Kiedy wybuchł skandal, rzekł: Nikt już mnie teraz nie zaprosi na wesele

Czytaj dalej
Fot. Wikipedia
Jolanta Ciosek

Kiedy wybuchł skandal, rzekł: Nikt już mnie teraz nie zaprosi na wesele

Jolanta Ciosek

Stanisław Wyspiański tworzył do ostatnich swoich dni. Kiedy nie miał już władzy w rękach, kazał przywiązywać sobie deski do ramion, a do nich narzędzia do rysowania. Kiedy nie mógł już malować, dyktował utwory literackie. Żył tylko 38 lat.

Czy (Panu) w oczy kiedy śmierć zajrzała? - mnie ona w oczy patrzy co dzień - pisał w jednym z listów. Napiętnowany chorobą, spalał się w nierównej walce z przeznaczeniem. Gorączkowo szukał dróg spełnienia artystycznego. W przededniu śmierci czytał o sobie: „największy z żyjących polskich poetów”. Wierzył w nieśmiertelność, bo jedynie ona mogła mu przynieść wyzwolenie.

Stanisław Wyspiański, czwarty wieszcz, autor kilkunastu dramatów, z których „Wesele” zyskało miano arcydzieła. Artysta na piedestale, którego życie prywatne pozostaje w półmroku. Mąż, który pisze o żonie w najintymniejszych strofach wierszy. Człowiek, który ściga się ze śmiercią. O nim właśnie, w Roku Wyspiańskiego, Monika Śliwińska, napisała znakomitą biografię „Wyspiański. Dopóki starczy życia”, wydaną we wrześniu przez Oficynę Iskry. Autorka wydobywa na światło dzienne wiele szczegółów z życia prywatnego geniusza, którego miłością była sztuka, szczególnie teatr. Z tej biografii wyłania się portret Wyspiańskiego: egocentryka, niezwykle trudnego we współżyciu, chimerycznego, kapryśnego rozrzutnika pieniędzy, stroniącego od ludzi, wręcz samotnika.

Niemal całe życie spędził pod Wawelem - urodził się przy ul. Krupniczej. Ale Kraków go nie doceniał, na co skarżył się w listach. Nie miał łatwego dzieciństwa: matka Maria zmarła, gdy miał osiem lat, ojciec Franciszek - utalentowany rzeźbiarz - zbyt często zaglądał do kieliszka, więc wychowaniem Stasia zajęli się wujostwo Stankiewiczowie. Kochali go nad życie. Ukończył gimnazjum św. Anny, wśród jego kolegów szkolnych było wiele osób, które później odegrały dużą rolę w życiu kulturalnym Krakowa - Józef Mehoffer, Lucjan Rydel, Stanisław Estreicher. Wyspiański uprawiał bardzo różne dziedziny sztuki z wielką odwagą i rozmachem - sporządzał plany renowacji zabytków, przede wszystkim Zamku Królewskiego na Wawelu, komponował polichromię i monumentalne witraże do krakowskiego kościoła Franciszkanów oraz opracowywał szatę graficzną skupiającego modernistycznych autorów literackiego pisma „Życie”, malował obrazy i projektował meble, pisał dramaty i przygotowywał plany scenografii dla Teatru Miejskiego w Krakowie. Startował też w konkursie na jego dyrektora, ale nie udało się.

Studiował w Krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych w Oddziale Rysunku i równocześnie na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego jako słuchacz historii sztuki, historii klasycznej. Projektował i realizował polichromię ścienną w kościele oo. Franciszkanów. Na życzenie Jana Matejki rozpoczął pracę w bazylice Mariackiej jako pomocnik techniczny i realizator wzorów mistrza do polichromii ściennej. Robił dokumentację wnętrz wawelskich.

Otrzymał kolejne zamówienie, tym razem na witraże do ośmiu okien kościoła oo. Franciszkanów. Zaprojektował: „Bóg Ojciec -Stań się”, „Cztery żywioły”, „Błogosławioną Salomeę” oraz „Stygmatyzację św. Franciszka”, za który otrzymał nagrodę na wystawie sztuki religijnej w Krakowie.

W 1890 roku wyjechał do Paryża, gdzie zatrzymał się na jakiś czas. Wracał do Polski szlakiem najsłynniejszych katedr gotyckich - Chartres, Rouen, Amiens, Laon, Reims, Strasburg, dalej szlakiem katedr romańskich do Norymbergi. Potem jechał przez miasta niemieckie, gdzie w teatrach oglądał przedstawienia Goethego, Webera, Wagnera i Shakespeare’a. W maju 1891 roku wyjechał na dalsze studia do Paryża, gdzie zaczął malować w jednej z paryskich pracowni, w Akademii Colarossi. W tym mieście spędził z przerwami ponad trzy lata, ostatecznie wrócił do Krakowa we wrześniu 1894. Zachwycał się przedstawieniami Comédie Française, bywał też w innych teatrach. Zaczął pisać dramaty i libretta oper. Studia za granicą wprowadziły go w świat najnowszych prądów estetycznych, dały znajomość różnorodnych estetyk europejskiego teatru, zgłębiał i poznawał fenomen katedry gotyckiej. Od tej pory towarzyszyła Wyspiańskiemu myśl o konieczności stworzenia właśnie takiego dzieła totalnego, które jak katedra gotycka zdołałoby ogarnąć całe doświadczenie historii i współczesności.

