Co tydzień Grudzień: „46” jeszcze wróci? [Felieton Jacka Grudnia]
Miałem okazję nie tak dawno rozmawiać z Markiem Janiakiem. Jednym z wielu poruszanych tematów był fakt, że łodzianie coraz silniej identyfikują się ze swoim miastem.
Przypomniałem obecnemu architektowi miasta jak przed laty zorganizował konferencję o tożsamości Łodzi i łodzian. To był czas gdy dużo większa niż dziś część z nas niewiele o Łodzi wiedziała, nie identyfikowała się z miastem, z wydarzeniami, które się w nim dzieją.
Dziś pewnie tak zorganizowana konferencja cieszyłaby się wielkim zainteresowaniem, długimi dyskusjami i komentarzami w internecie. Przed laty praktycznie jej nie zauważono. Jednym z powodów do dumy w tamtym czasie, gdy łodzianie częściej wstydzili się swojego miasta niż nim szczycili, było to, że jak podkreślano, aglomeracja łódzka ma najdłuższą linię tramwajowa w Europie, czyli „46” prowadzące z Pabianic, przez Łódź i Zgierz do Ozorkowa. Już wtedy mówiono o zagrożeniach dla istnienia połączenia. I pewne wiele osób podobnie tak jak ja będzie sobie zadawało pytanie dlaczego przez te lata nie zrobiono nic, albo zbyt mało, żeby utrzymać przedsięwzięcie, które przez kilkadziesiąt lat było z dumą wymieniane jako coś co decyduje o wyjątkowości Łodzi, tak jak wielki las w granicach miasta. I był to zapewne jeden z tych nielicznych jeszcze kilkanaście lat temu elementów, który podtrzymywał słabą wtedy łódzką tożsamość. Trudno się nie zgodzić z tym, że jazda tramwajem, najwolniejszym między Zgierzem i Ozorkowem środkiem lokomocji nie mogła być atrakcyjna i nie miała szansy na tłumy pasażerów. Jednak ze względu na swoją historię, a nawet legendę zasługiwała na to, żeby szukać skutecznych pomysłów na jej utrzymanie.
I wielka szkoda, że politycy praktycznie wszystkich opcji przez ostatnie lata nawet nie próbowali szukać rozwiązań, które utrzymałyby tę linię. Komunikacja autobusowa, która ma zastąpić tramwaje, to już nie będzie to. I niestety jestem pesymistą jeśli chodzi o prognozowanie tego kiedy znów tramwaj zatrzyma się na krańcówce w Ozorkowie. Obawiam się, że w ciągu kilku lat tory i trakcja będą znikać, może gdzieś pozostaną ślady po przystankach. I wspominać to czym tak przez wiele lat się chwaliliśmy będzie można dzięki pasjonatom z Towarzystwa Przyjaciół Starych Tramwajów i innych, którzy świetnie zdokumentowali tę część historii aglomeracji łódzkiej. Wspaniale było obserwować i czytać relacje z ostatniego kursu, patrzeć na tabliczkę z cyfrą 46 i napisem : „ja tu jeszcze wrócę”. Pozostaję w nadziei, ale...