Na Bałutach mają "twierdzę" z dopalaczami [zdjęcia]

Czytaj dalej
Fot. Polskapress
Jan Kin

Na Bałutach mają "twierdzę" z dopalaczami [zdjęcia]

Jan Kin

Na posesji przy ul. Mielczarskiego 27 handluje się dopalaczami w dużych ilościach. Tam też zaufani klienci mogą skonsumować zakupy. To właśnie dla nich organizatorzy tego procederu ustawili przed płotem wygodne wersalki. - Pierwsi chętni pojawiają się już przed godz. 9. Do wieczora są ich dziesiątki. Wśród nich nie brakuje uczniów, którzy w „dulce” chcą zajarać „zioło” - opowiada mieszkaniec kamienicy przy Mielczarskiego, która sąsiaduje z posesją nr 27.

Miejsce, gdzie odbywa się handel środkami odurzającymi miejscowi nazywają „twierdzą”. Nie bez powodu. Od strony odległej zaledwie o około 300 metrów Manufaktury, jest bowiem otoczona wysokim, pomalowanym na czarno, betonowym płotem. Przed nim znajduje się pusty plac wielkości boiska sportowego, otoczony wysokim prawie na dwa metry wałem ziemi.

Wjazd na plac został zatarasowany gałęziami, betonowym koszem na śmieci, starymi meblami i innymi rupieciami. Pewnie dlatego policyjne radiowozy, które od czasu do czasu pojawiają się w okolicy, parkują przed wałem ziemnym na trawniku, a pobliski teren policjanci przeczesują pieszo. Funkcjonariusze, nawet nieumundurowani, nie mają szans, żeby wejść niepostrzeżenie na teren „twierdzy”. Pilnują jej bowiem wyposażeni w telefony komórkowe tzw. stacze.

Oni przez cały czas dokładnie obserwują teren, a zwłaszcza osoby nieznane, głównie mężczyzn, idące w stronę „twierdzy”. Przez posesję można przejść na ul. Mielczarskiego. Okoliczni mieszkańcy, którzy kiedyś chętnie korzystali z tej drogi mówią, że teraz jest to nie lada wyzwanie. Natknąć się bowiem można na ostrzyżonych na pałę osiłków w dresach i odurzonych ćpunów, co do przyjemności nie należy.

W „twierdzy” dopalaczami handluje się od września ubiegłego roku. Wtajemniczeni mówią, że tym procederem trudnią się „ludzie z miasta”. Towar dowożony jest samochodami, m.in. czerwonym oplem vectrą na łódzkich numerach rejestracyjnych, rozklekotanym renault clio i saabem.

- Jesteśmy przestraszeni, bo ćpuny nas zaczepiają. Nazywamy ich „cyborgami”. Chodzą bowiem tak, jakby mieli spętane nogi. Żebrzą, palą „zioła” na klatkach schodowych naszych kamienic i załatwiają tam też potrzeby fizjologiczne. Smrodu tego pewnie już się nie uda usunąć - narzeka mieszkanka kamienicy przy ul. Mielczarskiego.

Na towarzystwo „cyborgów” narzekają również okoliczni sprzedawcy. Notorycznie są przez nich okradani.

Jan Kin

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.