Biografia autorstwa Śliwińskiej prowadzi nas przez dramatyczne, pełne trudów i sztuki życie. Odwiedzamy jego liczne krakowskie adresy (Kanoniczą, Franciszkańską, Krowoderską, Kopernika, plac Mariacki), zaglądamy do Jamy Michalika, gdzie zajmował zawsze stolik przy drzwiach, z marmurowym blatem. - Tworzył i żył pod nieustanną presją uciekającego czasu. Jak nikt inny odczuwał to, że czas dramatycznie się kurczy - mówi Monika Śliwińska, autorka biografii artysty niepokornego, chodzącego własnymi drogami, skonfliktowanego z wieloma ludźmi ze swego otoczenia, a równocześnie mającego niezwykłe ambicje twórcze.

Niemal całe życie cierpiał na brak pieniędzy (znajomi o zły stan finansów oskarżali żonę Teodorę, prostą, ponoć rozrzutną chłopkę). Miał słabość do wielkich gestów. Po jednym z przedstawień „Warszawianki” wręczył Helenie Modrzejewskiej, Marii w spektaklu, srebrny wieniec z napisem „Sławie, sławie, sławie służ”.

- Śmierć towarzyszy mu od najmłodszych lat. Jako dziecko jest świadkiem śmierci swojego młodszego brata. Zaraz potem umiera matka. Sam artysta ma przeczucie, że długo nie pożyje - mówiła Monika Śliwińska w radiowej Dwójce.

Rok 1901 okazuje się nader ważny dla artysty: wtedy napisze swój arcydramat „Wesele” i dokona inscenizacji Mickiewiczowskich „Dziadów”. „Wesele” nie spotkało się początkowo z uznaniem krytyki, choć wiedziano, że to niezwykły utwór. Aktorzy Teatru Miejskiego kręcili na nie nosami, a Maria Przybyłko, ówczesna gwiazda, nie przyjęła roli Panny Młodej. Córka Włodzimierza Tetmajera napisze potem o weselu Rydla: „Wyspiański stał oparty o futrynę drzwi, które prowadziły z izby tanecznej do sieni, a stamtąd widać było dalszy pokój, w którym siedzieli goście miejscy, poprzegradzani gośćmi wiejskimi”. Z tego miejsca wszystko widział wyraźnie, choć czuł się źle, obrzęk gardła utrudniał mu mówienie i przełykanie. Ale widział mieszające się fraki i sukmany, suknie wizytowe i gorsety. A później wybuchł skandal, kiedy okazało się, że w „Weselu” sportretował wiele znanych osobistości z Krakowa. Publika waliła do teatru tłumnie. Po skandalu Wyspiański powiedział: „No, to teraz mnie nikt już na wesele nie zaprosi”. Na premierze, po raz pierwszy w życiu w teatrze, była Teodora, żona Wyspiańskiego. Poeta kochał ją bardzo, wielokrotnie malował jej portret. Józef Kotarbiński, dyrektor teatru, napisze: „Podobnie jak dla Konrada w »Wyzwoleniu«, dom rodzinny był dla poety jedyną ostoją wśród kontrastów i chaosu życia”.

Już w czasie prapremiery „Wesela” w 1901 roku Wyspiański czuł się coraz gorzej. W połowie września 1905 roku pisarz zasłabł w teatrze i przez następne dwa miesiące jego stan wydawał się beznadziejny. Najgorsze były ostatnie miesiące 1907 roku - nastąpił częściowy paraliż, trzy palce prawej ręki były zupełnie bezwładne. Pojawiły się także owrzodzenia i trudno gojące się rany na rękach i nogach. Artysta coraz mniej sypiał, miał trudności z przełykaniem, był zbyt słaby, by podnieść się z łóżka, już prawie nie mówił. Wedle znajomych żona nie opiekowała się chorym. Wiedzieli, że zaglądała do kieliszka. Była udręczona chorobą męża i wizją śmierci.

Jesień 1907 roku była trudna. Wyspiański wiedział, że to początek końca. Ostatnie dożynki spędził w swoim domu w Węgrzcach. Żegnał się z przyjaciółmi, których odwiedziny miały też charakter pożegnalny.

Opis ostatnich jego dni zostawił nam Władysław Reymont: „Usiadł z trudem, wyglądał strasznie, miał twarz zapadłą, poczerniałą, wyschłą, prawą rękę w bandażach, a lewą władał tylko częściowo, głos obcy, niewyraźny, a tylko oczy były jeszcze dawne, oczy jasnoniebieskie, władcze, mądre...”.

28 listopada 1907 roku, godzina 17, Dom Zdrowia, wspomina Konstanty Srokowski, publicysta: „Myślano, że zasypia. Lecz oczy miał otwarte. Na zbolałą, woskową twarz zaczął powracać spokój. Jeszcze kilka razy podniosły się piersi. Usta jeszcze kilka razy chwyciły powietrze. Twarz odzyskała dziwną swą, przedziwną piękność. Pukiel włosów z dawną fantazyą najeżył się na białem, wysokim czole. Ale Stanisław Wyspiański już nie żył”.

***

By zacząć sztukę, stworzyć dzieło, potrzeba męki, trudu, pasji, bólu, skarg, żalu, smętku, lęku, grozy, litości - pisał Stanisław Wyspiański w „Wyzwoleniu”.

Znał to wszystko z autopsji, zaznał wszystkiego po trochu. Stanisław Wyspiański - malarz, pisarz, scenograf, twórca nowoczesnego teatru. Człowiek o wielu talentach. Uparty, konsekwentny. Jeden z tych, którzy nie przyzwyczajają się do rzeczywistości zastanej, za wszelką cenę chcą ją zmieniać. 38 lat krótkiego życia wypełnionego sztuką w różnych jej odsłonach. 38 lat walki. Od bardzo trudnego dzieciństwa po śmierć na syfilis.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 20

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Jolanta Ciosek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.