Miłość aż po nóż. Jak Robert „oddał duszę diabłu”

Czytaj dalej
Fot. Archiwum
Artur Drożdżak

Miłość aż po nóż. Jak Robert „oddał duszę diabłu”

Artur Drożdżak

Robert ubrał się w odświętny garnitur, wziął z domu najostrzejszy nóż i poszedł do wsi pod Krakowem zabić. Miał narastające poczucie krzywdy, że poświęca wszystko ukochanej, a ona „prowadza się z innymi”. Coś w nim pękło.

Policjant1: Dostaliśmy informację o zabójstwie. Pojechaliśmy do podkrakowskiej wsi i zaczęliśmy poszukiwania sprawcy, czyli Roberta. Znaleźliśmy go w stodole. Mówił, by nie podchodzić, bo się powiesi. Stał już na belce, do której był przywiązany sznur, a pętlę miał na szyi. Był rozżalony. Mówił, że ma dość wszystkiego, co z nim ta jego Ewka wyrabiała. - Wykorzystywała mnie - krzyczał. Zgodził się na odstąpienie od samobójstwa, jeśli nie założymy mu kajdanek. Spełniliśmy jego życzenie.

Policjant 2: Roberta znałem, bo to mój sąsiad. Gdy przyjechaliśmy na interwencję, miał pętlę na szyi i groził, że się zabije. Pobiegłem po nóż do sąsiadów, ale gdy wróciłem, to Robert już szedł z moim kolegą z patrolu, dobrowolnie się poddał. W zmywaku znaleźliśmy pobrudzony krwią nóż, narzędzie zbrodni.
Był też list ze słowami: Przez tę k… oddałem duszę diabłu. I nakreślona jego ręką godzina dokonania zbrodni 8.30 oraz dopisek: „Moja nie wiem kiedy”. To wskazywało, że postanowił się zabić i ten plan chciał wykonać.

Robert: Ewę znałem od ponad trzech lat, gdy się wprowadziła do naszej wsi, mieszkałem z matką 200-300 metrów dalej. Pomagałem jej w pracach na posesji, po kilku miesiącach zacząłem zostawać na noc. Była sielanka przez wiele miesięcy.

Mąż Ewy: Od 12 lat byliśmy w separacji, ale ona nie była orzeczona przez sąd. Roberta znałem z widzenia. Widziałem, że razem z żoną piją.

Sołtys wsi: Robert nie był człowiekiem mającym same zalety. Widywałem go czasem po spożyciu, ale jego zachowanie nie odbiegało wtedy od tego współtowarzyszy. Nie słyszałem, by miał uchodzić za człowieka niebezpiecznego, którego należałoby się bać. To opinia, którą wyrażało wielu ludzi w naszej lokalnej społeczności.

Pomagał jak mógł swojej ukochanej

Robert: Udawałem przed matką, że jem, a sam dawałem Ewie swój obiad. Ludzie mówili, że kradnie, więc zostawiałem jej kartkę, by nie kradła. Jarzyny brałem matce z ogródka, a owoce z naszego sadu i dawałem Ewie. Zadbałem o węgiel na zimę. Wysyłała mnie do sklepu, bo miała tam zamknięte konto. Pomogłem naprawić płot, przynosiłem jedzenie, bo czasem nie miała na chleb. Jak się kąpała, to sprawdzałem czy się dobrze czuje. Raz omdlała, to zaniosłem z wanny do łóżka.

Sąsiad: Dzień przed zbrodnią byłem u Ewy wieczorem i stanąłem w jej obronie, bo Robert był agresywny. Doszło między nami do przepychanki. Gdy Ewa wezwała policję, to Robert bardzo szybko zniknął. Wieczorem zadzwoniła też do mnie, bym zajrzał następnego dnia rano. Przyszedłem, drzwi były otwarte. Makabra.
Ewa leżała martwa na łóżku, była do pasa rozebrana, a wszędzie była krew. Wezwałem mundurowych.

