Anna Gronczewska

Postanowiła zabić córkę i siebie, ale nie chciała zrobić krzywdy mężowi

Postanowiła zabić córkę i siebie, ale nie chciała zrobić krzywdy mężowi Fot. archiwum Dziennika Łódzkiego
Anna Gronczewska

Do tego dramatu doszło 90 lat temu w domu Witolda Łuczakowskiego, urzędnika łódzkiego starostwa powiatowego. Jego żona zastrzeliła ich dziecko, a potem sama próbowała się zabić.

Tragedia rozegrała się w kamienicy przy ul. Sienkiewicza 62. Najpierw usłyszano strzały. Dochodziła godzina 21. Dopiero po kilkunastu minutach służąca Łuczakowskich wróciła do domu z pralni znajdują w podwórku. Niestety, nikt nie otwierał jej drzwi... Od razu pomyślała, że musiało stać się coś strasznego.

- Przecież jeszcze godzinę temu rozmawiałam z Łuczakowską, zapewniała mnie, że nie wychodzi z domu! - tłumaczyła służąca Łuczakowskich.

Szybko pod drzwiami pracownika starostwa pojawili się sąsiedzi, którzy wyważyli drzwi. Zobaczyli na podłodze plamy krwi, które prowadziły ich pokoju. To co tam ujrzeli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. W kołysce, cała we krwi leżała córka Łuczakowskich, 9-miesięczna Danusia. Dziecko nie dawało oznak życia. Obok na łóżku leżała jej matka, 25-letnia Wiktoria Łuczakowska. Kobieta wiła się z bólu. W głowie miała ranę postrzałową... Była jednak przytomna.

Zadzwoniono po pogotowie. Lekarz stwierdził śmierć Danusi na skutek rany postrzałowej głowy. Natomiast matkę dziecka w stanie ciężkim odwieziono do szpitala.

Rozpoczęło się śledztwo w sprawie śmierci Danusi. Ustalono, że jej ojciec Witold Łuczakowski popołudniu wrócił z pracy do domu. Około godziny 18 opuścił mieszkanie. Ze wstępnych ustaleń wynikało, że małżonkowie nie kłócili się. Przesłuchano najbliższych sąsiadów Łuczakowskich, Gruberów i Stammów. Ci stwierdzili, że z mieszkania Łuczakowskich nie dochodziły żadne podejrzane odgłosy. Także ich służąca mówiła, że gdy schodziła do pralni Wiktoria Łuczakowska była spokojna.

Policjanci ustalili, że Witold Łuczakowski miał rewolwer. I właśnie jego użyła Wiktoria strzelając najpierw do Danusi, a potem do siebie. W mieszkaniu znaleziono też buteleczkę z kwasem solnym. Wiktoria po zabiciu dziecka rozebrała się, położyła do łóżka i napiła kwasu solnego. Następnie strzeliła do siebie w głowę.

- Co doprowadziło do tej zbrodni? - zastanawiała się miejscowa prasa.

Tragedia rozegrała się w kamienicy przy ulicy Sienkiewicza 62. Czytaj o zbrodni sprzed lat... Co doprowadziło do tych wydarzeń? 

Pozostało jeszcze 73% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Anna Gronczewska

Jestem łodzianką więc Kocham Łódź. Piszę o historii mojego miasta, historii regionu, sprawach społecznych, związanych z religią i Kościołem. Lubię wyjeżdżać w teren i rozmawiać z ludźmi. Interesuje się szeroko pojmowanym show biznesem, wywiady z gwiazdami, teksty o nich.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.