Kosztowna zasadzka przy dworcu PKS

Czytaj dalej
Fot. Dariusz Bloch
Sławomir Bobbe

Kosztowna zasadzka przy dworcu PKS

Sławomir Bobbe

Na tych, którzy odpowiednio wcześnie nie zjadą na parking przy PKS, czeka przykra niespodzianka - dodatkowa opłata za gapiostwo.

- Jadąc ulicą Jagiellońską w stronę Focusa, omyłkowo niepoprawnie skręciłam zamiast na Trasę Uniwersytecką na wjazd na parking PKS. Chcąc naprawić swój błąd (a jest to ulica jednokierunkowa), musiałam pojechać na wprost przez teren PKS, który ani nie jest odgrodzony szlabanem, ani bramą - twierdzi pani Asia, nasza Czytelniczka. - Gdy wjechałam w uliczkę, wyskoczyło dwóch panów z lizakami, informując mnie w sposób bardzo niegrzeczny, że mam im zapłacić 50 złotych za wjazd na teren PKS. Powiedziałam, że się pomyliłam i chcę zawrócić, ale oni odpowiedzieli, że ich to nie interesuje i mam płacić, wskazując na regulamin przy wjeździe. Panowie naciskali na opłatę, grożąc, że moje auto jest „na kamerach” i że już za późno i żądanie opłaty zostanie do mnie wysłane listownie. Sam regulamin pobierania opłat jest nieoświetlony i w porze nocnej niewidoczny. To jawne naciąganie ludzi - irytuje się bydgoszczanka.

W ciągu pół godziny, które na miejscu spędził nasz fotoreporter, w ten sam sposób omyłkowo wjechało na teren PKS kilka aut. Jedni nie zauważyli, że wjazd na parking znajduje się wcześniej, po prawej stronie, drudzy pomylili się, bo zamierzali wjechać na Trasę Uniwersytecką. Wszyscy byli zatrzymywani przez oznakowaną i wyposażoną w lizaki ochronę.

Okazuje się, że spółka PKS podpisała 21 sierpnia umowę z firmą, która prowadzi pobliski parking. Teraz zajmuje się również pilnowaniem, by nikt nieuprawniony nie wjeżdżał na plac manewrowy PKS i nie jeździł po peronach, co wcześniej zdarzało się nagminnie. Opłata za nieuprawniony wjazd irytuje jednak kierowców. Ci, którzy nie zapłacili, mogą spodziewać się problemów, bo firma zajmuje się również windykacją należności. Interwencja policji za to może zakończyć się mandatem za zignorowanie zakazu wjazdu.

Niby wszystko jest w porządku - po skręcie w prawo z ulicy Jagiellońskiej stoi znak zakazu wjazdu z informacją, że „nie dotyczy autobusów PKS”, wisi regulamin informujący o opłacie za nieuprawniony wjazd, a przed nimi ustawiono znak nakazu skrętu w prawo, w kierunku parkingu.

- Teren i wjazd jest dokładnie oznakowany. Choć parking przed PKS jest płatny, to każdy kierowca z łatwością znajdzie informacje o tym, że postój do 15 minut jest darmowy. Każdy więc może bezpłatnie przywieźć rodzinę, która odjeżdża z dworca, albo po nią przyjechać - podkreśla Piotr Frąszczak, kierownik infrastruktury PKS.

Kierownik podkreśla, że problem z kierowcami łamiącymi przepisy PKS ma od dawna i w końcu zaczął z nimi walczyć.

- Często zdarzali się ludzie, którzy zamiast skorzystać z parkingu - jeszcze raz dodam darmowego do 15 minut - woleli wjechać na plac manewrowy i pomiędzy perony, i tam wysadzać odjeżdżających. Tymczasem po placu jeżdżą autobusy, niekiedy przebiegają podróżni. Ci kierowcy stwarzają zagrożenie dla ruchu - podkreśla Piotr Frąszczak.

Nie widzą znaków?

Dodaje, że pod wiaduktem stworzono całkiem pokaźny, „dziki” parking, z którego korzystają kierowcy, którzy „udają”, że nie widzą zakazów. Zdarzało się również, że zostawiali swoje samochody na drodze dojazdowej, co skutecznie uniemożliwiało wjazd kilkunastometrowym autokarom na teren dworca.

Umowa z firmą kontrolującą obowiązuje od 21 sierpnia, podpisano ją na okres próbny - na trzy miesiące. Po tym czasie być może zostaną wprowadzone jakieś zmiany. Wiadomo już, że niemożliwe jest ustawienie szlabanu - nie tylko ograniczałby ruch, ale utrudniał wjazd licznym firmom przewozowym, które w sposób legalny mogą korzystać z dworca. Nie ma też możliwości wykonania drugiej nitki jezdni, którą kierowcy mogliby zawrócić. Droga jest jednokierunkowa i każdy, kto się zagapi i nie skręci na parking, będzie musiał objechać dworzec i wyjechać z niego przez plac manewrowy - innej drogi po prostu nie ma.

- Być może uda się przesunąć budkę z pracownikami nieco bliżej wjazdu na parking, by kierowcy nie mogli wjechać na teren dworca - mówi Piotr Frąszczak.

Zasadzki w miastach

Zbliżone rozwiązania jak w Bydgoszczy funkcjonują przy innych dworcach PKS. Głośny stał się przypadek dworca PKS w Krakowie. Podobnie jak ma to miejsce w Bydgoszczy, źle na parking skręcił znany youtuber Sylwester Wardęga. Dzięki temu, że miał przy sobie kamerę zobaczyliśmy, że obsługa za przejazd przez prywatny teren żąda od niego 80 złotych, a gdy ten odmawia, chcąc po prostu odjechać - interweniuje policja.

Sławomir Bobbe

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.