Cień sowy krąży nad posłem Włodzimierzem Karpińskim

Czytaj dalej
Fot. Anna Kurkiewicz
Sławomir Skomra

Cień sowy krąży nad posłem Włodzimierzem Karpińskim

Sławomir Skomra

Światło dzienne właśnie ujrzały kolejne taśmy z restauracji Sowa i Przyjaciele. Po raz kolejny jednym z ich bohaterów jest szef lubelskiej PO Włodzimierz Karpiński. - Taśmy już nie mają takiej siły rażenia - mówią jego koledzy. Ale czy tak samo będzie jesienią, kiedy Platforma Obywatelska w Lublinie będzie wybierała regionalnego lidera?

Była połowa czerwca 2015 roku, kiedy niemal z samego rana zadzwonił telefon. Usłyszałem znajomy głos byłego działacza lubelskiej PO. - Karpiński dziś poleci - powiedział o ówczesnym ministrze skarbu państwa, jednej z ważniejszych osób w rządzie PO-PSL i przewodniczącym lubelskich struktur partii.

Nie do końca uwierzyłem. Nie mogłem tej informacji nigdzie potwierdzić. Poza tym, dlaczego akurat teraz Karpiński miałby zostać zdymisjonowany, skoro nagrania z warszawskiej restauracji Sowa i Przyjaciele, w których „występuje”, ujawniono w czerwcu 2014 roku?

A jednak kilka godzin po porannym telefonie Ewa Kopacz oznajmiła, że w związku z aferą taśmową z rządu odchodzą: Bartosz Arłukowicz, minister zdrowia, minister sportu i turystyki Andrzej Biernat i Karpiński.

- Nie było na tych taśmach nic, co dawałoby powód do dymisji Włodka, ale to był rok wyborów parlamentarnych i jakieś kroki trzeba było podjąć. Pokazać, że reagujemy - mówi nam jeden z członków lubelskiej PO. - Największym błędem Włodka było to, że dał się nagrać. Ale na to nie miał wpływu - kwituje.

Przypomnijmy, że na taśmach Karpiński rozmawia z prezesem PKN Orlen Jackiem Krawcem. To właśnie na tych nagraniach z ust ówczesnego ministra skarbu państwa padają słowa: - Ch... tam z Polską wschodnią.

I mimo że nie była to opinia samego Karpińskiego, tylko dosadnie relacjonował nastawienie jednego z naukowców, to te słowa ciągnęły się za nim długo.

Perfidnie zagrał nimi Janusz Palikot. Jesienią 2015 roku podczas kampanii wyborczej na przyczepce umieścił baner ze zdjęciem Karpińskiego i właśnie z wulgarnym cytatem z podsłuchów.

Cień sowy krąży nad posłem Włodzimierzem Karpińskim
Fot. Malgorzata Genca / Polska Press Włodzimierz Karpiński, 55 lat, od 2005 r. poseł, od kwietnia 2013 do lipca 2015 minister skarbu państwa

- Będzie się tłumaczył, że to słowa wyrwane z kontekstu. Znamy te numery. To jest moja ocena tego, co zrobił, a właściwie czego Karpiński nie zrobił dla Lubelszczyzny - tłumaczył wtedy Palikot.

Bez większych ofiar

Nie licząc utraty ministerialnej teki, Karpiński na aferze podsłuchowej nie stracił. Nie zaszkodziło mu to nawet, gdy po przegranych wyborach w 2015 r. część lubelskich działaczy chciało rzetelnego rozliczenia przewodniczącego.

- Rozliczenia nie było. Odbyła się jakaś tam dyskusja, padło kilka ostrych słów, ale pozycji Włodka nikt skutecznie nie podważył. O wyborze nowego przewodniczącego nikt nie chciał słyszeć. Musieliśmy się odnaleźć i ułożyć w nowej rzeczywistości - słyszmy dziś w PO.

- Włodzimierz Karpiński nadal jest docenianym przewodniczącym lubelskiej Platformy Obywatelskiej - mówi wprost poseł Wojciech Wilk.

Inny działacz: - Przez długi czas miał dobre notowania u Kopacz. Też dzięki temu, że Kopacz wymyśliła, aby jedynkami do Sejmu były kobiety i u nas Karpiński zajął drugą pozycję za Asią Muchą. Z Grzegorzem Schetyną też żyje dobrze - analizuje.

Nowy odcinek

Tymczasem kilka dni temu TVP Info upubliczniła kolejne nagrania z warszawskiej restauracji. Tym razem słychać na nich m.in. ks. Kazimierza Sowę, szefa BOR-u Mariana Janickiego i znów Karpińskiego.

