Uśmiech towarzysza Stalina, czyli czar starych kalendarzy robotniczych

Czytaj dalej
Sławomir Sowa

Uśmiech towarzysza Stalina, czyli czar starych kalendarzy robotniczych

Sławomir Sowa

Spal żółte kalendarze - namawiał dawno temu w piosence Piotr Szczepanik. Otóż nie należy palić starych, pożółkłych kalendarzy. Dobrze oddają klimat swoich czasów, nawet jeśli był to klimat wybitnie niezdrowy.

Osobliwością PRL były kalendarze robotnicze, które nie służyły do notowania, ale do indoktrynacji. Na jeden z nich, na rok 1953, natrafiłem robiąc świąteczne porządki.

Było to apogeum stalinizmu, co znalazło swój wyraz w tematyce i szacie graficznej grubego, liczącego prawie 500 stron dzieła. Z pierwszej strony uśmiecha się Józef Stalin,który jeszcze nie wiedział, że za kilka miesięcy umrze, potem idzie tekst Międzynarodówki z nutami, później Bierut, który się jednak nie uśmiecha i dopiero hymn Polski.

Uśmiech towarzysza Stalina, czyli czar starych kalendarzy robotniczych
Grzegorz Gałasiński Sławomir Sowa

Kalendarz właściwy liczy ponad 60 stron i przypomina ważnych ludzi i wydarzenia z punktu widzenia robotnika. W styczniu takich wydarzeń było dziewięć, m.in. powstanie Polskiej Partii Robotniczej, Krajowej Rady Narodowej, Armii Ludowej. Autorzy nie zapomnieli o urodzinach wybitnych ludzi: Wilhelma Piecka, prezydenta Niemieckiej Republiki Demokratycznej i Luisa Carlosa Prestesa, sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Brazylii. Są też wydarzenia mało znane, ale na pewno ważne jak narada Komitetu Centralnego Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji w Krakowie w roku 1913, której przewodzili Lenin i Stalin.

Kalendarz, chcąc nie chcąc, musiał respektować niektóre, wciąż istniejące niezbyt robotnicze święta. Stąd tłustym drukiem pod datą 6 stycznia zaznaczono Trzech Króli. To niedopatrzenie poprawił dopiero towarzysz Władysław Gomułka.

Każdy tydzień ozdobiono stosownymi sentencjami, choć niektóre dla niewyrobionego czytelnika mogą się dziś wydawać nieczytelne. Na przykład taka złota myśl Bolesława Bieruta: „Władza kliki titowskiej jest władzą antyludową, ponieważ u steru tej władzy stoją zdrajcy i prowokatorzy, od dawna zwerbowani przez imperialistów”.

Kalendarz był też swego rodzaju namiastką encyklopedii. Zawarto w nim przegląd krajów świata, zwracając uwagę na sytuacje mas pracujących oraz ruch obrońców pokoju. Czego w nim brakuje? Noworocznych życzeń. Ale wtedy przecież i tak najważniejsze było to, czego sobie życzył uśmiechnięty Gruzin z pierwszej strony.

Sławomir Sowa

Jestem dziennikarzem w redakcji Dziennika Łódzkiego, zajmuję się m.in. problematyką wojskową, biznesem i polityką, ale lubię zanurkować w historię, zarówno tę lokalną, jak i powszechną, żeby poszukać punktów odniesienia i zdobyć dystans do tego, co dzieje się na bieżąco. Zainteresowania? Te zawodowe wyrastają z osobistych.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.