Paulina Błaszkiewicz

Cesarki „na życzenie” kobiet czy porody naturalne „na życzenie” ministra

Cesarki „na życzenie” kobiet czy porody naturalne „na życzenie” ministra Fot. Polska Press
Paulina Błaszkiewicz

W Polsce prawie co drugi poród kończy się cesarskim cięciem. To dużo, ale czy poprawianie krajowych statystyk powinno odbywać się kosztem kobiet, które mają do tego rodzaju zabiegu wskazania.

Mam dobre wspomnienia z pierwszego porodu, pomimo tego że przetrzymywali mnie przy Ignasiu (ułożenie miednicowe) na patologii do 42. tygodnia ciąży. Natomiast kolejny kontakt ze szpitalem po dwóch latach trochę zbił mnie z nóg. Już podczas badania, wykonanego na izbie przyjęć, zdziwiło mnie ignorowanie mojego zaświadczenia o wskazaniu do cesarskiego cięcia. Wpadłam w lekką panikę, ale byłam pewna, że to pomyłka. Miałam to zaświadczenie od połowy ciąży z uwagi na mój stan po pierwszym cięciu. I choć pan doktor, który mnie prowadził, mówił, że dam radę urodzić naturalnie, to w połowie ciąży zgodził się ze mną i wypisał zaświadczenie o konieczności cesarskiego cięcia ze względu na ból macicy oraz rozejście blizny. Byłam pewna operacji, ale szpital, do którego trafiłam, zgodnie z nowymi wytycznymi jest przeciwny wykonywaniu cesarskiego cięcia, gdy nie ma zagrożenia życia matki czy dziecka. Usłyszałam, że takiej operacji mi tu nie zrobią. Tego samego dnia wyszłam ze szpitala, zaczęłam nawet czytać o porodzie naturalnym, ale denerwowałam się na tyle, że już dwa dni później bez wyraźnych oznak stawiłam się innym szpitalu, gdzie wykonano mi cesarskie cięcie - tak swój drugi poród opisała Katarzyna Kulas- Szymańska, blogerka.

Kobieta po operacji usłyszała od ordynatora w szpitalu, że mogła tej ciąży nie donosić. Pisze, że tylko dzięki własnej czujności wszystko się dobrze skończyło.

- Rozumiem procedury, rozumiem przestrzeganie norm. Jednak najbardziej liczy się przy porodzie stan psychiczny kobiety, którego w pierwszym szpitalu w Poznaniu, do którego trafiłam, nie szanują - mówi blogerka.

Kobiety oszukane

Przypomnijmy, że wcześniejsze zalecenia Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego wskazywały na konieczność uzyskania zgody kobiety na poród drogami natury po przebytym cięciu cesarskim. Od stycznia w życie weszły spore zmiany, bo według Ministerstwa Zdrowia, poprzednie rekomendacje mogły przyczynić się do wzrostu kolejnych cięć cesarskich, których w Polsce jest mnóstwo. Jak podaje Fundacja „Rodzić po ludzku”, w 2016 roku odsetek cięć cesarskich w naszym kraju wyniósł 45,8 proc., co plasuje Polskę na jednym z ostatnich miejsc w Europie. Dziś mówi się o tym, że w wielu szpitalach nawet co drugi poród kończy się cesarskim cięciem. Czy nowe zalecenia Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, zgodnie z którymi przynajmniej do terminu porodu sam fakt przebycia przez kobiety cięcia cesarskiego nie będzie wskazaniem do kolejnego cięcia, coś w tej kwestii zmienią? Zdaniem Joanny Pietrusiewicz, prezeski Fundacji „Rodzić po ludzku”, nie.

- Do naszej fundacji przychodzą dramatyczne listy od kobiet, które zachodziły w kolejną ciążę mając gwarancję cesarki. Dziś czują się oszukane. Nie można zmieniać prawa, nie słuchając kobiet - uważa Joanna Pietrusiewicz.

Pozostało jeszcze 67% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Paulina Błaszkiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.