O czym rozmawiają? Karpiński mówi np. o Andrzeju Zdębskim, prezesie spółki Krakchemia: - Cayenne Krakchemia mu kupiła…, ja mu kupiłem służbowe… od tamtego czasu jeździ porschakiem… i przyszedł do mnie i mówi tak: „spełniłem swoje dziecięce marzenia… jeżdżę porsche… zawsze mówi… marzyłem jak dziecko, żeby se porsche jeździć”.

Były minister mówi też o wywiadzie, jakiego udzielił w 2010 r. „Rzeczpospolitej”. Oceniał w nim Janusza Palikota.

- A ona mówi (dziennikarka - dop. red.): Taka mała rybka, nie przymierzając się do pańskiego nazwiska - bo jestem Karpiński - z takim rekinem? Ja mówię: wie pani, karp to jest królewska ryba, bo tak rzeczywiście jest. Sandacz, karp to są królewskie ryby. To ona mówi: to byśmy się umówili na wywiad, ja mówię: proszę bardzo, nie? I tam zrobiliśmy wywiad. Na drugi dzień dzwoni: wie pan co, dodałabym do tego wywiadu, bo pan w trakcie powiedział, że to „Lepper Platformy’’. Dwa tysiące k...a dziesiąty rok.

Wilk nie ma wątpliwości: - Oczywiście, że to nie jest przypadek, że nagrania z nielegalnych podsłuchów zostały ujawnione właśnie teraz. Chodziło o to, żeby przykryć niewygodne dla PiS kwestie, jak nowe fakty w sprawie śmierci na komisariacie we Wrocławiu Igora Stachowiaka, zrobienie z żony dziennikarza TVP Samuela Periery rzeczniczki prasowej Trybunału Konstytucyjnego czy przejście Małgorzaty Sadurskiej z Kancelarii Pezydenta do zarządu PZU - wylicza poseł.

Trzeba przyznać, że jeśli taki był cel ujawnienia nagrań, to się nie powiódł. Podsłuchy z Sowa i Przyjaciele nie mają już takiej siły rażenia, jaką miały dwa lata temu.

Cień sowy krąży nad posłem Włodzimierzem Karpińskim
Piotr Smoliński 17.02.2015 warszawa kprm posiedzenie rady ministrow rada ministrow rzad polityka wladza ministrowie nz. wlodzimierz karpinski minister skarbu panstwa janusz piechocinski wicepremier minister gospodarki fot. piotr smolinski / polskapresse

Włodzimierz Karpiński mówi, że nie miał jeszcze okazji przesłuchać ujawnionych tydzień temu nagrań. - Coś mi kolega mówił, ale to o porsche to nie są moje słowa. W ogóle nie przypominam sobie takiej sprawy. Te słowa zostały mi przypisane - komentuje i zapowiada: - Jak tylko będę miał okazję, to zapoznam się z tymi nielegalnymi podsłuchami. Przeanalizuję sprawę i być może podejmę kroki prawne. Właściwie to prokuratura sama powinna wszcząć postępowanie, nadać mi status osoby pokrzywdzonej i ustalić źródło wycieku taśm.

To jeszcze wróci

Można podejrzewać, że ostatnie nagrania nie kończą serialu podsłuchowego i jeszcze będziemy dowiadywać się o kolejnych podsłuchanych rozmowach.

Można też podejrzewać, że nawet jeśli na kolejnych taśmach nie będzie Karpińskiego, to już te ujawnione mogą zaszkodzić liderowi PO. Niedawno w Lublinie był Grzegorz Schetyna. Działaczom zakomunikował, że wybory lokalnych władz partii odbędą się późną jesienią tego roku. Jeden ze współpracowników Karpińskiego przewiduje, że afera taśmowa będzie argumentem przeciwników obecnego szefa. - Choćby w zakulisowych rozmowach będą przekonywać, że bohater afery podsłuchowej nie może przewodzić partii. Dał się nagrać i nie wiadomo ile razy jeszcze coś będzie ujawnione. Według niektórych lepiej, żeby Karpiński nie był na widoku, bo to zaszkodzi całej Platformie - przewiduje nasz rozmówca.

Karpiński: - Zawsze byłem patriotą Platformy. Wszystkie decyzje podejmowałem kierując się jej dobrem. Tak będzie też w przypadku wyborów. Za wcześnie jeszcze coś deklarować, ale rozważę, czy nie sprawiłbym PO kłopotów wizerunkowych.

Sławomir Skomra

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.