Duma i uprzedzenie, czyli Donald Tusk, europejski mąż stanu [rozmowa]

Czytaj dalej
Fot. Michał Dyjuk
Roman Laudański

Duma i uprzedzenie, czyli Donald Tusk, europejski mąż stanu [rozmowa]

Roman Laudański

Rozmowa z dr. Sławomirem Drelichem, politologiem i etykiem z UMK w Toruniu o liście Donalda Tuska w sprawie przyszłości Europy.

- Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, wystosował list do szefów państw o zagrożeniach czekających Unię Europejską. Wreszcie objawił się mąż stanu?
- Jestem rozczarowany, że taka ciekawa i czasami nawet intrygująca deklaracja Tuska - męża stanu pojawiła się dopiero wtedy, kiedy walczy on o drugą kadencję. Dlaczego nie wygłosił takiej deklaracji rozpoczynając pełnienie tego urzędu? Toż wówczas większość tych problemów już była faktem. Tusk wskazuje najważniejsze zagrożenia, przed którymi stanęła lub stanie zjednoczona Europa. Jest to mądry i rozsądny list.

- Jaką reakcję wywoła taki list w Warszawie?
- Nie oczekiwałbym racjonalnej i merytorycznej reakcji, bo znany jest stosunek rządu PiS do Donalda Tuska. Polski rząd nie wspiera Tuska w jego staraniach o drugą kadencję. U nas przejdzie to więc bez większego echa. Także opozycja raczej nie będzie przypominać tej deklaracji, bo Schetynie, szefowi PO, nie będzie zależało na utwierdzaniu wszystkich w przekonaniu, że Tusk jest europejskim mężem stanu.

- To może zareaguje Berlin lub Paryż?
- Stolice zachodniej Europy też nie zareagują z wielkim entuzjazmem, bo borykają się z szeregiem problemów, o których Tusk pisze, a jego słowa niekoniecznie zgadzają się z wizją walki z tymi problemami według chociażby Angeli Merkel. Hasło Tuska o wzmocnieniu granic zewnętrznych nieszczególnie spodoba się kanclerz Niemiec, pomimo jej wielokrotnych deklaracji, że taki jest jej cel. Istotny postulat Tuska zwiększenia wydatków na obronę chyba też nie spodoba się Paryżowi czy Berlinowi.

- Wśród zagrożeń dla Europy Tusk wymienia Chiny, Rosję i prezydenta Trumpa. Co do Rosji, to właśnie widzimy relacje z ataków na ukraińską Awdijiwkę.
- Polacy znają Rosję od dawna i nigdy nie mieliśmy wątpliwości, co do tego, co dzieje się na Ukrainie. Donald Tusk był tego świadomy jako premier, o czym świadczył kierunek dyplomacji Radosława Sikorskiego w czasie początku sprawy ukraińskiej. Czy dzięki Tuskowi Europa spojrzała z innej perspektywy na to zagrożenie? Wątpię. Nieszczególnie to się Tuskowi udało i niewiele w istocie próbował. Niemcy i Francja widzą w Rosji przede wszystkim partnera gospodarczego.

- Jarosław Kaczyński bez entuzjazmu podchodzi do Ukrainy. Stawia warunek: potępicie OUN - UPA, to wam pomożemy.
- Aktualna dyplomacja odpuściła sprawy Ukrainy, nad tym też ubolewam. W relacjach polsko-rosyjskich nie mamy w ręku wielkiej karty przetargowej dotyczącej Ukrainy. Kierunek ukraiński przez kolejne polskie rządy traktowany był priorytetowo, a dziś przestaliśmy mówić o Ukrainie w wymiarze europejskim. Uważam to za ogromny błąd polityczny.

- Donald Tusk przypomina, że "potrzebna jest nam duma z tego, co udało się nam do tej pory osiągnąć", a jednocześnie pisze o egoizmach narodowych, nastrojach antyunijnych, nacjonalistycznych i ksenofobicznych.
- Potrzebna jest nam duma, to rzecz oczywista, ale niech to będzie duma samokrytyczna. Duma, z której będzie wynikała świadomość zaniedbań. Elity europejskie nie do końca i nie zawsze podejmują działania zgodne z interesem społeczeństw Unii Europejskiej. Przecież czasem przeciętny Europejczyk nie rozumie tych decyzji. W tej deklaracji jest całkiem sporo tego właśnie samokrytycyzmu, bo przecież postulaty o wzmocnieniu bezpieczeństwa, uszczelnieniu granic zewnętrznych, zwiększeniu wydatków na obronę i bardziej skutecznej walce z terroryzmem o tym dobitnie świadczą. Tusk jest dużo bardziej krytyczny wobec tego, co dzieje się w Europie niż Angela Merket, prezydent Hollande czy dyplomacja włoska. Na pewno problemy Europy rozumie lepiej niż Jean Claude Juncker czy Martin Schulz. To duży plus dla Tuska.

- A jeśli projekt "Unia Europejska" wyczerpał się?
- Nie wiem, czy się wyczerpał, ale byłbym dużo bardziej ostrożny z próbą definiowania programu naprawy UE pod hasłem "jeszcze więcej integracji", co proponują niektórzy przedstawiciele euroelit. To nie jest zbyt mądry pomysł, kiedy mamy tak dużo eurosceptycznych środowisk. To może doprowadzić do totalnego zniszczenia tego projektu. Może za jakiś czas należałoby pomyśleć o kroku wstecz, jeśli pogłębiałyby się nastroje eurosceptyczne. Pogłębianie integracji na siłę doprowadzi do zakończenia tego projektu. Nieuchronnie.

Roman Laudański

Nieustającą radością w pracy dziennikarskiej są spotkania z drugim człowiekiem i ciekawość świata, za którym coraz trudniej nam nadążyć. A o interesujących i intrygujących sprawach opowiadają mieszkańcy najmniejszych wsi i największych miast - słowem Czytelnicy "Gazety Pomorskiej"

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.