Gaja Grzegorzewska: Gdybym miała oszaleć, stałoby się to już dawno temu

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banaś
Aleksandra Suława

Gaja Grzegorzewska: Gdybym miała oszaleć, stałoby się to już dawno temu

Aleksandra Suława

Jestem za stara, żeby się zmieniać, zresztą nawet bym tego nie chciała - mówi Gaja Grzegorzewska, krakowska pisarka. - Oczywiście, mam w życiu momenty, w których myślę, że wolałabym pisać normalniejsze książki i zarabiać za nie normalniejszą kasę. Ale to momenty.

- Taka ładna dziewczyna, a takie brzydkie książki pisze…

- O Boże, nie…

- Aż tak często to słyszysz?

- Ładna może nie, ale dziewczęca, malutka, niewinna, owszem. Jakby krytycy, czytelnicy, dziennikarze uwzięli się, żeby wpychać wszystkie pisarki do jednego worka.

- Buntujesz się?

- Kiedyś zaproszono mnie na panel dyskusyjny „Blondynki w kryminale”, przyszłam, ale z przekory zafarbowałam włosy na różowo. Gdy zaczęłam spędzać czas z Marcinem Świetlickim i resztą krakowskich dziadków, którzy ubierają się wyłącznie w czarne swetry i czarne jeansy, z premedytacją szokowałam strojem. Zakładałam różową bluzę do błękitnych spodni albo neonowy dres i trampki. Szymon Kloska błagał mnie wtedy, żebym tych ciuchów nie tyle nie nosiła, co po prostu je wyrzuciła. Tyle że nie nazwałabym tego buntem.

- A czym?

- Upartym robieniem swojego, bez afiszowania się. Ja muszę robić swoje, mam na to nawet diagnozę. Kiedy byłam dzieckiem, psycholog powiedział mojej mamie, że między innymi cierpię na deficyt uwagi, nie jestem w stanie skupić się dłużej niż kwadrans na czymś, co mnie nie interesuje.

- Trudna cecha dla pisarza.

- Dlatego piszę o tym, co mnie interesuje.

- Czyli o makabrze.

- To fascynuje mnie od zawsze. Kiedy mama oglądała ze znajomymi horrory, ja podglądałam zza szafy. W ten sposób zobaczyłam „Lśnienie”, „Smętarz dla zwierzaków”, „To”. Potem, gdy byłam nastolatką, obejrzałam wszystkie horrory dostępne w osiedlowej wypożyczalni. Zaczęłam rysować kryminalne komiksy, zbierałam książki w rodzaju: „Najsłynniejsze morderstwa w afekcie”, „Najokrutniejsi zbrodniarze”, „Słynni kanibale” - ci fascynowali mnie najbardziej. Czytałam wywiady z detektywami, mordercami, policjantami. Wiele informacji, które zamieszczam w moich książkach, czerpię właśnie z tych lektur.

- A informacje o nekrofilii, kazirodztwie? Nie ma przecież wywiadów z nekrofilami.

- Są.

- Gdzie?

- Kiedy robiłam research do „Grobu”, natrafiłam na stronę dedykowaną wielbicielom, albo nawet praktykom, tego tematu. Były tam opowiadania, opisy historycznych przypadków, fora, a oprócz tego wywiad z nekrofilką. To była najdziwniejsza rzecz, jaką czytałam w życiu. Kobieta opisywała swoją relację z ciałem w sposób niemal romantyczny. Mówiła, że nie chodzi o sam stosunek, ale też na przykład o trzymanie zwłok za rękę. Pokazałam to przyjaciółce, wsiąknęła tak jak ja. Siedziałyśmy, każda nad swoim laptopem i co jakiś czas wołałyśmy do siebie: A to widziałaś?! Obrzydliwe, straszne i fascynujące...

- Co pociąga w strachu?

- Wytrąca z codziennego marazmu - to najprostsza odpowiedź. Ale mam też trochę bardziej skomplikowaną teorię, zgodnie z którą straszne czy obrzydliwe rzeczy są taką jakby szczeliną w bezpiecznej rzeczywistości, która nas otacza. I nie mówię tu o zbrodniach, które codziennie można oglądać w telewizji czy gazetach - do tego rodzaju okropieństw ludzie już dawno się przyzwyczaili. Mnie chodzi o to, co przerażające, skrajne, ukazujące najmroczniejszą stronę człowieka. Kiedy raz zacznie się patrzeć w tę szczelinę, już nie można odwrócić wzroku, oczy zawsze będą chciały więcej i więcej. Czytałam kiedyś, że bierna fascynacja złem to tylko wstęp do jego tworzenia. Normalnego człowieka od tego, którego nazywamy dewiantem, dzieli tylko maleńki kroczek.

- Boisz się o siebie?

- Piszę o tym od dziesięciu lat. Gdybym miała oszaleć, to już dawno by się to stało.

- To pisanie jest wyłącznie przyjemnością czy ma głębszy sens? Obalanie stereotypów? Odkrywanie tabu?