Robert: Byłem u Ewy wieczorem, piliśmy alkohol, kłóciliśmy się. Rano zadzwoniłem, by przygotowała mi naczynia, w których przynosiłem jej jedzenie. Przebrałem się w garnitur i wziąłem najostrzejszy nóż. Napisałem kartkę.

Córka Ewy: Robert był częstym gościem u matki. Pomagał jej w pracach gospodarczych, ale były też awantury i nieporozumienia. Był za to karany, miał zakaż zbliżania się do niej.
Robert bywał agresywny, a gdy matka go nie wpuszczała do swojego domu to i tak wchodził na siłę. Groził jej wtedy, a ona wzywała policję.

Robert: Rano tamtego dnia Ewa wpuściła mnie do środka. Powiedziałem, że muszę poderżnąć jej gardło, szamotaliśmy się w korytarzu, bo nie chciała wejść do pokoju. Złapała nóż, ale go wyrwałem i wtedy pewnie przeciąłem jej dłoń.

Sołtys wsi: Robert dał się poznać jako człowiek wrażliwy na los ludzi, szczególnie starszych i wdów. Chętnie służył im pomocą. Miał dla nich dobre słowo. To opinia moja. Podziela ją wielu mieszkańców wsi.

Robert: W końcu Ewa położyła się na łóżku i nakryła kołdrą, by chronić szyję. Wówczas podniosłem jej bluzkę i wbiłem jej nóż w okolice serca. Potem zdjąłem kołdrę i gdy Ewa upadła na podłogę, to podciąłem gardło. Gdy nie dawała oznak życia, swoim podkoszulkiem wycierałem krew z jej ciała.

Prokurator: Oskarżony dokonał zabójstwa Ewy, zadał ciosy nożem, poderżnął gardło. Wcześniej groził też śmiercią innemu mężczyźnie. Miał za to dodatkowe zarzuty.

Zazdrość z powodu wizyt innych mężczyzn

Robert: Widziałem, że Ewę odwiedzali inni mężczyźni. Przychodził choćby taki Marian W., z którym kiedyś pracowała.
Zajrzałem pewnego dnia do Ewy, by nakarmić króliki, i ujrzałem, jak Marian ją obmacuje. Z sąsiadem Staszkiem się całowała. Też byłem tego świadkiem. Byłem jeszcze zazdrosny o Franka.
O tych wszystkich mężczyzn, którzy przychodzili do Ewy w odwiedziny.

Sąd Okręgowy: Oskarżony rano powziął zamiar dokonania zabójstwa Ewy i popełnienia samobójstwa. Napisał odnalezioną potem kartkę: Przez tę k…wę. zaprzedałem duszę diabłu

Biegli psychiatrzy: Obraz zachowania Roberta w stosunku do poszkodowanej oraz charakter ich wzajemnej relacji wskazuje, że opiniowany był z nią bardzo silnie związany emocjonalnie, niezależnie od tego, że ich relacje miały cechy związku patologicznego społecznie. Podjęcie próby samobójczej wskazuje na działanie w stanie silnych afektów i emocji.

Robert: Byłem zazdrosny o Ewę, a ona mówiła, że mnie kocha. Gadałem też z Marianem W. i on utrzymywał, że miał z Ewą kontakty seksualne. Ona temu zaprzeczała. Mówiła mi, że by się prędzej porzygała.

Sąd Okręgowy: Oskarżony nie działał w stanie silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami. Zauważalne było podczas procesu, że przeżywa czyn, którego się dopuścił, co przejawiało się stanem apatii, rezygnacji i przygnębienia. Stąd wyrok skazujący na 11 lat więzienia.

Robert. Były między nami kłótnie. Ewa zgłosiła na policję i miałem w sądzie sprawę, że zniszczyłem jej telewizor i wybiłem szybę. Nie pamiętam tego, bo byłem pijany.

Innym razem oskarżyła mnie o gwałt, ale to nieprawda. Było tak: przyszedłem, gdy leżała pijana i naga, więc pytałem, kto ją tak wystosunkował. Rozpięła bluzkę, proponowała mi pieszczoty, ale wtedy zjawił się Marian W., więc zaczęła krzyczeć ratunku i on natychmiast wezwał policję. Po tej sprawie o gwałt dalej kochałem Ewę, ale przyznaję szczerze, że to już nie było to, co wcześniej.

