Rząd zamknie sklepy w niedziele

Czytaj dalej
Fot. Pawel Nowak
Agnieszka Domka-Rybka

Rząd zamknie sklepy w niedziele

Agnieszka Domka-Rybka

Handlowcy nie pójdą do więzienia, ale na pewno zarobią mniej. Klienci zaś zmienią przyzwyczajenia.

Przygotowany przez NSZZ Solidarność projekt ustawy o całkowitym zakazie handlu w niedzielę trafił wczoraj pod obrady rządu.

Projekt zakłada zamykanie sklepów, z nielicznymi wyjątkami (w okresach przedświątecznych oraz w czasie wyprzedaży sezonowych), a także możliwość karania przedsiębiorców łamiących niedzielny zakaz dwuletnim więzieniem.

Surowe kary? Rząd tego nie popiera

- Jest pozytywna rekomendacja ze strony rządu dla tej ustawy - powiedział we wtorek Rafał Bochenek, rzecznik rządu.

Zaznaczył jednocześnie, że są „oczywiście liczne uwagi” zgłoszone do projektu. Mowa m.in. o tym, że władza nie popiera surowych kar dla handlowców i nie sugeruje, ile niedziel miałoby być objętych zakazem.

Przypomnijmy, Mateusz Morawiecki krytycznie ocenia zamknięcie sklepów we wszystkie niedziele i proponuje kompromis, czyli wolne dwa takie dni w miesiącu.

Pan Mariusz (nazwisko znane redakcji) od wielu lat prowadzi kilka sklepów spożywczych na bydgoskim osiedlu Błonie i uważa: - Jeżeli nie będzie surowych kar za złamanie zakazu handlu w niedziele, to przepis pozostanie tylko na papierze, jak jest teraz w przypadku zakazu w święta.

Opowiada jak, jego zdaniem, dziś obchodzone jest prawo.

- Ja i moi pracownicy w dni świąteczne odpoczywamy. Jednak jadąc samochodem widzę: otwarty jeden sklep, drugi, trzeci. Jeśli ktoś jest właścicielem trzech monopolowych, to ja go pytam: jak jest w stanie podzielić się na trzy osoby i stanąć w każdym za ladą? Ustawa będzie miała sens tylko wtedy, gdy autorzy napiszą czarno na białym, co komu wolno, a czego nie i co mu naprawdę grozi, gdy złamie zakaz. Dwie pracujące niedziele w miesiącu też niczego nie załatwią. Przecież drobny handel umiera. Jedynie całkowity zakaz spowoduje, że klienci przyjdą w poniedziałek rano do nas na zakupy, a nie tylko po śmietanę czy pieprz, których zapomną kupić w niedzielę w markecie - twierdzi bydgoski handlowiec.

Z jego zdaniem zgadza się Jan Dopierała, sekretarz Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ Solidarność i współtwórca obywatelskiego projektu wspomnianej ustawy:

- Wśród krytykujących kary są zapewne ci, którzy zamierzają kombinować i łamać zakaz, inaczej czego by się bali? Nikt przecież nie mówi o więzieniu dla uczciwych przedsiębiorców! Bez kar przepis będzie martwy. Od początku mówimy, niedziela to powinien być czas dla rodziny, a jak jest? Często tak: kasjerka szykuje rano dziecko do szkoły i idzie do pracy na popołudnie. Gdy wraca, ono już śpi. Czyli w tygodniu prawie się nie widują. W niedzielę również musi pracować, więc nie ma czasu dla córki czy syna.

Tak Dopierała mówi o przepisie, który, jak twierdzi, w Polsce omija się nagminnie: - Dziś, mimo że zabrania tego prawo, zmusza się pracowników, by stawali za ladą w dni świąteczne. Nie słyszałem, by ktoś został za to ukarany. To jest ukryta patologia. Wszyscy o tym wiedzą, ale nikt z tym nic nie robi. Tylko surowe kary mogą przywołać nieuczciwych przedsiębiorców do porządku - przekonuje związkowiec Solidarności.

- Nie zgodzę się z tym, że mówimy o patologii - ripostuje Wojciech Szota, zastępca okręgowego inspektora pracy w Bydgo-szczy. - Z naszych kontroli wynika, a ostatnią taką akcję prowadziliśmy 11 listopada ubiegłego roku, że - owszem - zdarzają się przypadki, gdy nie właściciel, a pracownik obsługuje klientów w dni świątecznie. Jednak nie jest to nagminne. Spotkaliśmy się też z sytuacjami, że zatrudnionym na normalne umowy szefowie proponowali zlecenia na te wyjątkowe dni. Również w tym przypadku nie możemy powiedzieć o powszechnym zjawisku.

Jednak Szota nie kryje: - Pracodawców jest dużo, a inspektorów mało. Nie jesteśmy w stanie wyłapać wszystkich nieprawidłowości.

„To jest realizacja politycznego zaklęcia”

- Rząd chwali się wzrostem gospodarczym, a zakaz handlu w niedziele może go znacznie spowolnić - uważa dr Andrzej Faliński, ekspert ds. handlu detalicznego.

- Rośnie konsumpcja, ale także ona może spaść. Mi to bardziej przypomina realizację politycznego zaklęcia. I, powiedzmy sobie szczerze, związkowcy i politycy chcą ograniczyć konsumentom wolny dostęp do handlu - dodaje.

Według najnowszych badań, przeprowadzonych w marcu przez Millward Brown na zlecenie Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, popularność zakupów w niedziele wciąż rośnie.

Decyduje się na nie blisko 4/5 Polaków (79 proc.), z kolei 2/3 (66 proc.) wykonuje w ten dzień obowiązki domowe, a blisko połowa (43 proc.) pracuje tak, jak w inne dni tygodnia.

Z badań wynika, że Polacy wykorzystują niedzielę na wykonanie obowiązków, których ze względu na brak czasu nie mogą wypełnić w dni powszednie. Mają wtedy więcej czasu, dzięki czemu nie muszą spieszyć się, co pozwala kupować bardziej świadomie.

Autorzy zwracają też uwagę, że handel nie jest jedynym sektorem, w którym pracownicy muszą stawiać się w firmie w weekendy.

Agnieszka Domka-Rybka

Gdybym nie była tu, gdzie jestem, może prowadziłabym jakąś dużą firmę. Bo w tematyce biznesowej czuję się jak "ryba w wodzie" (i nie ma to żadnego związku z drugim członem mojego nazwiska). Większość moich artykułów dotyczy gospodarki. Choć nieraz, by się "zresetować", sięgam także po tematy społeczne. Od kilku lat prowadzę portal strefabiznesu.pomorska.pl, który jest mi bardzo bliski. Zżyłam się z nim i podglądam go nawet na urlopie - z tęsknoty.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.