- Tak było w przypadku kazirodztwa, które stanowi ważny wątek „Kamiennej nocy”. Ludzie są przyzwyczajeni do tego, żeby pisać tylko o tej jego stronie, która łączy się z molestowaniem, przestępstwem na tle seksualnym. Tę część są w stanie, powiedzmy w cudzysłowie, zaakceptować. Powiedzieć: straszne, ale się zdarza, napiszmy o tym artykuł, książkę, nakręćmy dokument. Ale to, że dorosłe rodzeństwo postanawia być ze sobą z miłości za obopólną zgodą, w sposób, który w niektórych europejskich krajach jest legalny - nie.

- Za dotykanie tabu płaci się cenę?

- Płaci się hejtem, który wylewa się w komentarzach pod wywiadami. „Na pewno ojciec ją gwałcił”. „Słyszałem, że jest z Ukrainy, a tam kazirodztwo jest powszechne”. „Matka k… wychowała” - takich komentarzy pojawiają się w sieci setki, nie istnieje rzecz, do której ludzie nie potrafiliby się przyczepić. Powiedziałam w wywiadzie, że lubię Wenecję, to napisali: „Ciekawe, czy w Wenecji podobały się jej budynki, czy smród”. Stwierdziłam, że literatura dla każdego jest mdła jak kisiel czy kotlety mielone - „Wszyscy wiedzą, co to kotlet mielony, ale kto wie, kto to Gaja Grzegorzewska”! Czasem robię z nich screeny, układam w kolaż i wrzucam na Facebooka - wychodzi całkiem zabawna kompozycja.

- Nie boisz się konsekwencji niedostosowania? Tego, że będziesz dryfować na obrzeżach społeczeństwa jak twoi bohaterowie?

- Już dryfuję. Jestem za stara, żeby się zmieniać, zresztą nawet bym tego nie chciała. Oczywiście, mam w życiu momenty, w których myślę, że chciałabym pisać normalniejsze książki i zarabiać za nie normalniejszą kasę. Tym bardziej że uwielbiam wydawać, nie chodzi nawet o posiadanie, ale o sam moment kupowania ciuchów, butów, książek, mebli, biżuterii. I podróże, na nie też sporo wydaję.

- Podróże do pięknych miast, które potem w swoich książkach oszpecasz. Grecja jako blokowisko, Kraków z zasi-kanymi ulicami, Wenecja - siedlisko zbirów i morderców.

- Odkąd pamiętam, uważam brzydotę za ciekawą. Kiedy byłam mała, zobaczyłam w sklepie paskudnego pluszowego pieska. Zrobiło mi się go tak strasznie żal, że poprosiłam mamę, żeby mi go kupiła. Takie samo współczucie budzą we mnie brzydkie miasta, tym bardziej że często za ich wyglądem stoi jakaś smutna historia. Tak jest na przykład z Rotterdamem, który uważałam za najbrzydszą metropolię, w jakiej byłam, dopóki nie dowiedziałam się, że to miasto w czasie wojny zostało zrównane z ziemią w ciągu kwadransa. Tam na mapach dla turystów zaznaczone są wszystkie stare budynki, nie zabytkowe - po prostu stare, bo jest ich tak niewiele. Tak mnie to zasmuciło, że nawet architektura zaczęła mi się podobać.

- Czyli czułość, nie turpizm.

- W ten sposób to oglądam obrazy. Bardzo lubię na przykład twórczość malarza Arnolda Böcklina. Jego topielców, gnijące syreny, rozkładające się ciała, to brzydota tak fascynująca, że trudno odwrócić od niej wzrok. Tego sposobu patrzenia na sztukę nauczyłam moją bohaterkę, Julię Dobrowolską, która w książkach chodzi po muzeach wypatrując na obrazach brzydkich kotów, zdeformowanych ludzi, rozkładających się potraw. Obydwie lubimy to, czego nikt inny nie polubi.

______________________________________
Urodziła się w 1980 roku w Krakowie, w którym mieszka do dziś. Ukończyła VIII LO i filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jako pisarka zadebiutowała w 2006 roku powieścią „Żniwiarz”. Książka, która została świetnie przyjęta przez krytykę, otworzyła cykl kryminałów o prywatnej detektywce Julii Dobrowolskiej, na który składają się „Noc z czwartku na niedzielę” (2007), „Topielica” (2010), „Grób” (2012), „Betonowy pałac” (2014), „Kamienna noc” (2016). Wraz z Irkiem Grinem i Marcinem Świetlickim stworzyła powieść „Orchidea” (2009). Za „Topielicę” otrzymała Nagrodę Wielkiego Kalibru. Była również nominowana do Literackiej Nagrody Warmii i Mazur „Wawrzyn” za 2010 rok.

Jest autorką felietonów publikowanych m.in. w „Polityce”. W swoich powieściach często porusza tematy uznawane za tabu, takie jak: nekrofilia, kazirodztwo, przemoc seksualna. Dziś jest umieszczana w czołówce polskich autorów kryminałów.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 15

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Aleksandra Suława

Reporterka Działu Kultury "Dziennika Polskiego" i "Gazety Krakowskiej".

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.