Michał Kurowicki

Mafia i bandy nielegalnych imigrantów pod niebem Italii

Nielegalni imigranci na ulicach Mediolanu Fot. AFP/Eastnews Nielegalni imigranci na ulicach Mediolanu
Michał Kurowicki

Głośno zrobiło się o słonecznej Italii przy okazji brutalnego napadu na polskie małżeństwo i gwałcie dokonanym na polskiej turystce. Okazało się, że w turystycznym raju przybywa gangów złożonych z nielegalnych imigrantów, którzy przybywają z krajów afrykańskich. Brutalnością nie ustępują one włoskim mafiom, Cosa Nostrze czy Camorze.

Każdy chyba Polak słyszał o włoskiej mafii. Jednak wybierając się do tego kraju na wakacje, o niej nie myślimy. Zachwycamy się ciepłym morzem, krajobrazami, zabytkami i włoską kuchnią. A jak ta ostatnia, to koniecznie pizza. Albo pasta pomodoro, pasta all`amatriciana, penne al tonno, gnocchi, arancini, frittata, crostata, cantucci i czego tylko słowiańska dusza i żołądek zapragną.

Czy te smakowitości mogą mieć coś wspólnego z mafią? Czy to prawda, że jedząc je, polski turysta wspiera włoskich mafiosów?

Kiedy Tomek i Basia z Zielonej Góry wrócili z wakacyjnej wyprawy na Sycylię, opowiadali, że w knajpkach, gdzie jedli lokalne specjały, zwykle w rogu przy stoliku siedziała starsza pani. Mówiło się, trochę z przymrużeniem oka, że to lokalna przedstawicielka mafii. Często bezpośrednio jej płaciło się za jedzenie. Gotówką.

Niezbyt chciało się młodym zielonogórzanom w tę mafijność babci wierzyć, bo nie tak wyobrażali sobie członka Cosa Nostry. Kiedy wrócili do kraju, pogrzebali w Internecie, żeby zobaczyć, czy czegoś na ten temat nie ma. Najpierw znaleźli porzekadło jednego z kalabryjskich mafiosów: „Gdzie jest pizza, tam jest mafia”. A potem tekst o włoskiej kuchni w rękach mafii. Przeczytali w nim, że - jak wynika z raportu ogłoszonego przez dziennik La Repubblica - co piąta restauracja w Rzymie i Mediolanie jest własnością mafii. Ale to nie wszystko. W całych Włoszech do mafijnych gangów ma należeć co najmniej pięć tysięcy lokali zatrudniających armię ludzi. Ile ponadto jest przez mafie pośrednio kontrolowanych i płaci haracze, to jeszcze inna sprawa.

Naprawdę jest co prać w knajpach
W cytowanej gazecie opisano, że restauracje należące do mafijnych bossów mają właścicieli-figurantów. Są gigantycznymi pralniami pieniędzy w miastach będących centrami handlu narkotykami. Bossowie upodobali sobie ten sektor głównie dlatego, że krążącej między stolikami gotówki nie można łatwo kontrolować. Gastronomia jest jednym z najlepszych sposobów prania pieniędzy pochodzących z przestępczej działalności. A jest co prać, bo roczne obroty sięgają 135 miliardów euro.

Przez gangi mafijne przejmowane były nie tylko zwykłe knajpki, ale też historyczne lokale w największych miastach. Najgłośniejszy był przypadek „Cafe de Paris”, luksusowego rzymskiego lokalu na via Veneto. Śledztwo wykazało, że należał do mafii kalabryjskiej, czyli ,Ndranghety. Mafijni bossowie kupowali też najlepsze lokale w Neapolu czy Palermo. W regionie Lacjum mafia opanowała branżę turystyczną w nadmorskich kurortach wraz z trattoriami, pizzeriami i innymi lokalami.

Czyli jest prawdopodobne, że polski turysta, jedząc włoską pizzę lub inne lokalne smakołyki, nieświadomie wspiera mafię, ułatwiając jej pranie brudnych pieniędzy zarobionych m.in. na handlu narkotykami.

A jeśli chodzi o handel narkotykami i polskich turystów we Włoszech, to ostatnio pojawiają się medialne informacje, że w ataku na dwójkę Polaków w Rimini brało udział dwóch handlarzy narkotyków bez stałego adresu zamieszkania. Być może byli to imigranci z Algierii lub Tunezji. „Być może”, bo włoska policja oświadczyła, że do końca śledztwa nie będzie podawać żadnych informacji, a z medialnymi informacjami w takich sytuacjach różnie bywa.

