Dwie wojny o szkołę. Dziś wielkie walne w małych Mileszkach

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Szymczak
Maciej Kałach

Dwie wojny o szkołę. Dziś wielkie walne w małych Mileszkach

Maciej Kałach

Siedem lat temu wszystko było jasne. Wróg to urzędnicy z magistratu, którzy chcieli zamknąć małą szkołę z osiedla na peryferiach Łodzi. W wyniku tego starcia rozpoczął się najciekawszy w mieście eksperyment edukacyjny: z rąk urzędników zarządzanie podstawówką przejęli rodzice, a jednocześnie pozostała ona szkołą bezpłatną. Teraz ten eksperyment się chwieje. Druga wojna o Mileszki jest wojną domową. A te bywają bardziej bolesne.

O sprawie mówił w Mileszkach nawet proboszcz. W niedzielnym kazaniu potępił zwolnienie Aleksandry Podlasin-Kubus, wieloletniej dyrektor: najpierw Szkoły Podstawowej nr 203 w Łodzi (z tych czasów pochodzi zdjęcie z szefową placówki po prawej) - a po wojnie z magistratem - Publicznej SP Mileszki. Dyrektorkę ostatniego dnia ferii zimowych zwolnił zarząd prowadzącego szkołę stowarzyszenia, do którego należą rodzice uczniów. Podlasin-Kubus w nadchodzące wakacje i tak planowała odejść ze stanowiska, aby cieszyć się emeryturą.

„Wyrwaliście tej szkole serce” - mówią przeciwnicy obecnego zarządu. A ten tłumaczy, że do Podlasin-Kubus stracił zaufanie. Obie strony od lutego „liczyły szable” przed walnym zebraniem Towarzystwa Oświatowego Mileszki, na którym ma pojawić się wniosek o odwołanie zarządu. To zebranie odbędzie się w piątek wieczorem (23 marca).

Wojna z magistratem

Jest początek 2011 r., gdy Hanna Zdanowska oświadcza, że przyszło jej podjąć decyzję „najtrudniejszą po objęciu stanowiska Prezydenta Miasta”. Chodzi o plan zamknięcia ok. 10 szkół. Ogłoszenie tego planu skutkuje m.in. rozbiciem istniejącej przez kilka miesięcy koalicji samorządowej PO-PiS. Następuje to po telefonie wykonanym przez Jarosława Kaczyńskiego do łódzkich działaczy partii prezesa podczas „likwidacyjnej” sesji rady miasta. Akurat pokryła się ona z dyskusją w Sejmie na ten sam temat, w której przedstawiciele rządzącej wtedy w kraju PO wytknęli PiS, że jego członkowie też biorą udział w zamykaniu szkół - w tym łódzkich podstawówek.

I tak oto Mileszki dostały swoje 5 minut w wielkiej polityce. To osiedle na wschodnich krańcach miasta, włączono do Łodzi dopiero w 1990 r. Jak wyliczy później proboszcz - wzywając do popierania osiedlowych wniosków z budżetu obywatelskiego - „Mileszki mają 1628 duszyczek”.

Mają też co roku huczne dożynki, ochotniczą straż pożarną - i swoją podstawówkę. Pomysł jej zamknięcia i wożenia dzieci do Nowosolnej, czyli sąsiedniego osiedla, wzbudza gniew. Tłumaczeń urzędników, że prowadzenie szkoły dla ok. 70 uczniów wiąże się ze zbyt wysokimi kosztami - których subwencja od rządu nie pokrywa - nikt w Mileszkach nie słucha.

W marcu, na swoje 52. urodziny, Hanna Zdanowska otrzymuje w magistracie bukiet kwiatów w ceramicznym bucie.

- Tak się właśnie czujemy: potraktowani z buta - wyjaśniał przedstawiciel protestujących w Mileszkach. W obronie szkoły odbywają się też m.in. blokady jednej z dróg wyjazdowych z Łodzi, czyli ul. Pomorskiej - na wysokości budynku podstawówki.

Magistrat odstępuje od likwidacji szkoły w Mileszkach. Ale zwycięstwo nie jest pełne. Uzgodniony kompromis przewiduje zrzeczenie się prowadzenia podstawówki przez samorząd, ma to robić stowarzyszenie - gwarantując przy tym bezpłatne nauczanie (dzięki przejęciu rządowej subwencji).

Zanim zakończy się pierwsza wojna o szkołę, Mileszki odeprą jeszcze atak z „Familijnego Poznania”, czyli ogólnopolskiego podmiotu wyspecjalizowanego w prowadzeniu niesamorządowych placówek. Ostatecznie to stowarzyszenie utworzone przez rodziców otrzymuje po konkursie w magistracie budynek dotychczasowej SP nr 203 (w użyczenie).

