Jolanta Zielazna

Janina Ochojska: upadałam, żeby stać

Janina Ochojska (63 l.) pracowała  jako astronom, potem założyła Polską Akcję Humanitarną Fot. Anna Kaczmarz Janina Ochojska (63 l.) pracowała jako astronom, potem założyła Polską Akcję Humanitarną
Jolanta Zielazna

Rozmowa z Janiną Ochojską, założycielką i szefową Polskiej Akcji Humanitarnej

Zachorowała pani w wieku paru miesięcy na chorobę Heinego-Medina, którą wywołuje wirus polio. Wtedy nie było obowiązkowych szczepień.

Urodziłam się w 1955 roku. Wtedy szczepienia rozpoczęto w Stanach Zjednoczonych. Do Polski dotarły kilka lat później, dzięki profesorowi Hilaremu Koprowskiemu, który jest twórcą jednej ze szczepionek. Jego starania sprawiły, że USA podarowały Polsce kilka milionów dawek. Od 1959 roku zaczęły się w Polsce masowe szczepienia. Niestety, kiedy ja się urodziłam, szczepionek jeszcze w Polsce nie było.

Jak u pani przebiegała ta choroba?

Generalnie wirus atakuje ośrodkowy układ nerwowy i prowadzi do paraliżu mięśni. W zależności od rodzaju wirusa, porażenie może być całkowite lub częściowe. Ja miałam tego pecha, że byłam porażona całkowicie, ale miałam też szczęście, że znalazły się wolne żelazne płuca (to maszyna, która pomaga oddychać. Taka tuba, w której pod ciśnieniem uciskana jest klatka piersiowa i dzięki temu człowiek oddycha. Dziś są respiratory, kiedyś ich nie było), dzięki którym przeżyłam.

Połowa lat 50., porażone, sparaliżowane dziecko - nie było tak rozwiniętej rehabilitacji, jak teraz. Jak wyglądało pani dzieciństwo? Dom? Szpitale? Operacje? Sanatoria?

Wszystko, co pani wymieniła, tylko domu było najmniej. Komuś może się wydawać, że pobyty w szpitalach, operacje, sanatoria - oznaczają nieszczęśliwe dzieciństwo. Wbrew pozorom miałam bardzo szczęśliwe dzieciństwo. Dobrze je wspominam. Miałam wspaniałych wychowawców, wychowywałam się wśród dzieci, które miały takie same problemy, więc dorastałam bez kompleksów. Uważam, że dziś osobom niepełnosprawnym jest trudniej.

Dziś jest trudniej?!

Tak. Leczenie i rehabilitacja, których potrzebowałam, nigdy nie mogłyby być sfinansowane przez moich rodziców. Nie byliby w stanie zapewnić mi wszystkich operacji, które przeszłam, rehabilitacji w takim wymiarze, dzięki czemu później mogłam uczyć się, studiować i wieść samodzielne życie. Teraz rodzice ciągle zbierają pieniądze na sfinansowanie operacji czy rehabilitacji. Trzytygodniowy turnus, choćby najlepszy, nie załatwi wszystkiego.

Chce pani powiedzieć, że w PRL wyglądało to lepiej niż teraz?

Dostępność do rehabilitacji - zdecydowanie tak. Dzisiaj za sprzęt ortopedyczny trzeba dopłacać. Wtedy był za darmo. Przecież rosłam, co roku musiałam mieć nowy sprzęt, nowe buty, gorset usztywniający kręgosłup. Nie było problemów.

Ile lat była pani w rozmaitych ośrodkach rehabilitacyjnych, szpitalach?

Właściwie większość dzieciństwa i okresu licealnego spędziłam poza domem.

Gdy obserwuje pani akcje środowisk antyszczepionkowych, by znieść obowiązkowe szczepienia dzieci, nie ma pani ochoty wyjść i powiedzieć: Ludzie! Opamiętajcie się!

Nie jestem specjalistką od szczepień. Ale jeśli ktoś mnie spyta, czy szczepić dziecko na polio, powiem, że tak. Nikomu nie życzę, by przeżył to, co mi przypadło w udziale. Bo to, że miałam szczęśliwe dzieciństwo, to zupełnie coś innego. Niepełnosprawność jest czymś bardzo trudnym.

Czytaj więcej i dowiedz się:

  • co według Ochojskiej jest najważniejsze dla osób niepełnosprawnych - szczególnie tych młodych?
  • jaką rolę w życiu kobiety odegrał dr Lech Wierusz, dyrektor z ośrodka w Świebodzinie?
Pozostało jeszcze 66% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Jolanta Zielazna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.