Mirela Mazurkiewicz

Jak znany opolski deweloper Darius Dziewiatek popadł w ruinę

Jak znany opolski deweloper Darius Dziewiatek popadł w ruinę Fot. Archiwum prywatne
Mirela Mazurkiewicz

W tej historii jest wszystko, co powinno znaleźć się w dobrym kryminale: władza, pieniądze, miłość, zdrada, a w finale - zbiry, które chcą utopić biznesmena w jeziorze, aby zagarnąć nazistowski skarb. W epilogu jest też wizja odsiadki. Paradoksalnie nie dla napastników, ale dla dewelopera.

To był człowiek z wielką fantazją. Prosty, ale inteligentny i sprytny. Miał łatwość w przekonywaniu do siebie ludzi - wspomina pan Robert, który kilka lat temu chciał kupić mieszkanie na ul. Partyzanckiej w Opolu od spółki Dariusa Dziewiatka. - Oddanie mieszkania do użytku opóźniało się, więc jeździłem na budowę, żeby sprawdzić, jak idą prace. Utkwił mi w pamięci widok robotników szwendających się bez celu. Chcieli robić, ale nie mieli materiałów. Mówili mi kiedyś, że Dziewiatek dał im tysiąc złotych, żeby kupili trochę cementu, ale ile z tego można zrobić?

Po trzecim podejściu Opolanin zerwał umowę i zażądał zwrotu zaliczki. Pieniądze odzyskał dopiero wtedy, gdy wykupił w internecie domenę z nazwiskiem dewelopera i opublikował pod tym adresem wykaz spółek powiązanych z Dziewiatkiem. Niby nic, ale przedsiębiorca przestraszył się. Następnego dnia pan Robert dostał swoje pieniądze. Przyszły przekazem pocztowym.

Już wtedy mówiło się „na mieście”, że deweloper ma spore kłopoty finansowe, a robienie biznesów z nim to inwestycja podwyższonego ryzyka. Było to zaledwie kilka lat po tym, gdy w Opolu zrobiło się o przedsiębiorcy głośno.

Lubię ludzi szybko podejmujących decyzje, nigdy nie dałem i nie dam łapówki, bo ja na wszystkie moje pieniądze ciężko pracuję. Wiele lat temu zaczynałem od dorabiania na budowach w Niemczech, teraz chcę inwestować w Opolu - mówił dziennikarzowi nto pod koniec 2005, roku. Plan był ambitny, bo deweloper chciał zbudować dwa osiedla, a na nich kilkaset domów i mieszkań.

Dziewiatek roztaczał wokół siebie aurę człowieka, który zna się na rzeczy i ma pieniądze, aby kolorowe prospekty stały się rzeczywistością. Twierdził, że w Niemczech postawił już kilkaset domów. „Mocno opalony mężczyzna koło czterdziestki, przyjmuje nas w niepozornym budynku przy ulicy Fabrycznej. To siedziba kilku spółek, w których ma udziały. Siadamy w skórzanych fotelach, na ścianach pamiątki z licznych podróży, kilka miniaturowych modeli jachtów. Imponujące wizualizacje osiedli” - odnotował dziennikarz nto blisko 14 lat temu.

Ludzie z branży, na wieść o jego planach, uśmiechali się wtedy z niedowierzaniem. - To trochę marzyciel, nie bierze pod uwagę realiów, tego, że na jedną decyzję czeka się u nas w ratuszu często miesiącami - opowiadał anonimowo jeden z architektów. - Na dodatek chce sam budować i sam sprzedawać mieszkania, bierze za dużo na siebie - dodawał jeden z pośredników.

Kim dziś jest deweloper?

Darius Franz Dziewiatek. Lat 55. Obywatelstwo niemieckie. Wykształcenie wyższe, z zawodu inżynier budowy maszyn. Zajmował się m.in. zagospodarowywaniem i sprzedażą nieruchomości, wykonywaniem robót budowlanych oraz recyklingiem odpadów. Karany.

  • Dziewiatek roztaczał wokół siebie aurę człowieka, który zna się na rzeczy i ma pieniądze, aby kolorowe prospekty stały się rzeczywistością
  • Dziś Darius Dziewiatek mieszka w Niemczech, Zapowiada, że będzie się starał, żeby właśnie tu odbyć karę  więzienia...
Pozostało jeszcze 86% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Mirela Mazurkiewicz

Na co dzień zajmuję się sprawami społecznymi, starając się rozwiązać problemy na pozór nie do rozwiązania. Nie boję się trudnych pytań i uparcie egzekwuję odpowiedzi na nie. Czasami wyprowadzając przy tym z równowagi moich rozmówców. Największą frajdę sprawia mi obserwowanie, jak słowo pisane może zmienić (i często zmienia!) rzeczywistość wokół nas. Relacjonuję najgłośniejsze procesy sądowe w regionie. Lubię błądzić w gąszczu paragrafów, ale staram się nie tracić przy tym z pola widzenia ludzi. Konsekwentnie upominam się o prawa zwierząt. Dwukrotnie byłam nominowana do prestiżowej nagrody dziennikarskiej Grand Press w kategorii „News” (za informację o seksaferze w opolskiej policji oraz za materiał „Zabrali matkę w nocy na oczach jej dzieci” o policjantach, którzy w nocy zabrali z domu kobietę, ponieważ nie zapłaciła 2,3 tys. zł grzywny, a dwoje jej małych dzieci umieścili w pogotowiu opiekuńczym). Jestem doktorem nauk społecznych z zakresu nauk o polityce.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.