Nie można wykluczyć, że rzeczywiście sprawcami są przybysze z północnej Afryki. Albo sprzedający narkotyki na własną rękę, co mniej prawdopodobne, albo wynajęci przez jakąś organizację, np. o mafijnym charakterze. Takie organizacje często szukają ludzi wśród zdesperowanych i gotowych przyjąć każdą propozycję, byle zarobić na życie i wyrwać się z beznadziei. Nie muszą daleko szukać. Wystarczy zajrzeć do któregoś z przepełnionych obozów dla uchodźców. Tacy ludzie mogą stać się nowymi „żołnierzami” mafii. Mniej wymagającymi niż rodowici Włosi z wciąż biedniejszej od reszty kraju Sycylii.

Mafijny mechanizm działa w dwie strony
Czym jest mafia? Najkrócej mówiąc, to zorganizowana grupa przestępcza mająca powiązania ze światem polityki, biznesu, policji. Prowadzi działalność gospodarczą finansowaną z dokonywanych przez jej członków przestępstw.

Ojczyzną mafii są Włochy. W tym kraju obecna jest w gospodarce i polityce od lat i nie ma na nią mocnych. Mimo przeprowadzanych co jakiś czas wielkich operacji, mających na celu jej zniszczenie, zawsze się odradza. Chociaż ostatnie dziesięciolecie przyniosło widoczne sukcesy w walce z mafijnymi strukturami, aresztowano i skazano wielu mafiosów i rozbito lokalne struktury, daleko do odtrąbienia sukcesu.

We Włoszech jest wiele mafii. Od tych o znaczeniu lokalnym, po takie o zasięgu międzynarodowym. Te ostatnie to Cosa Nostra kontrolująca Sycylię, Camorra zlokalizowana głównie w Campanii i wywodząca się z Calabrii ,Ndragheta. Mafie, tworząc siatki powiązań, przejmują kontrolę nad społecznościami w danym regionie. Manipulują wyborami i przenikają do struktur administracyjnych na poziomie regionalnym, ale i krajowym. Dzięki temu mogą kontrolować przepływ pieniędzy rządowych na inwestycje i programy regionalne. Czerpią też profity z kontrolowania przepływu środków z Unii Europejskiej. Tradycyjną gałęzią ich działalności jest ściąganie haraczy z miejscowych przedsiębiorców.

Swoje struktury włoskie mafie mają w całej Europie, a także w USA i niektórych krajach Ameryki Południowej, np. w Kolumbii. Ten mechanizm działa też w drugą stronę. We Włoszech obok rodowitych mafii, pojawiają się m.in. chińska i albańska. Ta ostatnia specjalizuje się w sprowadzaniu młodych Albanek. Dziewczynom obiecuje się złote góry i normalną pracę, a potem bite i gwałcone lądują we włoskich domach publicznych.

Wszystko zaczęło się na Sycylii
To tam powstała Cosa Nostra, czyli Nasza Sprawa. Pozostałe dwie największe mafie, też pochodzą z południa Włoch. Dlaczego tak się stało? Teorii jest wiele. Jedna z nich mówi, że główną przyczyną narodzenia się na południu Italii tego typu organizacji jest stosunek do państwa mieszkańców tych terenów. Państwowe instytucje były tam przez wieki uznawane za coś obcego, co należy traktować jako wrogi element, oszukać albo próbować nad nim zapanować.

Mafia nie była więc tylko zorganizowaną grupą przestępczą. Miała dla swojej działalności - jakby to nie brzmiało - wyższe, wręcz patriotyczne uzasadnienie. Wystarczy spojrzeć na historię Sycylii. Całe wieki znajdowała się ona pod obcym panowaniem. Wyspa w starożytności należała do Greków i Rzymian. Potem zdobyli ją Arabowie i Wikingowie. Była zależna od cesarstwa niemieckiego i Hiszpanii. Gdy nastał czas zjednoczenia Włoch, Sycylię podporządkowali sobie władcy Neapolu a potem dynastia sabaudzka z Piemontu.

Władze nie przejmowały się Południem
Trudno więc się dziwić, że Sycylijczycy, którzy wieki cale nie identyfikowali się z władzą, nie ufali państwowym instytucjom. Zresztą pochodząca z zewnątrz władza nie dbała o te tereny. Bieda włoskiego południa, a Sycylii w szczególności, stała się przysłowiowa. Tereny te zatrzymały się w rozwoju. Chłopi sycylijscy przez lata byli uzależnieni od możnych rodzin. Elementy feudalizmu były tu obecne jeszcze w pierwszych dekadach XX wieku.

