Łódź bez "nowej sieci szkół". Co to znaczy i jak bez niej robi się reformę?

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Gałasiński
Maciej Kałach

Łódź bez "nowej sieci szkół". Co to znaczy i jak bez niej robi się reformę?

Maciej Kałach

Łódź, Warszawa, Kraków, Wrocław. Co wyróżnia nasze miasto na tle pozostałych największych w Polsce? Tylko w Łodzi nie wejdzie w życie nowa sieć szkół, czyli najszybsza droga do ułożenia mapy placówek edukacyjnych od września 2017 r., gdy - na skutek rządowej reformy oświaty - zaczną wygasać gimnazja.

Konsekwencją braku sieci szkół jest opóźnienie w powstawaniu nowych podstawówek, w które mogłyby się już po wakacjach zacząć zamieniać dotychczasowe gimnazja. Te podstawówki będą, ale od września 2018 r. Przez nadchodzący rok szkolny dzieci muszą się zmieścić w istniejących obecnie.

Czy uczniom nie grozi ciasnota? Kto jest winien braku nowej sieci w Łodzi? To pytania, które zdominowały ostatni miesiąc debaty o wprowadzaniu rządowej reformy w Łodzi. Doszły do kwestii „wałkowanych” od roku: co z miejscami pracy w oświacie, kto za to wszystko zapłaci i czy zmiany w ogóle mają sens?

Ponadto w Łodzi swój stosunek do reformy wyraźnie zaczął zaznaczać drugi ze związków zawodowych z działających w szkołach - „Solidarność”. Jej kierownictwo nie kwestionuje założeń rządowych zmian, ale uważa, że władze miasta źle się do nich przygotowują. Większy z oświatowych związków, czyli ZNP, zakończył marzec strajkiem przeciw reformie. Jego zasięg w Łodzi trudno oceniać jednoznacznie: akcja objęła prawie połowę miejskich placówek, jednak nawet nie wszystkie gimnazja.

Od początku 2017 r. swój udział w przygotowaniach do wprowadzania reformy postanowił mocniej zaakcentować Grzegorz Wierzchowski, łódzki kurator oświaty. Objął stanowisko przed rokiem i odtąd cieszy się pełnym zaufaniem wojewody Zbigniewa Rau, który z kolei, powołując się na własne doświadczenia akademickie, stwierdził m.in., że gimnazja obniżyły poziom przyjmowanych na uczelnie. Kurator ruszył w objazd po województwie, co piątek pokazywał się z kolejnym wójtem lub burmistrzem, któremu doradzał, jak dobrze przygotować się do zmian.

Z Tomaszem Trelą, oświatowym wiceprezydentem Łodzi z SLD, relacje kuratora nie ułożyły się poprawnie. Po tym jak miejscy radni w lutym podjęli wstępną uchwałę o kształcie nowej sieci, została ona wysłana do zaopiniowania Grzegorzowi Wierzchowskiemu. Wiceprezydent uważał uchwałę za osiągnięcie wykute w niemal perfekcyjnych konsultacjach (tego zdania nie potwierdza, oczywiście, opozycja z PiS oraz „Solidarność”), dlatego zaczął przestrzegać kuratora przed „gmeraniem”.

- „Każde gmeranie będzie nierealne” - zaznaczył na początku marca Trela. Ale kurator nakazał władzom Łodzi wprowadzenie poprawek do wstępnego projektu nowej sieci. Poszło przede wszystkim o liczbę nowych szkół podstawowych, przekształcanych z wygaszanych gimnazjów.

Łódź ma obecnie 86 SP oraz 41 gimnazjów powszechnych (w tym 35 samodzielnych, czyli niepołączonych z innymi placówkami w zespół). Władze miasta przedstawiły kuratorowi siatkę zawierającą zestaw przekształceń. Trzy gimnazja miały od września 2017 r. zamienić się w nowe podstawówki i to przy nich swoje istnienie zakończyłyby obecne oddziały gimnazjalne z wygasających szkół (nr 3, 13 i 33). Ponadto Gimnazjum nr 34 miałoby zostać zastąpione w strukturze Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1 ogólnodostępną podstawówką z oddziałami sportowymi i dwujęzycznymi z językiem hiszpańskim.

Cztery nowe podstawówki to dla kuratora za mało. W swojej opinii wskazał, że powinno ich być dwa razy więcej. Zapewne został zainspirowany m.in. przez Annę Zalewską, minister edukacji narodowej, która odwiedziła Łódź w końcu lutego. W tydzień po przyjęciu przez radnych wstępnej uchwały o sieci szkół szefowa MEN zastanawiała się, czy w mieście takim jak nasze nie potrzeba znacznie więcej podstawówek, z jej ust padły też znaczące słowa o dwuzmianowości jako „klęsce cywilizacyjnej”.

Trela posłał uwagi Wierzchowskiego do kosza. Owszem, mógł tak zrobić, ale niewprowadzenie wskazówek kuratora do ostatecznego projektu posłało do śmietnika również całą siatkę - stworzoną, jak utrzymuje wiceprezydent, w tych prawie idealnych konsultacjach.

Władze miasta dalej mogą powoływać nowe podstawówki, ale oddzielnymi uchwałami dla każdej, znów z pozyskaniem opinii kuratora, co niesie taki skutek, że da się je uruchomić dopiero we wrześniu 2018 r. Trwa już przecież rekrutacja do obecnych SP na następny rok szkolny.

Maciej Kałach

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.