38 lat Listy Przebojów Programu Trzeciego. Swoje ulubione utwory poleca Wojciech Zamorski

Czytaj dalej
Fot. archiwum prywatne
Marcin Zasada

38 lat Listy Przebojów Programu Trzeciego. Swoje ulubione utwory poleca Wojciech Zamorski

Marcin Zasada

Dokładnie dziś najdłużej istniejąca polska lista przebojów kończy 38 lat. Audycja kultowa, urastająca do rangi społecznego zjawiska, która w czasach zamknięcia Polski po złej stronie żelaznej kurtyny była dla ludzi nie tylko muzycznym drogowskazem, ale i często ścieżką dźwiękową do masowo organizowanych sobotnich „domówek”. Twórcą Listy Przebojów Programu Trzeciego i jej najważniejszym prowadzącym był przez lata Marek Niedźwiecki. Wśród tzw. druhów zastępowych, którzy przez lata siadali przed mikrofonem LP3 był też śląski dziennikarz muzyczny Wojciech Zamorski. I on wybrał dziś dla nas 10 swoich ulubionych utworów z różnych lat i notowań listy.

1. I’LL FIND MY WAY HOME - JON & VANGELIS

Bo to pierwszy nr 1 w inauguracyjnym wydaniu Listy przebojów Programu 3 Polskiego Radia z 24 kwietnia 1982 r. Wtedy nikt mógł przewidzieć, że LP3 doczeka 38. urodzin, notowania nr 1995 i statusu bezprecedensowego fenomenu radiowej popularności. Ten piękny i monumentalny utwór otwiera, wydaną rok wcześniej 2. płytę superduetu czarodzieja syntezarorów i wokalisty legendarnej grupy Yes. Latem 2017, podczas Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty właściciel jednego z najbardziej charakterystycznych głosów w historii progresywanego rocka zaszczycił mnie uściskiem dłoni i ekspresową pogawędką.

2. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO JORKU - ARTUR GADOWSKI i MAREK KOŚCIKIEWICZ

Bo to jeden z tych niedocenionych przebojów, którego sława nigdy nie wypłynęła poza granice Polski, choć Artur Gadowski wykonał tu świetną robotę. Jestem przekonany, że ta mistrzowska kompozycja Marka Kościkie-wicza zasłużyła na międzynarodowy rozgłos, gdyby uzbrojono ją w angielski tekst. Gdy ta pachnąca brzmieniem U2 piosenka pojawiła się w poczekalni LP3 we wrześniu 1997 od razu wyobraziłem sobie, jak potoczyłyby się jej losy, gdyby zaśpiewał ją Bono i umieścił na wydanym wówczas albumie „Pop”.

3. BEAUTIFUL DAY - U2

Bo kojarzy mi się z lipcem 2005 oraz sierpniem 2009 r. i wielkim pająkiem na murawie Stadionu Śląskiego podczas drugiej wizyty U2 w Chorzowie. Przy wsparciu 70 tys. fanów wyposażonych w białe i czerwone kartki stadion ponownie zamienił się w gigantyczną, polską flagę co pięknie uwiecznił na swojej niesamowitej panoramie śląski fotoreporter Andrzej Grygiel.

Ten pamiętny czwartek na Śląskim to był naprawdę „beautiful day”. Wcześniej, we wrześniu 2000 przebój, na którym U2 wjechał w XXI wiek wskoczył od razu na 11. miejsce LP3, a potem 6 razy zajmował miejsce na najwyższym podium. A przy okazji, po tamtej stronie Atlantyku, przyniósł zespołowi 3 nagrody Grammy...

4. THESE ARE THE DAYS OF OUR LIVES - QUEEN

Bo to utwór z albumu Innuendo z lutego 1991 r., na którym po raz ostatni pojawił się gołos słabnącego z dnia na dzień, genialnego i nieodżałowanego wokalisty grupy Queen. Freddy Mercury spieszył się i nalegał, aby dokończyć rejestrację tej płyty, bo czuł, że to jego pożegnanie ze światem i fanami.

