Polska w listopadzie 1918 ma twarz Józefa Piłsudskiego. Odzyskana niepodległość miała wielu ojców

Czytaj dalej
Krzysztof Ogiolda

Polska w listopadzie 1918 ma twarz Józefa Piłsudskiego. Odzyskana niepodległość miała wielu ojców

Krzysztof Ogiolda

Decydując się na odwrócenie sojuszów w 1917 roku, Józef Piłsudski zagrał va banque - mówi dr hab. Marek Białokur z Instytutu Historii Uniwersytetu Opolskiego. Zamiast do więzienia w Magdeburgu mógł trafić pod ścianę. Ryzykował dużo i to się opłaciło Polsce.

Chociaż odzyskanie niepodległości przez Polskę w listopadzie 1918 roku miało wielu ojców, kojarzymy je dziś przede wszystkim z Józefem Piłsudskim. Dlaczego inni politycy tak łatwo mu się podporządkowali?
To się wcale nie odbyło łatwo. Gdybyśmy się przenieśli o 99 lat wstecz i znaleźli się w Warszawie, to zobaczylibyśmy nie tylko w listopadzie, ale i w grudniu 1918 roku przechodzące przez miasto demonstracje przeciwko Piłsudskiemu, a za Romanem Dmowskim lub za działaczami rewolucyjnymi. I to nie tylko kilkusetosobowe, ale także wielotysięczne. W Polsce podzielonej między trzy państwa zaborcze dla części jej mieszkańców Piłsudski był autorytetem, ale dla innych wcale nie.

To dlaczego nasza niepodległość ma dziś twarz marszałka?
Rozpad państw zaborczych był efektem I wojny światowej, nazywanej wówczas Wielką Wojną. Piłsudski, noszący mundur, uczestnik walk, miał naturalną przewagę nad politykami, którzy też działali w czasie wojny na rzecz sprawy polskiej, ale robili to w elegancko skrojonych garniturach. Ani Roman Dmowski, ani Wojciech Korfanty, Ignacy Daszyński, Ignacy Jan Paderewski ani Wincenty Witos nie byli żołnierzami. Wszyscy mieli zasługi dla Polski, które trudno bez narażenia się na błąd wyliczyć procentowo. Właśnie marszałka wyróżniał „szary strzelca strój” i to bardzo mu pomogło.

Przeciwnicy marszałka dawniej i dziś podkreślają, że jego legiony wielkiej roli w dziejach wojny nie odegrały, legioniści po kryzysie przysięgowym wylądowali w Beniaminowie lub w Szczypiornie, a ich wódz – w Magdeburgu...
Takie opinie są dla Piłsudskiego krzywdzące, ale rzeczywiście się pojawiały, bo też dawną i dzisiejszą politykę łączy tendencja do widzenia wyłącznie tego, co chcemy widzieć. Kto poznał marszałka w austriackich okopach, często do końca życia był jego wiernym żołnierzem. Kto w zaborze pruskim doświadczył germanizacji, a w dodatku miał poglądy bardziej narodowe, na tego, kto kilka lat współpracował z Austriakami, patrzył jak na zdrajcę. Staram się od takich skrajności uciekać. A podczas kryzysu przysięgowego, kiedy marszałek zdecydował się po trzech latach współpracy z Austriakami i Niemcami odwrócić sojusze, zagrał va banque. Niemcy w tej fazie wojny nie były wcale takie słabe. Zamiast na rok do więzienia – w stosunkowo dobrych warunkach – w Magdeburgu, mógł trafić pod ścianę. Ryzykował dużo i to się w efekcie opłaciło Polsce.

10 listopada Niemcy przywieźli go z Magdeburga...
W Warszawie na peronie czekali na niego nie tylko wiernie mu oddani działacze Polskiej Organizacji Wojskowej, przekonani, że wraca przede wszystkim do nich. Po drugiej stronie peronu stał skromnie książę Zdzisław Lubomirski, jeden z trzech członków Rady Regencyjnej. Nie miał w rękach zbyt wielu atutów. Mądrość Piłsudskiego polegała na tym, że przywitał się ze swoimi współpracownikami, ale na śniadanie pojechał z księciem Lubomirskim.

  • Ignacy Jan Paderewski był Robertem Lewandowskim swoich czasów. Każdy polityk chciał mu podać rękę. Takich ambasadorów Polska wtedy potrzebowała
  • Piłsudskiego i Dmowskiego łączyła wizja Polski silnej, bo tylko taka mogła się przeciwstawić dwóm sąsiadom.
  • Latem 1920 roku Piłsudski wie, 
że Polskę przed  bolszewikami może obronić polski chłop, więc śle po Witosa

 

 

Pozostało jeszcze 78% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Krzysztof Ogiolda

Jestem dziennikarzem i publicystą działu społecznego w "Nowej Trybunie Opolskiej". Pracuję w zawodzie od 22 lat. Piszę m.in. o Kościele i szeroko rozumianej tematyce religijnej, a także o mniejszości niemieckiej i relacjach polsko-niemieckich. Jestem autorem książek: Arcybiskup Nossol. Miałem szczęście w miłości, Opole 2007 (współautor). Arcybiskup Nossol. Radość jednania, Opole 2012 (współautor). Rozmowy na 10-lecie Ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych, Gliwice-Opole 2015. Sławni niemieccy Ślązacy, Opole 2018. Tajemnice opolskiej katedry, Opole 2018.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.