Czy plusy nowego dworca Łódź Fabryczna przesłonią jego minusy?

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Szymczak
Marcin Bereszczyński

Czy plusy nowego dworca Łódź Fabryczna przesłonią jego minusy?

Marcin Bereszczyński

Pierwszy tydzień na dworcu Łódź Fabryczna przyciągnął tłumy zwiedzających. Kończą się zachwyty i pojawiają się pierwsze problemy: utrudnienia w komunikacji miejskiej, kłopoty z wjazdem na parking i brak zegarów.

Zachwyt nad nowym dworcem Łódź Fabryczna nie ustępuje. Mieszkańcy całej aglomeracji przyjeżdżają zobaczyć obiekt wybudowany z rozmachem za 1,76 mld zł. To jeden z czterech największych dworców kolejowych w Europie. Kto przyszedł pierwszy raz, mógł się zgubić. Nie minął jeszcze cały tydzień od otwarcia dworca, a już łodzianie dostrzegli pierwsze problemy. Najwięcej narzekań dotyczy funkcjonowania komunikacji miejskiej wokół dworca. W oczy kłuje mała liczba koszy na śmieci, kolejki do płatnej toalety, kłopoty z wjazdem na płatny parking, niewykorzystany potencjał dworca autobusowego, brak porządnych kawiarni i restauracji i... obraz miasta po wyjściu z dworca.

Najwięcej zastrzeżeń padło pod adresem organizacji komunikacji miejskiej wokół dworca Łódź Fabryczna. Tramwaje i autobusy trafiają na czerwone światła przed skrzyżowaniami i muszą długo czekać na zielone światło. Liczba słupków ze światłami ustawionych na niewielkiej przestrzeni przypomina las sygnalizatorów. Tramwaje przed uruchomieniem nowego dworca pokonywały odcinek ul. Narutowicza między POW i Kilińskiego w minutę. Obecnie zajmuje im to od 7 do kilkunastu minut w godzinach szczytu. Tramwaje jadące w kierunku centrum najpierw stoją przed światłami na Narutowicza, żeby skręcić w POW. Po pokonaniu niewielkiego odcinka stoją przed światłami, aby skręcić na przystanek przy dworcu. Gdy już tam wjadą, to zazwyczaj trafiają na inne tramwaje blokujące przejazd na przystanek. Wsiadanie i wysiadanie licznego grona podróżnych też trwa dłużej, bo są dodatkowo pasażerowie, którzy opuścili pociągi lub kierują się na perony. Skręt z przystanku w Kilińskiego też sprawia problemy, bo na zielonym świetle przejeżdża jeden tramwaj, a często stoją po trzy tramwaje. Kolejne światła, na których trzeba długo czekać na zielone są na Kilińskiego, przed skrętem w Narutowicza. Efekt jest taki, że przejazd tramwajem ulicą Narutowicza między Piotrkowską i Kopcińskiego trwa 25 minut, a wcześniej trwał około 10 minut. Dla podróżnych, którzy nie korzystają z dworca, to zbyt duża strata czasu. Natomiast osoby pragnące dotrzeć na dworzec wolą wysiąść z tramwaju przy pl. Dąbrowskiego i przejść na Fabryczną ul. Knychalskiego, niż dojeżdżać na przystanek przy samej stacji. Tak jest szybciej.

Zarząd Dróg i Transportu przekonuje, że system sterowania ruchem trzeba dostroić, a to musi potrwać. Jak długo? To trudne do oszacowania, ale ZDiT zapewnia, że wkrótce problemy znikną.

- Mamy problem ze skoordynowaniem świateł, głównie po zachodniej stronie dworca, czyli przy ul. Nowoskładowej, Kilińskiego oraz POW - przyznaje Piotr Grabowski, rzecznik Zarządu Inwestycji Miejskich. - Postaramy się jak najszybciej je dostroić.

W czwartek zapadła decyzja, że tramwaje linii 9A i 12A nie będą dojeżdżały do dworca, tylko pojadą prosto ul. Narutowicza. Zamknięta dla ruchu samochodów została ul. Kilińskiego od Rewolucji 1905 r. do Narutowicza, gdzie tworzyły się największe korki. Problemu ze złym ustawieniem świateł jeszcze nie rozwiązano.

Zła synchronizacja świateł wpływa też na bezpieczeństwo na nowych drogach. Piesi przebiegają przez jezdnię w nieoznakowanych miejscach lub na czerwonym świetle. Kierowcy nie znają jeszcze nowej organizacji ruchu i wjeżdżają przed nadjeżdżające tramwaje. Samochody parkują, blokując torowiska tramwajowe. Autobusy nie mogą minąć się w „wąskim gardle” po wschodniej stronie przystanku na Nowoskładowej przy POW. Do tego dochodzą podróżni krążący po okolicy w poszukiwaniu przystanku właściwego tramwaju lub autobusu. Kłopoty sprawiają zwłaszcza przystanki autobusowe przeniesione na ul. Nowoskładową z pl. Dąbrowskiego.

