Cały zespół anestezjologów wypowiedział umowy o pracę Czy szpitalowi w Bełchatowie grozi zamknięcie? Co z pacjentami?
W piątek przed świętami wszyscy lekarze anestezjolodzy ze Szpitala Wojewódzkiego im. Jana Pawła II w Bełchatowie złożyli wypowiedzenia umów o pracę. Nie wyobrażają sobie dalszej współpracy z kierowniczką oddziału anestezjologii i intensywnej terapii. Wszyscy zatrudnieni są na kontraktach.
Sytuacja jest groźna, bo jeżeli anestezjolodzy nie dogadają się z dyrekcją, to 14 maja OIOM bełchatowskiego szpitala zostanie bez lekarzy. A to oznacza zamknięcie szpitala, bo nie może on funkcjonować bez intensywnej terapii. Ponad sto tysięcy mieszkańców regionu może znaleźć się bez opieki szpitalnej.
- Jako zarząd związku zawodowego żądamy bardzo pilnego spotkania z dyrektorem, ponieważ ta sytuacja bardzo niepokoi wszystkich pracowników szpitala - mówi Dariusz Tąpała, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy w bełchatowskiej placówce. - Jeśli dziesięć osób decyduje się odejść z pracy, to nie jest to błaha sprawa - dodaje.
10 osób, czyli cały zespół anestezjologów kontraktowych złożył wypowiedzenia
Sami anestezjolodzy wypowiadają się tylko anonimowo, bo wciąż nie wiedzą, jak cała sprawa się zakończy. - Jesteśmy najbardziej niedocenianą grupą wśród lekarzy, ale bez nas szpital nie może funkcjonować - podkreśla jeden z nich.
Średnio każdego dnia w Bełchatowie anestezjolodzy znieczulają bądź usypiają do zabiegów 30-35 pacjentów. Pod ich opieką jest cała intensywna terapia. Na razie szpital funkcjonuje normalnie, ale poruszenie jest duże. - Wykonujemy wszystkie znieczulenia według planu - mówi jeden z anestezjologów.
Opieka anestezjologiczna jest i będzie zabezpieczona zarówno na zabiegi planowane, jak i nieplanowane - zapewnia Aleksandra Gradowska, od niedawna rzeczniczka bełchatowskiego szpitala. - Dyrekcja będzie zapraszać na rozmowy wszystkich zainteresowanych lekarzy, gdyż jest otwarta na wspólne ustalenia i nowe propozycje.
Dyrekcja szpitala informuje też, że rozpoczęła działania na wypadek, gdyby z lekarzami nie udało się dogadać. Nieoficjalnie sami anestezjolodzy mówią, że ich kolegów po fachu z innych szpitali już pytano o chęć przejścia do placówki w Bełchatowie.
Nie chcą kierowniczki
Kością niezgody jest pracująca od stycznia nowa kierowniczka anestezjologii i intensywnej terapii Tamara Trafidło. Wcześniej pracowała w Tomaszowskim Centrum Zdrowia.
- Nie godzimy się na tak przedmiotowe traktowanie - mówią anestezjolodzy i dodają, że wprowadzane przez szefową zarządzenia burzą system pracy i dyżurów. - To jest stresogenna praca, do tej pory mieliśmy wszystko ułożone. Wiedzieliśmy kogo, kiedy znieczulamy. Mogliśmy się przygotować - mówi jeden z lekarzy. - To zostało zburzone.
Kroplą, która przelała czarę goryczy, była chęć zwolnienia z pracy wieloletniej lekarki i byłej szefowej oddziału. W geście solidarności gotowi są odejść wszyscy.