We wrześniu 2013 r. zaczyna się pierwszy rok szkolny w historii Publicznej SP Mileszki. Znacznie zmienia się kadra: na 15 nauczycieli tylko 4, łącznie z dyrektor Podlasin-Kubus, przeszło ze szkoły miejskiej. Inni postanowili szukać pracy gdzie indziej. W Mileszkach nie obowiązuje już Karta Nauczyciela, gwarantująca m.in. ministerialne minima zarobków. Budżet jest, jak mówi wówczas pierwsza przewodnicząca stowarzyszenia, „maksymalnie spięty”. Ale w szkole, m.in. dzięki staraniom rady osiedla, trwają już pierwsze remonty: w odnowionym sekretariacie można zobaczyć sztandar placówki z 1925 r., niedawno odnaleziony po tym, jak jedna z mieszkanek Mileszek ukryła go przed Niemcami w czasach okupacji.

Wojna domowa

Dzieci weteranów z pierwszej wojny o szkołę przeszły do gimnazjów. Czas ich rodziców we władzach Towarzystwa Oświatowego Mileszki (TOM) się skończył. Liczba uczniów podstawówki przekroczyła setkę. Sypiąca się na początku wieku placówka, zaczęła wyglądać jak mały dworek.

„Pojawiają się nowi rodzice, którzy nie walczyli o przetrwanie Szkoły i nie znają Pani Dyrektor, ale są pełni nowych sił i gotowi do współpracy (...) Nowi rodzice zgłaszają się do Stowarzyszenia i przy zmianie kadencji zarządu 30.03.2016 stają na czele TOM” - wspomina w jednym z pism do szkolnej społeczności Renata Drozdowska, obecna wiceprezes.

Do pierwszego zgrzytu dochodzi zaraz po wyborach.

- Członkowie stowarzyszenia dowiedzieli się, że dwie trzecie nowego zarządu to małżeństwo. Gdy głosowaliśmy, nikt o tym nie wiedział. Trudno o szeroką reprezentację różnych poglądów w takim zarządzie - mówi Wioletta Jankowska, działająca w grupie rodziców uczniów sprzeciwiających się obecnym władzom TOM. Jednak, według zarządu, „fakt pozostawania w związku małżeńskim”, owszem, był poruszany na etapie zgłaszania kandydatur.

Za pierwszym zgrzytem idą kolejne.

Jankowska oraz trzy kolejne mamy dzieci z czwartej klasy - Monika Skowrońska, Izabela Szemberg i Beata Kowalska - zgodnie twierdzą, że zarząd miesza się w sprawy typowo nauczycielskie: są z jego strony pretensje do sposobu omawiania lektur przez polonistkę, albo, że program przyrody jest za szeroki. Zarząd zaprzecza. Podobnie, jak innym zarzutom ze strony tworzącej się „opozycji” - o prowadzenie wglądów do dokumentacji uczniów (np. do orzeczeń o dysleksji).

Z kolei zarząd zarzuca dyrektorce np., że doprowadza do przepełnienia szkoły, bo nie stosuje się do uchwały określającej zasady rekrutacji.

„Małe 10-osobowe klasy rozrastają się do 18-to osobowych” - pisze wiceprezes Renata Drozdowska.

Stanowisko obecnego zarządu poznaliśmy tylko z jego pism do szkolnej społeczności oraz z odpowiedzi na zadane mejlem pytania, bo władze TOM odwołały zaplanowane na środę spotkanie z dziennikarzem. W oczach „opozycji” rządzący aktualnie w TOM to „nowobogaccy”, którzy pobudowali się pod Mileszkami, ale zawiedli okazane im zaufanie. A odwołanie zasłużonej dyrektorki 9 lutego 2018 r. „opozycja” uznała za wypowiedzenie otwartej wojny. Zwłaszcza, że zarząd podaje różne powody tego kroku.

„Opozycja” przejęła list szefostwa TOM do prezydent Łodzi - formalnie właścicielki budynku, przekazującej rządową dotację na uczniów - z którego Hanna Zdanowska dowiaduje się, że przyczyną zwolnienia są błędy dyrektorki w prowadzonym w podstawówce projekcie unijnym. Zapytany przez nas Urząd Marszałkowski, który czuwa nad wydawaniem europejskich pieniędzy przez szkoły, odpowiedział w tym tygodniu, że zastrzeżeń do rozliczania ich przez Mileszki nie ma.

Według władz stowarzyszenia, tematu unijnych pieniędzy nie ma. „Jedyną przyczyną zwolnienia pani dyrektor PSP Mileszki jest utrata zaufania do pracownika (...) Uzasadnienie utraty zaufania jest dostępne jedynie członkom stowarzyszenia oraz organom nadzoru” - zastrzega zarząd w swojej odpowiedzi.

Kto zwycięży podczas walnego? Gdy broniący się dziś przed odwołaniem zarząd zaczynał swoją działalność, stowarzyszenie prowadzące szkołę liczyło ok. 30 osób. Teraz ta reprezentacja rodziców liczy już ok. 80 członków. Z rubryki „data przyjęcia” wynika, że aż 20 z nich cieszy się tym statusem od 28 lutego.

Aleksandra Podlasin-Kubus przebywa na zwolnieniu lekarskim i nie komentuje sprawy.

Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, jak długo nauczyciele - którzy w Mileszkach nie cieszą się z warunków, które oferują im szkoły miejskie - zdecydują się pracować w warunkach „wojny”.

Czy szkole pozostanie jedynie interwencja i pomoc wroga sprzed siedmiu lat?

Maciej Kałach

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.