Noworoczne postanowienia polityków i zwykłych ludzi

Czytaj dalej
Fot. Pixabay
Sławomir Sowa

Noworoczne postanowienia polityków i zwykłych ludzi

Sławomir Sowa

Nic tak nie odróżnia zwykłych ludzi od polityków jak noworoczne postanowienia. To, co sami sobie postanowimy, nikomu nie szkodzi, to co postanowią sobie politycy, możemy poczuć i to na różne sposoby

Każdy kroi postanowienie noworoczne na swoją miarę. Miarę pieniędzy, miarę wyrzeczeń, miarę siły woli. Będę się odchudzał, wreszcie wezmę się do nauki angielskiego, przestanę gasić papierosy na klatce schodowej, znajdę więcej czasu dla rodziny, zmienię pracę. Takie postanowienia mają zwykli ludzie. Ludzie niezwykli, tacy jak Jarosław Kaczyński, Grzegorz Schetyna, może nawet Ryszard Petru, mają zupełnie inne postanowienia. Nie muszą się odchudzać, bo niech ktoś spróbuje im to wytknąć. Nie muszą się uczyć ani języków, ani w ogóle niczego, bo i tak wszystko lepiej wiedzą. Zmiana pracy? Nie wchodzi w rachubę z przyczyn obiektywnych. Przecież oni na niczym innym się nie znają. A nawet jeśli, to nie można przecież z roku na rok zrezygnować z poświęcenia na rzecz narodu. Z pewnymi wyjątkami oczywiście, na przykład Krystyną Pawłowicz. Pani profesor usilnie życzymy, aby wytrwała w swym postanowieniu odejścia od polityki.

Tak, politycy mają zupełnie inne postanowienia noworoczne. Na przykład Jarosław Kaczyński postanowił, że w roku 2019 PiS wygra wybory parlamentarne. To samo postanowił Grzegorz Schetyna. To znaczy, nie że PiS wygra, tylko zjednoczona opozycja.
Tu dochodzimy do różnicy między postanowieniami zwykłych ludzi i polityków.
Jeśli przysłowiowy Kowalski zechce zrzucić parę kilogramów lub zapisać się na kurs języka obcego, to samo może zrobić Nowak i nikt nie będzie z tego powodu nieszczęśliwy. Z Kaczyńskim i Schetyną już się tak nie da. Szczęście Kaczyńskiego będzie nieszczęściem Schetyny i vice versa.

Druga różnica polega na tym, że jeśli sami dla siebie coś postanowimy, to w dużym stopniu od nas zależy, czy nam się uda realizacja tego postanowienia. Z politykami jest trochę inaczej. Jeśli Kaczyński czy Schetyna postanowią, że wygrają wybory, to jeszcze niewiele znaczy, bo to ich postanowienie w dużej mierze zależy nie od nich, ale od nas. Chociaż mają cały wachlarz środków do przekonywania.
Niestety, postanowienia wyborców liczą się raz na cztery lub pięć lat, a politycy swoimi postanowieniami mogą tresować ludzi, kiedy im się żywnie podoba. Podnieść wiek emerytalny, albo obniżyć, podwyższyć cenę prądu lub śmieci, albo i nie, i tak dalej.

Jedno tylko łączy zwykłych ludzi i polityków: i jedni, i drudzy nie rozpamiętują, co im nie wyszło ze starych postanowień. Po co się katować? Kowalski, który się odchudzał nie przyzna się, że 31 grudnia waży więcej niż ważył 1 stycznia. Kaczyński nie przyzna się, że mu się nie udało zdemolowanie sądownictwa do samego końca.

Są jeszcze inne postanowienia. Na przykład Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad postanawia, że wybuduje kawałek autostrady A1, albo kawałek drogi ekspresowej S14. GDDKiA postanawia, a wykonawca dziękuje, bo od momentu złożenia oferty do rozpoczęcia budowy koszty materiałów i wynagrodzenia tak poszły w górę, że mu się nie opłaca.

Będę szczęśliwy, jeśli uda się Państwu dotrzymać noworocznych postanowień, a postanowienia polityków, cóż, niech zmaterializują się tylko te lepsze, na przykład podwyżka emerytur.

Sławomir Sowa

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.