Problemy stwarzają też niezmienione nazwy ulic w Nowym Centrum Łodzi. Trzeba ciągle posługiwać się roboczymi nazwami: Nowotargowa, Nowoskładowa, Nowowęglowa, ponieważ władze Łodzi nie zdążyły przedstawić radnym do akceptacji propozycji nazw ulic. Na każdym dworcu są tablice kierujące podróżnych w stronę konkretnych ulic. Wyjątkiem jest Łódź Fabryczna. Nie ma sensu mocowanie tablic z napisem „wyjście do Nowotargowej”, bo w przyszłości ulica ma nazywać się al. Scheiblerów. Nie można jeszcze zamocować tabliczki z napisem „wyjście do al. Scheiblerów”, bo radni jeszcze nie uchwalili tej nazwy. Opieszałość władz Łodzi odbija się na orientacji podróżnych spoza Łodzi, którzy nie widzą jaką drogą wyjść z dworca. Tablice kierują ich tylko w stronę przystanków MPK, ale nie wiadomo, jakie linie tam się zatrzymują.

W części kolejowej najwięcej zastrzeżeń budził brak zegarów na peronach. Zamontowano tam 24 tablice świetlne, które mają wyświetlać godziny odjazdów i przyjazdów pociągów na poszczególne tory. Obok miały być wyświetlane tarcze zegarowe z aktualnym czasem. W pierwszych dniach informacje o odjazdach były wyświetlane, tarcz zegarowych nie było. Pojawiała się tylko informacja „test systemu”. PKP Polskie Linie Kolejowe zapewniły, że w najbliższych dniach zakończy się konfiguracja systemu i zegary będą wyświetlały aktualną godzinę.

Podróżni mają nieco uwag do ławek na peronach. Twierdzą, że jest ich zbyt mało. Dużo miejsc do siedzenia jest w poczekalniach znajdujących się na wyższym poziomie niż perony. Podróżni wolą jednak czekać na pociąg na peronie, a nie w poczekalni. Zwłaszcza w godzinach szczytu widać osoby krążące po peronach w poszukiwaniu wolnych miejsc do siedzenia. Inni podróżni szukają koszy na śmieci, których za mało jest na dworcu i wokół dworca. Niewiele jest też punktów, gdzie można coś zjeść i wypić. Kolej nie skomercjalizowała powierzchni handlowo-usługowych, dlatego świecą one pustkami. Menedżer dworca, który będzie odpowiedzialny za pozyskanie najemców, został wybrany tuż przed otwarciem Łodzi Fabrycznej. Został nim Janusz Rau, brat wojewody łódzkiego Zbigniewa Rau. Zanim powołano menedżera dworca, nie było osoby odpowiedzialnej za komercjalizację. Przetargi na wynajem powierzchni zostaną rozpisane w pierwszym kwartale przyszłego roku. Być może do połowy 2017 roku będą stały puste. Dlatego w holu głównym dworca są tylko tzw. wysepki handlowe z kawą, ciastkami, prasą i książkami. Przed wejściem na dworzec od zachodniej strony stoją food trucki. Jeśli ktoś nie ma ochoty na picie kawy na środku holu tuż przy pędzącym tłumie podróżnych i nie lubi fast foodów, musi szukać kawiarni i restauracji w okolicach Piotrkowskiej.

Kontrowersje podróżnych wzbudzają również dworcowe toalety. Są czyste, przestronne, ale w godzinach szczytu ustawia się przed nimi kolejka. Wejście do ubikacji jest strzeżone przez automat, do którego trzeba wrzucić 2,50 zł. Łodzianie dziwią się, że muszą płacić za toaletę na nowoczesnym dworcu, ale warto zauważyć, że opłata za korzystanie z ubikacji na dworcu Łódź Kaliska to 3 zł.

Osoby odwiedzające dworzec zwracają też uwagę na pochyłe dojście na dworzec od strony Kilińskiego. Obawiają się, że gdy będzie ślisko, może zrobić się tam niebezpiecznie. Co prawda zdecydowana większość powierzchni jest pokryta płytami antypoślizgowymi, ale tuż za progiem dworca jest gładka podłoga. Wniesione błoto pośniegowe może tam spowodować upadki. Na zweryfikowanie tych opinii przyjdzie czas po opadach śniegu.

