Urodziła martwe dziecko. Wcześniej dwukrotnie nie przyjęto jej na porodówkę we Wrześni. Jest kara dla ordynatora

Czytaj dalej
Fot. zdjęcie ilustracyjne/pixabay.com
Sona Ishkhanyan

Urodziła martwe dziecko. Wcześniej dwukrotnie nie przyjęto jej na porodówkę we Wrześni. Jest kara dla ordynatora

Sona Ishkhanyan

Mieszkanka Gniezna w 39. i 40. tygodniu ciąży dwukrotnie zgłaszała się do szpitala z pilnym skierowaniem od dwóch lekarzy. Mimo to za każdym razem ordynator odsyłał ją do domu. Ostatecznie kobieta urodziła martwe dziecko. Sąd Lekarski w Poznaniu po zbadaniu sprawy przyznał, że ordynator popełnił błąd.

Do zdarzenia doszło we wrześniu 2018 roku. Gnieźnianka dwukrotnie meldowała się w szpitalu we Wrześni ze skierowaniem od dwóch różnych lekarzy ginekologów do porodu ze względu na podejrzenie małej ilości wód płodowych. Mimo to lekarz ordynator każdorazowo po przyjęciu, zbadaniu i spędzonej przez klientkę nocy w szpitalu wypisywał ją do domu.

- Po wypis z pierwszego pobytu w szpitalu mieliśmy się stawić po weekendzie. Żona w tym czasie czuła, że sączą jej się wody płodowe, dodatkowo miała bóle. Stwierdziła, że kiedy pojedzie po wypis, poprosi o zbadanie

- opowiada mąż kobiety. - Położna na dyżurze powiedziała, że nie przyjmą jej bez skierowania. Cofnęliśmy się więc do Gniezna. Pani doktor, do której dotychczas żona chodziła na wizyty nie było więc przyjął ją inny lekarz. Po badaniu stwierdził, że jest bardzo mała ilość wód płodowych i w trybie pilnym wystawił skierowanie - dodaje.

Jak twierdzi gnieźnianin, jego żonę zbadał ordynator ze szpitala i ponownie stwierdził, że wszystko jest w porządku. Zapewniał, że wód płodowych jest dosyć i że mają się stawić dopiero za siedem dni, mimo tego, że był to już 40. tydzień ciąży. Następnego dnia kobieta przestała czuć ruchy dziecka. Gdy badanie KTG potwierdziło brak tętna, została niezwłocznie przyjęta do szpitala w Gnieźnie, gdzie urodziła martwe dziecko.

- Był to dla nas straszny cios, tym bardziej, że było to nasze pierwsze dziecko. Nie mogliśmy w to uwierzyć, bo przecież dzień wcześniej w szpitalu we Wrześni zapewniono nas, że wszystko jest w porządku - mówi ojciec. - Żona miała bardzo ciężki poród, musiała rodzić naturalnie, a dziecko ważyło ponad 4 kg. Po porodzie przez trzy tygodnie nie mogła wstać z łóżka. Obok bólu fizycznego był także psychiczny, który trwał jeszcze dłużej - dodaje.

Sąd Lekarski uwzględnił przede wszystkim druzgocącą opinię biegłego, w której całkowicie zakwestionowano słuszność decyzji podejmowanych przez ordynatora szpitala we Wrześni.

Rodzina długo nie mogła się pozbierać po śmierci dziecka. Twierdzi, że doszło do niej z winy lekarza. O sprawie zawiadomili prokuraturę i Okręgowy Sąd Lekarski w Poznaniu. Ten ostatni wydał orzeczenie w ubiegłym tygodniu.

- Lekarz został uznany winnym popełnienia przewinienia zawodowego i orzeczono wobec niego zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w zakładach leczniczych na okres jednego roku, mimo, że rzecznik odpowiedzialności zawodowej wnosił jedynie o upomnienie

- tłumaczy Tomasz Dzionek, pełnomocnik rodziny. - Orzeczenie Sądu Lekarskiego w Poznaniu jest dla nas bardzo dobrym rozstrzygnięciem. Na szczęście uwzględniono nasze żądania i orzeczono karę surowszą. Sąd Lekarski uwzględnił przede wszystkim druzgocącą opinię biegłego, w której całkowicie zakwestionowano słuszność decyzji podejmowanych przez ordynatora szpitala we Wrześni. Klientka nie powinna zostać odesłana do domu z uwagi na stan zdrowia, zaawansowaną ciążę i skierowania lekarzy z przychodni, z których jasno wynikało, że kwalifikuje się do niezwłocznego porodu - wyjaśnia

Tomasz Dzionek i dodaje, że jest to dopiero początek walki. W tej samej sprawie toczy się jednocześnie postępowanie w Prokuraturze Regionalnej w Poznaniu.

- Postępowanie to aktualnie prowadzone jest „w sprawie”, co oznacza, że nie zostały nikomu przedstawione zarzuty. W toku śledztwa zostali powołani biegli, na których opinię uzupełniającą oczekuje prokurator - informuje Anna Marszałek, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Poznaniu.

- Będziemy walczyć o sprawiedliwość , a także o zadośćuczynienie, tym bardziej, że do dziś nie usłyszeliśmy od lekarza żadnych przeprosin, nie wyraził żadnej skruchy

- dodaje wzburzony ojciec dziecka. - Przed sądem lekarskim zeznawał, że takie sytuacje się zdarzają. Robił z siebie ofiarę systemu służby zdrowia w Polsce. Twierdził, że był przemęczony i przepracowany.

Orzeczenie Sądu Lekarskiego nie jest prawomocne. Lekarz odmówił nam wypowiedzi. Czekamy także na komentarz dyrekcji szpitala we Wrześni. Do sprawy wrócimy.

Sona Ishkhanyan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.