na brak kontroli - zapowiada Szymon Szynkowski vel Sęk, poseł PiS. - Rozumiem ludzki strach, ale zamachy nie są dziełem uchodźców - odpowiada Krystyna Łybacka, europosłanka.

Co dla Polski oznacza postępowanie Komisji Europejskiej?
Grzegorz Dembiński Krystyna Łybacka

Krystyna Łybacka- polityk, poseł do Parlamentu Europejskiego

Co w rzeczywistości oznacza dla nas procedura wszczęta przeciwko Polsce przez Unię Europejską w sprawie uchodźców?

Od momentu wszczęcia procedury dotyczącej łamania prawa Unii Europejskiej Polska ma dwa miesiące na reakcję. Później nastąpi reakcja ze strony komisji, ale wówczas będziemy mogli odwołać się do Trybunału. Tak naprawdę, zanim cokolwiek się wydarzy, procedura będzie trwała co najmniej kilka miesięcy, a nawet rok. W tej chwili nie ma mowy o natychmiastowych karach nałożonych na Polskę.

Jesteśmy jednym z trzech krajów UE, które blokują przyjęcie uchodźców. W jaki sposób jest to postrzegane w strukturach unijnych?

Dla mnie przykre są dwa aspekty. Pierwszy to ogromna słabość polskiej dyplomacji. Byłoby inaczej, gdybyśmy zmienili retorykę i przestali mówić – nie, bo nie. Popatrzmy na Austrię, która do niedawna mówiła, że nie będzie przyjmować uchodźców. Teraz powiedziała, że przyjmie i nie ma jej w grupie państw, w stosunku do których wszczęto procedurę. Słowacja przyjęła 18 osób i także nie ma jej w tym gronie. Moglibyśmy pójść w retorykę, że przyjmiemy, ale potrzebujemy lekarzy czy pielęgniarek. Jeśli mówimy, że na pewno nie przyjmiemy uchodźców, zachowujemy się jak klient, który wszedł do restauracji i mówi, że interesuje go tylko jedno danie z karty. Bycie w Unii to nie jest wybieranie tego, co się podoba. Musimy spróbować nawiązać dialog.

Pani przyjęłaby uchodźców?

Rozumiem ludzki strach, tym bardziej, że jest przez ostatnie tygodnie podsycany przez polski rząd, który mówi, że ze strony uchodźców coś nam grozi. Nie zdajemy sobie sprawy, że tysiące uchodźców, którzy są gotowi do relokacji z kompletem zweryfikowanych dokumentów, jest 4 tysiące 200 osób na całą Europę. O jakiej skali my mówimy? Uważam, że powinniśmy i mamy obowiązek pomagać ludziom w trudnej sytuacji.

Polacy boją się zamachów i ataków ze strony uchodźców.

Zamachy nie są dziełem uchodźców. To wynika z faktu, że parę krajów, w tym na przykład Belgia i Francja popełniły błędy. Szczególnie chodzi o Belgię. Ci ludzie mieszkają na osiedlach, które przypominają getta. Inne nacje niechętnie do nich wchodzą. Mogę spotkać w Brukseli czarnoskórych urzędników średniego szczebla, ale na pewno nie spotkam Arabów. Oni tylko sprzątają. Pamiętajmy, że mamy internet, a państwo ISIS ze swoją retoryką: „Jesteście poniżani, a my zapewnimy wam inny sposób żucie” trafiają do nich. Właśnie stąd jest tyle samotnych wilków, ale to nie są uchodźcy.

*****

Co dla Polski oznacza postępowanie Komisji Europejskiej?
Piotr Smolinski Szymon Szynkowski vel Sęk

Szymon Szynkowski vel Sęk - poseł Prawa i Sprawiedliwości, wcześniej poznański radny

Decyzja Rady Unii Europejskiej mówi o relokacji i przyjmowaniu uchodźców przez państwa członkowskie. Polska w UE jest, ale tego nie robi. Dlaczego?

Polska stosuje zapisy o przyjęciu uchodźców w ramach konwencji genewskiej i w świetle prawa międzynarodowego cały czas to realizuje. Następuje weryfikacja osób składających wnioski o azyl, a część kończy się pozytywnie. W ubiegłym roku było to m. in. około 40 Syryjczyków. Osobną kwestią jest decyzja Rady UE, która ustanowiła mechanizm relokacji uchodźców. W ramach tego mają być oni rozdzieleni pomiędzy państwa członkowskie. I tej decyzji nie będziemy wykonywać. Nie są zachowane kryteria bezpieczeństwa. Nie można ustalić kto jest uchodźcą, a kto imigrantem ekonomicznym.

Komisja Europejska wszczyna postępowanie, a nam grożą kary. Na ile są one realne?

Postępowań o naruszenie prawa unijnego KE prowadzi kilkaset rocznie. To nie jest nic nadzwyczajnego. Jest kilka etapów procedury i to trwa miesiącami. Jeśli Komisja będzie zdeterminowana, to wynik postępowania będzie za 2-3 lata. Potem można się odwołać i jeśli zapadnie ostateczna decyzja, a państwo się do niej nie zastosuje, dopiero wtedy nakłada się sankcje. Dla porównania: w 2015 roku, jeszcze za rządów PO, w stosunku do Polski prowadzono kilkadziesiąt takich postępowań.

Mówiąc konkretnie – Polska nie chce przyjąć uchodźców?

Polska nie zdecyduje się na realizację systemu relokacji, który nie zapewni weryfikacji. Ale prawo międzynarodowe i wnioski o azyl będą respektowane. Musimy jednak mieć kontrolę, kto przyjeżdża do kraju. W tej chwili miałyby ją Włochy lub Grecja.

Od dłuższego czasu PiS zapowiada, że nie przyjmie uchodźców w obecnej formie. Często pojawia się argument, że np. stanowi to zagrożenie dla kraju. Według Pana tak jest?

W krajach Europy Zachodniej widzimy do czego prowadzi masowa imigracja. Jestem daleki od stwierdzenia, że każdy uchodźca stwarza zagrożenie terrorystyczne. Ale w takiej masie i bez weryfikacji zawsze znajdzie się osoba ze złymi intencjami. Poza tym imigranci ekonomiczni z południa nie integrują się ze społeczeństwem. Wolimy być mądrzy przed szkodą, niż po.

Jakie będzie dalsze postępowanie rządu?

Będziemy działać wspólnie z krajami z Grupy Wyszehradzkiej. Zdecydujemy jak zareagować na taki dyktat Komisji Europejskiej. Na pewno nie będzie jednak zgody na brak kontroli, nad tym kto przyjeżdża do naszego kraju.

Joanna Labuda, Mikołaj Woźniak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.