Służby odpowiedzialne za sprawne usuwanie usterek lub niedoróbek sprawdziły się w przypadku wjazdów do podziemnych parkingów. W dniu otwarcie dworca kierowcy błądzili po okolicy nie mogąc znaleźć wjazdu. Jadąc Nowotargową od strony Tuwima mamy dwa pasy jezdni. Jeden kieruje prosto, a drugi w prawo. W niedzielę od rana nie było tabliczek, którędy pojechać, aby trafić na parking. Przed południem informacja już była umieszczona. Pomogło to trochę kierowcom, ale przez cały tydzień mieli kłopot z wjazdami do podziemnego parkingu. Zdarzały się korki przy wjeździe, przeważnie w godzinach szczytu, gdy kierowcy chcieli jak najszybciej zaparkować samochód, żeby zdążyć na poranny pociąg. Pod koniec tygodnia sytuacja zaczęła się normować, bo zmotoryzowani już wiedzieli, jak mają dojechać. Tylko niewielka część myliła drogę i wjeżdżała na... dworzec autobusowy.

Dworzec autobusowy na Fabrycznym jest na razie największą porażką dla całej inwestycji. W dniu otwarcia dworca przez całą dobę zatrzymały się tam tylko dwa autobusy należące do tego samego przewoźnika. W dodatku czeskiego. To kursy między Warszawą a czeskim Bohuminem, gdzie można przesiąść się na pociągi do Pragi lub Koszyc. Ogromny dworzec, na którym są aż 24 stanowiska dla autobusów, świeci pustkami. Nie ma nawet rozkładu jazdy, poza wyświetlaczami na tym dworcu. Nie ma żadnych informacji w internecie o rozkładzie jazdy autobusów dalekobieżnych z Fabrycznego. Zarząd Inwestycji Miejskich przekonuje, że to wina przewoźników, którzy nie zdążyli uzyskać zezwoleń na zmianę trasy przez Fabryczny. Trudno ocenić, czy rzeczywiście to ich wina, czy raczej marna praca urzędników ZDiT, którzy mieli zachęcać przewoźników do zatrzymywania się na dworcu. Efekt jest taki, że nadal głównym dworcem PKS jest Łódź Kaliska, a portale z rozkładami jazdy autobusów dalekobieżnych nawet nie uwzględniają takiego dworca autobusowego jak Łódź Fabryczna.

Na dworcu autobusowym zieje pustka, zaś po przeciwnej stronie trzeba brnąć w błocie, aby dostać się do zabytkowej elektrociepłowni EC1. Spośród sześciu kładek łączących dworzec z EC1 otwarta była tylko jedna. Po jej przekroczeniu jest przestrzeń, którą trzeba ominąć slalomem między kałużami i błotem. Wycieczki spoza Łodzi dojeżdżające pociągami do EC1 powinny zdecydować się na dłuższy spacer, aby ominąć kładkę na wprost ul. Targowej. Lepiej dojść do ul. Kilińskiego i przejść do EC1 drogą przy budowie biurowca mBank.

Pozytywnym zjawiskiem jest ruch pociągów wjeżdżających i odjeżdżających z peronów nowego dworca. Opóźnienia są rzadkie i zaledwie kilkuminutowe. Jedyne niedogodności to awarie nowoczesnych pociągów, które trzeba było zastąpić składami wagonowymi. Podróżni narzekali też na tłok w niektórych pociągach. Nie było słychać utyskiwań na brud w pociągach lub cuchnące toalety. Ale w środę popołudniu podróżni dostrzegli nieczystości wydobywające się z toalety pociągu na tory. Od razu zostały wysłane skargi do przewoźnika i zarządcy infrastruktury kolejowej. Na dworzec miały wjeżdżać tylko pociągi z zamkniętym obiegiem toalet. Składy, które nie mają takich technologii, powinny kończyć bieg na stacji Łódź Widzew. Niestety, niektóre pociągi bez zamkniętego obiegu wjeżdżają na dworzec, co prowadzi do ryzyka zanieczyszczenia torowiska.

Podróżni nie narzekają na kasy kolejowe. Funkcjonują sprawnie, zazwyczaj nie ma kolejek. Sprawdza się również Centrum Obsługi pasażerów prowadzone przez Łódzką Kolej Aglomeracyjną. Punkt ŁKA znajduje się przy kasach od strony Nowotargowej, gdzie przechodzi wielu podróżnych. Mogą uzyskać tam wszystkich informacji o rozkładach jazdy i rozmieszczeniu poszczególnych powierzchni dworca. Komunikaty o odjazdach pociągów nadawane przez głośniki są dobrze słyszalne z wyjątkiem przejścia z części kolejowej na dworzec autobusów dalekobieżnych. Podróżni nie muszą martwić się o zakup biletów komunikacji miejskiej. Przy przystankach stoją biletomaty MPK. Na razie są trzy, ale wkrótce ma być czwarty. Wszystkie są sprawne i osoby przyjeżdżające spoza Łodzi nie mają kłopotów z zakupem biletów. Na dworcu znajduje się też sprawny bankomat.

