Spowolnienie w Chinach uderzy rykoszetem [rozmowa]

Czytaj dalej
Fot. Andy Wong
Adam Willma

Spowolnienie w Chinach uderzy rykoszetem [rozmowa]

Adam Willma

Rozmowa z Radosławem Pyfflem, prezesem Centrum Studiów Polska - Azja, o chińskim spowolnieniu.

Spowolnienie w Chinach uderzy rykoszetem [rozmowa]
archiwum rodz. Radosław Pyffel: - Politycy podpisują w Chinach kolejne dokumenty, ale nie ma z tego biznesu.

- Według ekspertów główne czynniki ryzyka w tym roku to militarne przedsięwzięcia Rosji i spowolnienie chińskiej gospodarki. Rosja to ryzyko, z którym nauczyliśmy się już żyć, ale czego spodziewać się po Chinach?
- Tego spowolnienia można się było spodziewać. Według europejskich standardów trudno zresztą mówić o spowolnieniu, bo samochód, w którym bieg redukowany jest z piątki na czwórkę, nadal jedzie bardzo szybko. Jeśli Chiny zachowają tempo wzrostu na poziomie 6 procent (czyli niższe niż się prognozuje), to w porównaniu z Unią Europejską jasno widzimy, że nawet przy takim spowolnieniu rola Chin w światowej gospodarce będzie się nadal dramatycznie zwiększać, a przecież już dziś jest ogromna. Faktem jest , że najszybciej rozwijającą się gospodarką stały się obecnie Indie, ale te startują jednak z zupełnie innego pułapu.

- Ale chińska zadyszka może oznaczać zapalenie płuc dla innych krajów.
- Oczywiście, ale nas dotknie to głównie pośrednio. Eksport do Chin nadal stanowi stosunkowo niewielki procent ogółu sprzedawanych przez nas towarów. Natomiast w przypadku Niemiec, Nowej Zelandii czy Australii są to zmiany, które tamtejsze gospodarki odczują boleśnie. Polska odczuje to jako poddostawca dla gospodarki niemieckiej. Ale spowolnienie nie jest jedynym problemem Niemiec. Miałem okazję niedawno przyglądać się ekspansji producentów chińskich w Afryce, gdzie ich towary ze średnio zaawansowanej technologicznie póki wypierają produkty niemieckie. Z naszego punktu widzenia nie to jest jednak najważniejszy problem.

- ???
- Musimy mieć ofertę dla Chin, by pociągi z Polski nie wracały puste, jak się to dzieje teraz. To obecnie bardziej palący problem, niż przebieg nowego jedwabnego szlaku.

- Mówimy o tym od dłuższego czasu. I coś się zmienia?
- W dziedzinie kontaktów z Chinami mamy do czynienia raczej z kontynuacją. Pomimo zmiany rządu w Polsce, nadal jest deklaracja woli politycznej, ale nie bardzo wiadomo, jak to przełożyć na wzrost eksportu i biznes z Chinami. Myślę, że za dużo oczekujemy od wizyt na najwyższych szczeblach. Wizyty wieńczą tylko długi okres przygotowań. Od 5 lat, czyli od czasu, kiedy prezydent Komorowski podpisał w Pekinie umowę o strategicznym partnerstwie z Chinami, politycy nieustannie podpisują kolejne dokumenty i tworzą grupy robocze, ale biznesu z tego jak na lekarstwo. A nie ma go przede wszystkim dlatego, że polskie firmy są za małe i w wielu przypadkach powiązane są z gospodarkami zachodnimi jako podwykonawcy. Rynek chiński jest bardzo trudny i niełatwo tam odnieść sukces, chyba że odniosło się go już na innych rynkach globalnych. A więc sami politycy nie dokonają cudów.

- Jesteśmy świadkami nowego rozdania politycznego na świecie. Tym razem karty rozdaje Pekin. Jak ugrać najwięcej?
- Chiny rzeczywiście mają nowy plan, który może zdefiniować przyszłość na kilka dekad, więc kolejne kraje ustawiają się w kolejce po profity. Nasza pozycja startowa jest dobra, ale kluczem do sukcesu będzie wyjście z pułapki średniego rozwoju.

Adam Willma

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.