Po cesarkę do psychiatry

Czytaj dalej
Fot. Janusz Wojtowicz
Agnieszka Jędrzejczak

Po cesarkę do psychiatry

Agnieszka Jędrzejczak

Ciężarne płacą lekarzowi za cesarskie cięcie albo idą do psychiatry po zaświadczenie o tokofobii. W niektórych szpitalach cięć jest więcej niż naturalnych porodów. Resort zdrowia z tym walczy.

Ginekolodzy załamują ręce. Kobiety robią wszystko, by nie rodzić w sposób naturalny. Chcą mieć cesarskie cięcie, a jeśli nie ma do tego medycznych wskazań, szukają sposobu, by do cesarki doszło. Coraz częściej zgłaszają się przed porodem z zaświadczeniem od psychiatry o tokofobii, czyli stwierdzonym lękiem przed skurczami i bólem. Ginekolodzy nie dowierzają w tak dużą skalę lęku u kobiet, a psychiatrzy zalecają ginekologom lepsze przygotowanie pacjentek do porodu.

Okulista pomoże

- Nie ma w naszym kraju cesarskiego cięcia na życzenie, więc ciężarne starają się obejść system. Kiedyś robiono to z pomocą okulistów, ale w wyniku spotkań położniczo-okulistycznych ustalono bezpośrednie wskazania do cesarskiego cięcia i nawet bardzo duża wada krótkowzroczności nie jest przeciwwskazaniem do rodzenia drogami natury

- mówi prof. Jarosław Kalinka, ginekolog i położnik w łódzkim szpitalu oraz prezes elekt Polskiego Towarzystwa Medycyny Perinatalnej. - Odsetek cięć z powodu wskazań okulistycznych spadł po tych spotkaniach do minimum. Ale wtedy ciężarne zaczęły przynosić zaświadczenia od ortopedów, a teraz mówią o fobii przed porodem - dodaje ginekolog.

Dziś wśród kobiet, które nie leczą się na co dzień u specjalistów i są niemalże oznaką zdrowia, słyszy się głosy o wizytach u psychiatrów, którzy wystawią zaświadczenie o lęku przed porodem. A od tego już prosta droga do cesarskiego cięcia.

- To moja pierwsza ciąża, ale naczytałam się o wielogodzinnych porodach w bólach, późniejszych tego skutkach i o warunkach na porodówkach. Od początku wiedziałam, że nie chcę mieć naturalnego porodu. Chcę szybko urodzić i nie męczyć się - mówi nam jedna z ciężarnych matek spotkana podczas dni otwartych w łódzkiej porodówce. - Słyszałam o takim zaświadczeniu, więc sama po nie poszłam.

Żaden lekarz nie odważy się nie zrobić cięcia, gdy dostał zaświadczenie. Nawet jeśli wątpi w jego prawdziwość, a i nie każda kobieta da przekonać się do naturalnego porodu.

NFZ tak samo wycenia cesarkę jak poród drogami natury. Każdy kosztuje 1.820 zł, a za poród ze znieczuleniem NFZ płaci szpitalowi więcej o 400 zł. Droższe są porody przedwczesne i mnogie.

Psychiatrzy, którzy wystawiają ciężarnym matkom zaświadczenia, odpierają zarzuty, że robią to na wyrost.

- Dla mnie najważniejszy jest pacjent, a nie to, czy ginekolog ma problem z pacjentką. Jeżeli kobieta ma obawy dotyczące porodu i istnieje ryzyko, że nie będzie współpracowała, to ginekolog powinien coś z tym zrobić, poświęcić jej więcej uwagi.

To on się na tym zna. Czy kobiety przestaną się bać, jeśli psychiatrzy nie będą wystawiać im zaświadczeń? Nie. Tak problemu się nie rozwiąże - mówi w rozmowie z nami psychiatra z Łodzi.

Chcą się ciąć

Metod na obejście systemu jest wiele. Inną może być poród w prywatnej klinice, gdzie cesarka to kwestia dogadania się z lekarzem prowadzącym.

Nawet w szpitalu publicznym można cięcie załatwić. Ale to już kosztuje. Z naszych informacji wynika, że kwoty, jakie płaci się lekarzom za cięcie wahają się od 1 - 2 tys. zł w zależności od szpitala.

Wskaźnik cięć cesarskich w Polsce rośnie. Według danych Ministerstwa Zdrowia dziś sięga 40 proc. W niektórych szpitalach w naszym regionie lekarze robią więcej cesarek niż naturalnych porodów.

W Stanach z kolei cięcie ma ponad 30 proc. rodzących. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) apeluje od dawna o zmniejszenie liczby wykonywanych cesarek do przynajmniej 15 proc. Przy ministrze zdrowia powstał nawet specjalny zespół, który ma opracować takie rozwiązania systemowe dla naszego kraju.

Cięcie na całe życie

Lekarze nie chcą, by cięcie cesarskie było na życzenie, bo rodzi wiele komplikacji.

- Cięcie jest problemem dożywotnim dla kobiety, ono stygmatyzuje pacjentki.

Ma większe ryzyko krwotoku okołoporodowego, zmian zakrzepowo-zatorowych, rekonwalescencja jest dużo gorsza, blizna może się źle goić albo rozejść. Kobiety nie wiedzą, że po cięciu mogą zajść w ciążę dopiero minimum po 1,5 roku. Po pierwszym cięciu kolejne są jeszcze większym zagrożeniem.

- Największą plagą powikłań po cięciu, jaką dziś mamy to zła implantacja łożyska - dodaje prof. Jarosław Kalinka.

Agnieszka Jędrzejczak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.