Osoby, które po pięciu latach przyjechały na stację Łódź Fabryczna dostrzegają gigantyczne zmiany, jakie nastąpiły w tym czasie. Od południa widać zrewitalizowane obiekty EC1, ale ich obraz psują metalowe płoty odgradzające teren budowy od dworca. Przyjezdni dostrzegają w pobliżu również dwie duże budowy biurowców, czyli Nowej Fabrycznej i przystanku mBank. Inwestycje nieco zasłaniają rudery stojące w pobliżu Łodzi Fabrycznej. Wychodząc z dworca głównym wejście od strony Kilińskiego rzuca się w oczy bryła Łódzkiego Domu Kultury. Idąc dalej trzeba minąć rozsypujący się ceglany murek przy Kilińskiego i metalowy płot odgradzający teren dworcowy od działki, na której ma być wybudowana Brama Miasta. Na razie są tam wielkie kałuże i błoto. Tę scenerię na pewno poprawi modernizacja elewacji ŁDK. Prace powinny rozpocząć się w przyszłym roku i zakończyć pod koniec 2018 roku. Budynek nieco zmieni swoją architekturę, ponieważ mają być wykorzystane detale z projektów ŁDK z lat 30. Panoramę w kierunku zachodnim poprawić ma również budowa obiektu biurowo-hotelowego w miejscu, gdzie 2 lata temu zburzono hotel Centrum. Okolice dworca mają stać się atrakcyjne także dzięki rynkowi Kobro, pod którym będzie kolejny podziemny parking i droga do niego biegnąca poniżej poziomu gruntu. Inwestycja za 120 mln zł ma zakończyć się do 2020 roku. Po sąsiedzku, na działce sprzedanej przez miasto za 85,2 mln zł mają powstać obiekty mieszkaniowo-handlowo-usługowo-biurowe. Będzie ich dziewięć, a między nimi powinny powstać dla pieszych i rowerzystów wąskie uliczki z knajpkami.

Wyjście z dworca w kierunku wschodnim wiąże się z widokiem wiaduktu i zjazdów z niego pod dworzec. Atrakcyjnych widoków tu nie ma i nie będzie. Najgorsze wrażenie robi wyjście w kierunku północnym i obraz rozsypującej się kamienicy narożnej przy POW, gdzie dawniej mieścił się kultowy bar „Oaza”. Obiekt jest pustostanem z zawalonym dachem, gdzie biegają szczury, a podejrzane osoby załatwiają nielegalne interesy. Kamienica ma zostać poddana rewitalizacji, chociaż jeszcze kilka lat temu planowano jej wyburzenie. Pobliski blok pokryty przeróżnymi hasłami kibiców też nie budzi dobrych skojarzeń. W dodatku to właśnie w tej okolicy jest najwięcej kłopotów komunikacyjnych i problemów z przejściem przez jezdnię przez pieszych.

Kłopoty z komunikacją miejską, dojazdami do podziemnych parkingów, brakiem zegarów na dworcu, pustkami na dworcu autobusowym, czy przejściem do EC1 z czasem zostaną rozwiązane. Projekt Nowego Centrum Łodzi i zabudowa przestrzeni wokół dworca też ma szansę na realizację dzięki wystawie Expo, o którą stara się Łódź. Ale dla pełnej funkcjonalności dworca kolejowego najważniejsze będzie wybudowanie tunelu średnicowego w stronę Łodzi Kaliskiej i Łodzi Żabieńca, co pozwoli pociągom szybciej przemknąć przez miasto, a łodzianom zapewni quasi-metro. Pojawiły się opinie, że Fabryczny jest za duży, niewspółmierny do potrzeb miasta, a w dodatku jest to stacja czołowa. Gdy powstanie tunel, to Fabryczny będzie stacją przelotową. Zwiększy się liczba pociągów i pasażerów. Jeśli odwieszony zostanie projekt Kolei Dużych Prędkości, to ruch powinien wzrosnąć jeszcze bardziej. Gdyby obecnie powstał mniejszy dworzec, to po uruchomieniu tunelu, a w dalszej przyszłości KDP, mogłyby pojawić się opinie, że zbudowano zbyt mały dworzec, który nie może obsłużyć całego ruchu. Łódzki Węzeł Kolejowy ma szansę stać się głównym węzłem kraju.

Marcin Bereszczyński

Jestem dziennikarzem "Dziennika Łódzkiego".
Zajmuję się samorządem, spółkami komunalnymi, komunikacją miejską, drogami, koleją, autostradami, rynkiem nieruchomości i inwestycjami.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.