Zorganizowana przestępczość na terenach biednego Południa zaczęła powstawać w XIX wieku. Na początku była wyrazem obrony biedaków przed nadużyciami ze strony władz i zbójeckimi napadami. Była czymś, co można by nazwać specyficznym ruchem oporu. Mieszkańcy, nie chcąc zaakceptować narzuconych obcych praw, zaczęli ustanawiać własne zasady prawne, ale też organizować samoobronę. Z czasem mafia stała się pożyteczna dla lokalnych władz i Kościoła katolickiego. Pomagała poskramiać opornych chłopów i chronić posiadłości ziemskie.

Władze, już włoskie, także nie przejmowały się losem Południa. Zostawieni sobie Sycylijczycy zorganizowali coś na kształt „państwa w państwie”. Struktury mafijne opanowały wszystkie dziedziny życia. Wystarczy powiedzieć, że w latach 1860-1924 żaden sycylijski polityk nie mógł liczyć na mandat do włoskiego parlamentu bez aprobaty mafii. Oczywiście również lokalni politycy byli od niej zależni.

Z dużą dozą dystansu, mafię na początku jej istnienia, można porównać do Janosika, czy może raczej - „państwa równoległego”. Te szlachetne elementy z czasem zanikły, a zaczęły dominować przestępcze działania. Takie jak ściąganie haraczy, handel narkotykami i bronią czy przejmowanie dotacji rządu na rozwój zacofanego Południa. Doszedł do tego handel ludźmi czy - jak obecnie - przemyt nielegalnych imigrantów i przechwytywanie pieniędzy na ośrodki dla uchodźców. Zarobione w nielegalny sposób pieniądze są prane i inwestowane w legalne przedsięwzięcia.

Lepsze życie z mafią
Mafia sycylijska od początku miała strukturę rodzinną. Kto rodził się w mafijnej rodzinie, często w dorosłym życiu zostawał jej członkiem. Dla wielu młodych mężczyzn był to jedyny sposób na dobre dochody, urządzenie się w życiu oraz możliwość założenia i utrzymania rodziny . Dziś też aż tak dużo się na tych terenach nie zmieniło. 5 - 6 tysięcy euro miesięcznie to zarobek niedostępny dla młodego człowieka. Dla dobrego „żołnierza mafii” - dostępny jak najbardziej. Inną życiową drogą jest wyjazd na północ Włoch. Tam szanse na lepsze życie, bez wikłania się w kryminalne układy, są większe niż na Południu.

Charakterystyczne, że wielu mieszkańców południowych Włoch, wciąż kultywuje tradycyjny typ mentalności. Tamtejszy mężczyzna to typ macho. Ma być silny i honorowy. Ale jednocześnie ma prawo do okrucieństwa w obronie honoru i do pomszczenia krzywd. Powinien umieć dochować tajemnicy, narzucić swoją wolę innym i w tym celu nie cofnąć się przed oszustwem, zastraszaniem czy morderstwem. To także dlatego zorganizowana przestępczość, nie jest tam tak jednoznacznie moralnie potępiana.

Członkom sycylijskiej mafii łatwiej jest, niż młodym ludziom z bogatej i coraz bardziej zlaicyzowanej Północy, podporządkować się swoim szefom i wykonywać ich rozkazy. Zostali przecież wychowani w kulcie szacunku i posłuszeństwa wobec głowy rodziny. Południe to tereny, gdzie nie uznaje się rozwodów, a mafiosi nie widzą sprzeczności między byciem zagorzałymi katolikami, noszeniem świętych obrazków i różańców, a krwawą działalnością.

Co ciekawe, katoliccy księża z opanowanych przez mafię terenów, nie mieli jednoznacznie negatywnego stosunku do mafii. Dziś to się zmienia. A zaczęło się zmieniać już od czasów Jana Pawła II. To z jego ust w 1993 padł apel, będący potępieniem mafijnego świata. W ślady papieża poszedł Franciszek. Do wypowiedzenia mocnych słów skłoniła go być może także seria morderstw, dokonanych przez członków mafii, w których zginęło kilkoro dzieci. - Odpokutujcie i zawróćcie z tej drogi albo skończycie w piekle - apelował do mafiosów.

Mussolini - pogromca mafii
Na to wszystko nakładają się coraz bardziej skuteczne działania policji. Chociaż jak dotąd, najskuteczniej z mafią próbował się rozprawić w 1925 Benito Mussolini. Kiedy został premierem, zaczął rozbudowywać armię, organizować roboty publiczne i walczyć z mafią na południu kraju.

