Śmiertelne potrącenie pieszego na Paprockiej w Zduńskiej Woli. Matka walczy o sprawiedliwość za śmierć syna
Ponad rok temu przejechał swoim autem po 21-letnim mężczyźnie i uciekł. Mimo to nie jest już podejrzany... Zdjęto z niego zarzut, a prokuratura w Zduńskiej Woli umorzyła postępowanie. Nie dlatego, że kierowca tego nie zrobił, ale podobno nie mógł uniknąć wypadku. Z takim obrotem sprawy nie godzi się rodzina ofiary. Czy śledztwo należy wznowić? O tym zdecyduje sąd w najbliższy poniedziałek.
Była noc z soboty na niedzielę, z 1 na 2 października 2016 roku. Tuż po godzinie 4 na ulicy Paprockiej w Zduńskiej Woli samochód przejechał mężczyznę leżącego na jezdni. Auto się nie zatrzymało. Kierowca nie próbował udzielać pomocy ani nawet sprawdzić, co się stało. Pojazd zniknął tak szybko, jak się pojawił. Na ulicy zostało zmasakrowane ciało 21-letniego zduńskowolanina.
Świadkowie nie widzieli samego zdarzenia. W pobliżu było kilka osób, ale nie na tyle blisko, żeby dostrzec, jak wyglądał moment wypadku. Do tej pory nie wiadomo, jak to się stało, że 21-letni Maciej Woskowski znalazł się na jezdni, ani jak to możliwe, że kierowca auta nie zdawał sobie sprawy z tego, że przejechał leżącego tam człowieka. A przecież wlókł ciało mężczyzny jeszcze przez kilkanaście metrów...
Przestępstwa nie było?
Prokuratura lakonicznie wyjaśnia, że nie zostały wyczerpane znamiona przestępstwa. Co to oznacza? To, że kierowca, który przejechał po młodym mężczyźnie... nie jest temu winien. Choć tam był, nie ominął człowieka na jezdni, ani nawet nie zatrzymał się, żeby sprawdzić, co się stało, nie ciążą już na nim zarzuty spowodowania śmiertelnego wypadku.
Prokuratura powołuje się na opinie biegłych i eksperymenty procesowe. Śledczy badają jeszcze kwestię nieudzielenia pomocy. W poniedziałek sąd zdecyduje, czy prokuratura będzie musiała jeszcze raz zbadać sprawę, którą umorzyła.
Rodzina zmarłego złożyła zażalenie na to postanowienie. Bliscy ofiary liczą na to, że tak łatwo kierowca się nie wywinie.
- Może wyjechać gdzie chce, ponieważ nie ma dozoru policyjnego. Jest wolnym człowiekiem. A mój syn nie żyje - nie kryje rozgoryczenia Małgorzata Woskowska, mama 21-letniego mieszkańca Zduńskiej Woli, który zginął tej tragicznej nocy.
Rodzicom nie zostało już nic, jak tylko nadzieja, że sprawa ich syna nie zakończy się tym, że to ofiara stanie się sprawcą, a sprawca wieść będzie normalne życie. Jeszcze niedawno 48-latkowi groziła kara pozbawienia wolności nawet do 12 lat. Teraz nie ma nawet zarzutów.
Droga prosta, niedaleka...
- Przyjechał mój syn i przyjechał po śmierć - wzdycha pani Małgorzata. - A tyle miał planów. Dopiero poznał dziewczynę. Cieszył się, że spędził z nią wieczór.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień