Dlaczego nie wszyscy migrujący są w Polsce mile widziani? „Doświadczamy dzielenia uchodźców na lepszych i gorszych”

Czytaj dalej
Fot. Barbara Sinica
Emilia Bromber

Dlaczego nie wszyscy migrujący są w Polsce mile widziani? „Doświadczamy dzielenia uchodźców na lepszych i gorszych”

Emilia Bromber

- Obserwujemy akceptację uchodźców z Ukrainy, ale dalej panuje narracja, że w Polsce jest miejsce tylko dla naszych „słowiańskich braci i sióstr”, a nie dla innych narodowości. Mimo że w tych innych krajach również toczą się wojny, a ich obywatele uciekają przed realnym zagrożeniem – mówi prof. Izabella Main, antropolożka, historyczka i dyrektorka Centrum Badań Migracyjnych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

W ostatnim miesiącu Polska przyjęła ponad 2 miliony uchodźców z Ukrainy. Jednocześnie, od sierpnia do grudnia zeszłego roku, Straż Graniczna odnotowała 40 tysięcy prób przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. W samym 2022 roku było to ponad tysiąc prób. Tym osobom, pochodzącym głównie z Bliskiego Wschodu i z Afryki odmawia się pomocy oraz złożenia wniosku o ochronę międzynarodową. Skąd bierze się ta diametralna różnica w traktowaniu uchodźców?

Na początku zaznaczę, że nie wiemy ile jest tych osób gdyż liczone są próby przekroczenia, a uchodźcy są odsyłani po kilka lub nawet kilkanaście razy na granicę z Białorusią w procedurze tzw. push-backów. Ta sytuacja budzi we mnie duży sprzeciw. Myślę, że jest to kontynuacja polityki nieprzyjmowania jakichkolwiek uchodźców z krajów pozaeuropejskich, którą polski rząd przyjął w 2016 roku. Ale to odmienne podejście do różnych grup obserwowaliśmy też od lata 2021 roku, kiedy do Polski przylatywali uchodźcy z Afganistanu w transportach organizowanych przez rząd i państwa NATO. Jednocześnie innym uchodźcom pojawiającym się na granicy polsko-białoruskiej, w tym również z Afganistanu, nie udzielano pomocy, nie pozwalano im na złożenie wniosku o ochronę międzynarodową. Również teraz, gdy przyjmujemy ponad 2-milionową grupę uchodźców z Ukrainy na polsko-białoruskiej granicy wciąż trwa odsyłanie ludzi do Białorusi.

Czy nieprzyjmowanie uchodźców z krajów pozaeuropejskich ma jakieś racjonalne uzasadnienie? Na przykład bliskość kulturową, wykształcenie czy łatwiejszą integracja osób z Europy?

Myślę, że objawy obawy wynikają z nieznajomości sytuacji, bo jeżeli popatrzymy chociażby na Syrię, to był to kraj z wykształconym społeczeństwem, z dużym potencjałem. Uważam, że w każdym kraju są różni ludzie. Są osoby, które mają potencjał, które chcą pracować, niezależnie od wykształcenia i które chcą po prostu być naszymi sąsiadami. Znajdą się też osoby, którym trudniej się będzie odnaleźć lub które będą chciały wykorzystać jakieś sytuacje. Jednak dzielenie uchodźców według koloru skóry, czy narodowości jest dla mnie absolutnie niedopuszczalne. Teraz zakłada się, że uchodźcy z Ukrainy szybko się u nas odnajdą ze względu na bliskość kulturową. Jednak jeżeli nie stworzymy im do tego dobrych warunków, to nawet bliskość kulturowa tu nie pomoże, bo te osoby zwyczajnie staną się obywatelami drugiej kategorii. Uważam, że ważniejsza jest kwestia tworzenia sprzyjających warunków do integracji. Każda osoba ma potencjał i trzeba jej dać możliwość wykorzystania go. W mądrze kierowanym państwie są sposoby, żeby nie doprowadzać do powstania przestrzeni konfliktu. Należy szukać obszarów współpracy i wzajemnego wzbogacania się, też w sensie międzyludzkim.

Jednym z argumentów nieprzyjmowania tych osób jest stwierdzenie, że nie są one uchodźcami, ale migrantami. Kto odpowiedzialny jest za ocenę tego stanu?

Na pewno nie staż graniczna, ani nie wojsko, które nie przyjmują wniosków o ochronę międzynarodową na polsko-białoruskiej granicy od miesięcy. Ratyfikowaliśmy Konwencję Genewską i to obliguje nas do tego, żeby w sytuacji, gdy ktoś uważa, że jego życie jest zagrożone z różnych powodów, to ma prawo złożyć wniosek o ochronę międzynarodową w Polsce. Każdy z wniosków powinien być rozpatrzony, a podczas tej procedury osoba powinna być skierowana do ośrodka dla cudzoziemców. Dopiero Urząd do Spraw Cudzoziemców weryfikuje, czy dana osoba ma prawo do ochrony międzynarodowej i wydaje decyzję pozytywną lub odmowną, po kilku miesiącach analizy jej sytuacji. W tym czasie trzeba jej zapewnić schronienie, a nie zostawiać w lesie czy odsyłać.

Migrację na granicy polsko-białoruskiej łączy się ze słowem „nielegalna”, którego z kolei nie używa się w kontekście migracji na granicy polsko-ukraińskiej. Czy to określenie jest słuszne?

Każda osoba, która dotrze do granicy RP i zgłosi funkcjonariuszowi SG chęć ubiegania się o ochronę międzynarodową w Polsce, powinna zostać dopuszczona do odpowiednich procedur. Bez znaczenia jest sposób, w jaki przekroczyła granicę. Dodatkowo taka osoba nie musi mieć dokumentów, wizy czy paszportu biometrycznego. Dopiero Urząd do Spraw Cudzoziemców, czyli instytucja do tego powołana weryfikuje, czy osoba ma prawo do ochrony międzynarodowej. Tak naprawdę, mimo iż wciąż się to podkreśla, nie ma w tym nic nielegalnego. Ciągłe używanie słowa „nielegalny” ma negatywne konsekwencje. Oznacza, że ktoś uważa tych ludzi za kogoś podejrzanego, kto złamał prawo, popełnił przestępstwo. Tymczasem uchodźcy uciekają przed zagrożeniem a nie powodują je.

Co przysługuje uchodźcom, gdy otrzymają taki status?

Myślę, że wiele Polek i Polaków nie ma podstawowej wiedzy na temat tego, że status uchodźcy nie oznacza danie takiej osobie „przysłowiowych kokosów.” Uchodźcy na początku mieszkają w przeludnionych ośrodkach, w wieloosobowych salach, a gdy wniosek jest rozpatrzony pozytywnie otrzymują prawo pracy i minimalne wsparcie kilkuset złotych dla osoby przez rok. Następnie ta osoba, zostając w Polsce na podstawie statusu uchodźcy musi się sama utrzymać, po prostu idzie do pracy i tak samo jak my płaci podatki.

Osoby, które popierają push-backi twierdzą, że Białoruś to bezpieczne państwo dla uchodźców. Jakie jest Pani zdanie na ten temat?

Trudno mówić, że Białoruś to bezpieczne państwo, skoro nie ma w nim demokracji i łamane są prawa człowieka. Jest to państwo, którego wielu obywateli uzyskało status uchodźcy w Polsce. Poza tym uchodźcy z granicy polsko-białoruskiej relacjonują, że byli bici przez białoruskie służby, odbierano im dokumenty, telefony, pieniądze, podczas wypychania na granicę puszczano za nimi psy. Każde z tych zachowań to łamanie praw człowieka. Nie wspominając już o tym, że z terytorium Białorusi, podporządkowanej Rosji, atakowana jest Ukraina.

Centrum Badań Migracyjnych angażuje się w różne projekty na rzecz uchodźców i migrantów np. akcję „Zaadoptuj kamizelkę”, „Wszyscy jesteśmy migrantami”, czy „Kto pyta nie błądzi. Porozmawiajmy o uchodźcach”. Czy wpłynęły one na zmianę postrzegania uchodźców przez społeczeństwo polskie?

To trudne pytanie, gdyż jak to zmierzyć. Są środowiska otwarte, które uważają, że na przykład warsztaty w szkołach i rozmowy o uchodźcach są potrzebne. Jednocześnie od kilku lat media i niektórzy politycy, zwłaszcza związani z obecnym rządem przekazywali negatywny wizerunek uchodźców z krajów pozaeuropejskich wiążąc ich z zagrożeniem i terroryzmem. Wielu ludzi wierzy w tę narrację. Teraz obserwujemy nadanie słowu „uchodźca” nowego, bardziej pozytywnego znaczenia. Mam nadzieję, że już nigdy nie będzie ono kojarzone z zagrożeniem. Z drugiej strony doświadczamy dzielenia uchodźców na lepszych i gorszych. Obserwujemy akceptację uchodźców z Ukrainy, ale dalej panuje narracja, że w Polsce jest miejsce tylko dla naszych „słowiańskich braci i sióstr”, a nie dla innych narodowości. Mimo że w tych innych krajach również toczą się wojny, a ich obywatele uciekają przed realnym zagrożeniem.

Badacze migracji i specjaliści od rynku pracy podkreślają, że w Polsce nie ma polityki migracyjnej. Co to oznacza?

Dopiero w zeszłym roku uchwalono projekt polityki migracyjnej Polski, który bardzo ogólnie zarysowuje kształt tej polityki. Nie mamy ministerstwa integracji, czy programu edukacji wielokulturowej w szkołach. Obecnie Polki i Polacy wykazują się ogromną solidarnością, ale pomoc nie może opierać się bez końca na wolontariacie. Potrzebna jest współpraca pomiędzy instytucjami rządowymi, samorządowymi i pozarządowymi. Teraz ta współpraca nie przebiega do końca tak, jakby mogła, gdybyśmy mieli strukturę w postaci ustawy i rozporządzeń, określających politykę migracyjną i integracyjną.

Skąd się to bierze?

Myślę, że jest to rezultat myślenia, że Polska nie chce, nie potrzebuje migrantów, choć jest to nieprawda, bo Europa, w tym także Polska potrzebuje migracji z powodów demograficznych i ekonomicznych. Wiele Polek i Polaków wyjechało z kraju, nasze społeczeństwo się starzeje. Jeżeli już migranci do nas przyjeżdżają, na przykład do pracy, to dominuje myślenie, że powinni stać się tacy jak Polacy. Powoduje to, że nie mamy narzędzi do tego, żeby te osoby zachowały swoją kulturę i język jako potencjał, bo zawsze osoba dwujęzyczna i znająca dwie kultury jest wzbogaceniem. Na przykład ważna jest kwestia, żeby dzieci miały możliwość zachowania języka macierzystego, np. rosyjskiego czy ukraińskiego. Ważne jest wsparcie dla rozwoju kultury, które mamy w przypadku mniejszości etnicznych w Polsce, a nie mamy dla migrantów, którzy od kilku lat są znaczącą częścią społeczeństwa. Brak takiej polityki ma przełożenie na realne działania, na różnych poziomach.

Inną kwestia jest to, że państwo polskie ma bardzo restrykcyjne prawo jeżeli chodzi o zezwolenie na stały pobyt. Jeżeli nie ma się polskich korzeni lub małżonka, to jest to bardzo trudne. Nawet jeżeli obcokrajowcom pozwala się tu być, to są tacy „nie dość”. Jedna z publikacji Centrum Badań Migracyjnych ma właśnie tytuł „Nie dość użyteczni” i pokazuje myślenie: „skoro oni już tu są, no to trudno”. Brakuje rozumienia, że ci ludzie są potencjałem. I to właśnie jest zmiana, która powinna się dokonać, czyli spojrzenie na migrantów i uchodźców, jako osoby, które mogą wiele pozytywnego wnieść do naszego społeczeństwa i kraju.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Emilia Bromber

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.