Pierwszy raz odwiedził wyspę w 1924 r. Podejmował go burmistrz Piana dei Greci, jednocześnie miejscowy mafijny capo. Dał Mussoliniemu do zrozumienia, że nie musi mieć ochrony, bo on ma swoją mafijną i zapewni premierowi bezpieczeństwo. Prawdopodobnie ta sytuacja uświadomiła Mussoliniemu, że w państwie nie powinien istnieć pozapaństwowy ośrodek władzy. Już po kilku tygodniach mafijny burmistrz znalazł się w więzieniu.

Następne lata to czas zdecydowanej walki z sycylijską mafią. Zmieniony został burmistrz Palermo. Dorobił się określenia „Żelazny Perfekt”. Członkowie mafii trafiali hurtowo do więzień. W latach 1927-29 odbyły się trzy masowe procesy. Aresztowano 11 tys. osób. Wybudowano specjalne sale sądowe, bo w istniejących oskarżeni by się nie zmieścili. Prawdopodobnie jedna z metalowych klatek dla oskarżonych miała 150 metrów długości. Gangsterów nie tylko wsadzano do więzień, ale konfiskowano ich majątki. Na mafię padł blady strach. Liczba zabójstw i innych przestępstw gwałtownie spadła. Wyglądało na to, że dni sycylijskiej mafii są policzone.

Tak się nie stało, bo po chudych latach, znowu przyszły tłuste. Przyczynili się do tego alianci, którzy w 1943 r. wylądowali na wyspie. Na gwałt szukali do administracji ludzi nie skażonych faszyzmem i mających posłuch w środowisku. Wypuścili więźniów skazanych przez sądy Mussoliniego. Wśród nich gnębionych za czasów dyktatora mafiosów. Amerykańskie władze wojskowe zobaczyły w nich odpowiednich kandydatów do zajęcia stanowisk w lokalnej administracji. Ale też do walki z komunistami, którzy we Włoszech rośli w siłę. I tak w wielu sycylijskich miasteczkach burmistrzami zostali znowu „ludzie honoru”, członkowie mafii. W tej sytuacji mafijne gangi i ich szefowie mogli w zasadzie czuć się bezkarni. Tak jak Don Calogero, ważny członek partii Chrześcijańskich Demokratów, na którego pogrzeb w 1954 przyszły tysiące chłopów, wysokiej rangi mafiosi, prawicowi politycy i kapłani. W mowie pogrzebowej przekonywano, że jego mafia nie była przestępstwem.

Sycylijska mafia szybko też podniosła się finansowo. Po wojnie włoski rząd, przy finansowym wsparciu Amerykanów, przeznaczył duże pieniądze na odbudowę Sycylii. Aż 80 proc pozwoleń na budowę dostało pięć osób podstawionych przez mafię.

Nędzne haracze biznesów
Początek XXI wieku to kolejny etap walki z mafią. Sukcesów jest niemało. Trzy największe włoskie mafie: Cosa Nostra, Camorra i ,Ndrangheta mają się czym martwić. Skalę kryzysu pokazują słowa nagranego w więzieniu bossa Cosa Nostry, użalającego się nad stanem finansów tej organizacji: - Biznesy płacą nam w kryzysie nędzne haracze. Młodzi chyba powinni poszukać sobie normalnej pracy.

Na domiar złego ( dla mafii) coraz więcej biznesmenów organizuje się w grupy i odmawia płacenia haraczu. Jak tak dalej pójdzie, podczas kolejnej wizyty na Sycylii, zielonogórzanie Basia i Tomek mogą już nie zobaczyć przy stoliku w kącie pizzerii lub lokaliku z makaronami starszej pani kasującej gotówkę. A jeśli zechcą wykupić wycieczkę bezpośrednio w biurze podróży w Palermo, będą mogli skorzystać z takiego, gdzie turysta ma gwarancje, że z jego pieniędzy nie zostanie wypłacony haracz gangsterom. Coraz więcej sycylijskich biur reklamuje się w taki sposób.

Czy to nie zbyt optymistyczne oczekiwania? Przecież niecałe dwa lata temu rozpoczął się w Rzymie proces gangu polityków, biznesmenów i kryminalistów, którzy mieli wyprowadzać miliony z miejskiej kasy przeznaczane m.in. na centra dla uchodźców. Jeden z głównych mafiosów, podsłuchany, powiedział: - Wyobrażasz sobie, ile zarabiam na tych imigrantach? Z handlu narkotykami mam mniej.

Michał Kurowicki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.