„These Are The Days Of Our Lives” zadebiutował na 29. miejscu LP3 w notowaniu z 10 stycznia 1992 - 48 dni po śmierci Freddiego, kiedy na szczycie listy królowała „Ride The Wild Wind” - piosenka z tej samiej płyty Queen. Kiedy sięgam po album Innuendo zawsze myślę o tragicznym pechu Mercurego. Gdyby AIDS dopadło go kilka lat później, to żyłby i tworzył do dzisiaj dzięki dostępnej od dawna terapii hamującej infekcję wirusem HIV.

5. MONEY FOR NOTHING - DIRE STRAITS

Bo to jeden z najlepszych utworów w historii rocka, który kojarzy mi się z inauguracją kanału MTV Europe i nowatorską animacją komputerową w niezapomnianym teledysku. Mimo iż ustami bohatera piosenki - sprzedawcy ze sklepu RTV/AGD - Mark Knopfler satyrycznie szydzi z muzycznej komercji i ówczesnej videomanii kreowanej przez MTV, teledysk nie schodził z telewizyjnych ekranów. W nagraniu „Money for Nothing” słychać także Stinga, a agresywny gitarowy riff pojawiający się po sielankowym początku piosenki robi piorunujące wrażenie. Lokomotywa, która pociągnęła album „Brothers In Arms” na szczyty płytowych bestsellerów debiutowała w poczekalni LP3 w sierpniu 1985, docierając ostatecznie do drugiego miejsca.

6. ANYBODY SEEN MY BABY - THE ROLLING STONES

Bo to przebój z płyty „Bridges To Babylon”, a jak wiadomo, trasa koncertowa promująca ten krążek zahaczyła o Stadion Śląski 14 sierpnia 1998 roku. Do dzisiaj przechowuję wielką rękawicę w kształcie słynnego, czerwonego jęzora, którą wymachiwałem do Micka Jaggera z przeciwległej do sceny strony stadionu. Mick chyba mnie nie zauważył, podobnie jak kilka godzin wcześniej na płycie lotniska w Pyrzowicach, kiedy próbowałem zbliżyć się do niego z kamerą TVP Katowice. Uścisk dłoni, kontakt wzrokowy z odległości kilkudzisięciu centymetrów i szybką wymianę serdeczności zaliczyliśmy dopiero w zeszłym roku podczas festiwalu bluesowego na karaibskiej wyspie Mustique, gdzie Mick spędza dużo czasu w jednej ze swoich rezydencji. Niestety, nie zdążyłem przypomnieć mu, że przebój „Anybody Seen My Baby” debiutował na LP3 we wrześniu 1997 i spędził na niej 29 tygodni.

7. IMMIGRANT SONG - LED ZEPPELIN

Bo lepiej późno niż wcale... Petarda, która wybucha na wstępie trzeciego albumu mojego ukochanego Led Zeppelin z roku 1970 strzela z 47-letnim opóźnieniem. Utwór starszy od LP3 o całe 12 lat pojawił się na antenie Trójki krótko po swoich narodzinach dzięki Piotrowi Kaczkowskiemu, który jako wybitny „zeppeli-nolog” nadludzkim jak na tamte czasy wysiłkiem zawsze dbał o bezzwłoczny dostęp zgłodniałych słuchaczy do wszystkich nowości firmowanych przez tę genialną kapelę.

Jimmy Page i Robert Plant imigrowali na jeden dzień do katowickiego Spodka w lutym 1998. Po świetnym koncercie w garderobie komplementował ich wojewoda Marek Kempski, a ja załapałem się jako tłumacz wymiany serdeczności, dzięki czemu zaliczyłem poklepywanie po plecach, kilka kanapek i pamiątkowe zdjęcie. „Immigrant Song” przebywał na LP3 od grudnia 2017 przez 31 tygodni zapewne za sprawą reedycji klasycznych albumów Led Zeppelin.

8. PERFECT STRANGERS - DEEP PURPLE

Bo to świadectwo najwspanialszej reaktywacji w dziejach hardrocka. Ich jedenasty, studyjny album ukazał się w listopadzie 1984 r. Po 11-letniej przerwie na krótko porzucili personalne animozje i ponownie zagrali w klasycznym, najsilniejszym składzie.