Sołtys wsi: Do tego krytycznego dnia Robert był człowiekiem z pewnością bardzo zakochanym, który swoje uczucia, na swoje nieszczęście, ulokował w nieodpowiedniej kobiecie.

Wierzył, że jego życie osobiste i uczuciowe wreszcie się ustabilizuje - czego myśmy mu życzyli.

Robert: Kochałem Ewę. Jak kocham, to szczerze do końca. Byłem o nią zazdrosny. Zazdrość to mało powiedziane.
Ja czułem taką dziwną złość, coś się we mnie buntowało. Psychiatrom mówiłem, że Ewę kochałem, a jednocześnie odczuwałem wielki ból i ogromną krzywdę.

Na zmniejszenie winy wpłynęło działanie pod wpływem impulsu i olbrzymiego poczucia krzywdy wybitnie odczuwanego przez Roberta

Sąd Okręgowy: Okolicznościami łagodzącymi w sprawie Roberta są wyrażony żal i skrucha, przeproszenie córki i męża Ewy. Motorem napędowym oskarżonego było odczuwanie dużej zazdrości i krzywdy.

Robert: Miałem sądowy zakaz zbliżania się do Ewy, ale poszedłem do niej, gdy miała 40 stopni gorączki i była chora.

Biegli psychiatrzy: Robert pozostawał w konflikcie emocjonalnym z Ewą. Czuł się od niej uzależniony, a jednocześnie ona domagała się przerwania znajomości w dotychczasowej formie.

Nie mógł rozwiązać tego konfliktu, więc podjął decyzję o zabójstwie partnerki i swoim samobójstwie, a decyzja nosiła cechy działania impulsywnego.

Miejsce zbrodni i list Roberta. Napisał na kartce: Przez tę k... oddałem duszę diabłu
Archiwum Miejsce zbrodni i list Roberta. Napisał na kartce: Przez tę k... oddałem duszę diabłu

stopień winy

Sąd Okręgowy: Na zmniejszenie stopnia winy oskarżonego wpływa działanie pod wpływem impulsu i olbrzymiego poczucia krzywdy wybitnie subiektywnie odczuwanej przez Roberta, który służył pokrzywdzonej dużą pomocą, mając jednocześnie poczucie olbrzymiej odpowiedzialności za nią, a w zamian spotykał się z niechęcią i eksponowaniem zainteresowania innymi mężczyznami, co Robert odbierał szczególnie boleśnie.

Córka Ewy: W apelacji eksponowałam, że sąd I instancji zbył dużą uwagę przyznał okolicznościom łagodzącym. Zabójstwo mojej matki było na chłodno zaplanowane.

Robert wziął najostrzejszy nóż, napisał list, ubrał garnitur - który w środowisku wiejskim ma charakter stroju odświętnego - i mówił wprost matce, że przyszedł poderżnąć jej gardło. To są znamiona zaplanowanej egzekucji, a nie działanie pod wpływem impulsu - jak pisał sąd.

Ubrał odświętny garnitur i poszedł zabić nożem ukochaną. zdecydował, że Skoro nie mogą być razem, to taki będzie ich koniec

Sołtys: Nie patrzymy na Roberta wyłącznie jako na tego, który odebrał drugiemu życie, ale przede wszystkim jako na człowieka nieszczęśliwego, w pewnym stopniu skrzywdzonego, którego ktoś lub coś pchnęło do tego czynu.

Sąd Apelacyjny Krakowie: W tej sprawie karnej widać nagromadzenie skrajnych emocji. Nie można jednak mówić, jak to w piśmie sugeruje strona skarżąca, że to była zaplanowana egzekucja i działanie z premedytacją.

Była tutaj miłość, krzywda, poczucie odrzucenia i zdrady, ale wyrok nie ulega zmianie. Jest już prawomocny.

Artur Drożdżak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.