Kiedy rozpadli się w 1976 r. wydawało się, że niepokorny gigant rockowej gitary - Richie Blackmore już nigdy nie wystąpi pod sztandarem Deep Purple. Ale w przypadku tego zespołu nigdy nie mów „nigdy”. Tak jak teraz zapowiadają kolejną, premierową płytę, mimo iż wcześniej kilkakrotnie anonsowali muzyczną emeryturę, tak i wówczas Blackmore powrócił do legendarnego składu, a efektem tego kruchego przymierza był superprzebój dorównujący siłą rażenia klasycznemu „Smoke On The Water”. Gitara Richiego funkcjonuje tu jak za ich najlepszych czasów, a brzmienie organów Hammonda obsługiwanych przez Jona Lorda do dzisiaj przyspiesza tętno każdego fana rocka. „Perfect Strangers” królował na LP3 przez dwa tygodnie w czerwcu 1985.

9. GIMME ALL YOUR LOVING - ZZ TOP

Bo debiutował na liście 3 listopada 1984 r. w jednym z 5 notowań, które miałem okazję prowadzić w zastępstwie Marka Niedźwieckiego. To był jeden z najczarniejszych epizodów w całej historii LP3.

Notowanie nr 133 przypadło w dniu pogrzebu księdza Jerzego Popiełuszki zamordowanego przez funkjonariuszy peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa. Ówczesna dyrekcja Trójki zamiast zdjąć z anteny LP3 w tym żałobnym dniu, zapewne ulegając politycznym naciskom, podjęła karkołomną decyzję o emisji listy w zmienionej formie. Na wręczonej mi kartce z wykazem 40 utworów z aktualnego notowania zaznaczono wszystkie „za szybkie i za wesołe”, których nie wolno było zagrać na antenie. Z zajmującym pierwsze miejsce „Careless Whisper” George’a Michaela nie było problemu, ale w odniesieniu do wszystkich „zbyt rockowych” utworów musiałem poprzestać na odczytaniu tytułu i nazwy zespołu: „na miejscu 39. Gimme All Your Loving”. Większość słuchaczy, zwłaszcza tych spoza Warszawy, nie skojarzyła pogrzebu z dotkliwym okaleczeniem tamtego żałosnego wydania listy.

W notowaniu nr 136 George Michael nadal królował, a ja zamaskowałem swoje przeprosiny, informując słuchaczy, że „wtedy nie mogło być inaczej”. Mam nadzieję, że zrozumieli i wybaczyli...

10. ZOSTAWCIE TITANICA - LADY PANK

Bo kojarzy mi się z początkiem trwającej do dziś przyjaźni z Jankiem Borysewiczem i Januszem Panasewiczem. Piosenka pochodzi z wydanego w 1988 r. albumu „Tacy sami” - siódmej płyty, którą zespół zaskoczył fanów nowoczesnym, bardziej „amerykańskim” brzmieniem. W instrumentarium Lady Pank, obok gitar Borysewicza i Edmunda Stasiaka pojawiły się syntezatory obsługiwane przez Jerzego Suchockiego.

Po premierze płyty Lady Pank wyruszył w promocyjną trasę, którą miałem przyjemość rekomendować w moich programach na antenie TVP Katowice. Zespół zaproponował mi prowadzenie koncertów na śląsko-zagłębiowskim etapie tej podróży, a ukoronowaniem tej przygody była rejestracja trzech teledysków z utworami „Tacy sami”, „John Belushi” i „Zostawcie Titanica”, do którego tekst napisał Grzegorz Ciechowski. Wszystkie klipy zarejestrowała ekipa TVP Katowice w dyskotece Hotelu Tychy, a zespół zamarkował żywe granie, świetnie radząc sobie z nieuniknionym playbackiem.

W teledysku do piosenki, która królowała na LP3 przez dwa tygodnie w czerwcu 1988 r. wykorzystaliśmy fragmenty specjalnie zakupionych przez telewizję, archiwalnych filmów z prawdziwym Titanikiem.

Marcin Zasada

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.